Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie starość się Panu Bogu nie udała. To z nami coś jest nie tak

Magdalena Olechnowicz
Magdalena Olechnowicz
Pan Mikołaj jest szczęśliwy, że z panią Ulą może pospacerowaći porozmawiać o otaczającym świecie
Pan Mikołaj jest szczęśliwy, że z panią Ulą może pospacerowaći porozmawiać o otaczającym świecie Magdalena Olechnowicz
Pani Honorata, lat 89, czeka na kogoś, kto będzie spędzał z nią czas i pomoże w zakupach. Tak samo jak 94-letnia pani Stefania i jej rówieśniczka Walentyna. A pani Irena chciałaby tylko z kimś porozmawiać. Samotność to ich największa bolączka. Najcenniejsze, co możemy dać drugiemu człowiekowi, to czas. Niby niewiele, a jednak tak dużo. Z danych GUS wynika, że w 2050 roku blisko połowa społeczeństwa będzie w wieku powyżej 60 lat.

Pani Ania Słodyńska przyjęła nas elegancko ubrana, z nienaganną fryzurą, w swoim uprzątniętym mieszkaniu w centrum Słupska. Była ekonomistką, pracowała w biurze. Dziś ma 77 lat i wciąż bystry umysł.

- Psychicznie nie czuję się stara, ale ciało odmawia posłuszeństwa. Mam zawroty głowy, już kilka razy przewróciłam się na ulicy. Ostatnio tak się potłukłam, że pogotowie mnie zabrało do szpitala. Sama nie daję sobie rady – mówi pani Ania, która jest jedną z 12 osób na liście, dla których Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Słupsku szuka wolontariusza.

To akcja w ramach programu Korpus Wsparcia Seniorów, na który MOPR w Słupsku otrzymał dofinansowanie pochodzące z Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.

- Poszukujemy wolontariuszy, którzy pomogą naszym seniorom w codziennych czynnościach. Jest to druga edycja programu. Zapotrzebowanie jest bardzo duże. W poprzedniej edycji skorzystało 80 osób, w tej 42. Ponad 30 osób ma już tę pomoc, 12 jest na liście oczekujących. Wciąż jednak włączane są kolejne osoby do programu – tłumaczy Magdalena Krauze, koordynator wolontariatu w MOPR w Słupsku.

Są to osoby, samotne lub takie, których rodzina mieszka w innym mieście lub za granicą. Są też rodziny, które pracują zawodowo i zależy im, aby ktoś w tym czasie do seniora zajrzał.

- Coraz częściej używane jest przez socjologów pojęcie „więzień czwartego piętra”. To osoba, która ma problemy z poruszaniem się. Jest ich dużo – mają chodziki, balkoniki, wózki inwalidzkie, czy chodzą o kulach, co uniemożliwia im samodzielne wychodzenie z domu. Bariery architektoniczne – schody, brak windy w blokach czteropiętrowych – są nie do przebrnięcia – mówi Magdalena Krauze.

Pani Ania bardzo liczy, że znajdzie się ktoś, kto jej pomoże.

- Moje dzieci mieszkają w Irlandii, siostra jest starsza ode mnie ma 86 lat. Nie mogę na nikogo liczyć. A ja muszę chodzić. Mam niewładne stopy, nogi. Chodzę o lasce. Potrzebuję kogoś, kto pójdzie ze mną na zakupy, na spacer, porozmawia. Leczyłam się u trzech neurologów. Żaden nie określił, jaka jest przyczyna moich zawrotów głowy, a one są niebezpieczne. Boję się sama wychodzić. A chciałabym jeszcze żyć. Mam dzieci i wnuczki. Wszyscy mieszkają w Irlandii. Maja dobrą pracę, domy. Córka namawia mnie, abym z nią zamieszkała. Mam tam nawet swój pokój. Ale ja nie chcę. Córka prawie się obraziła. Ale starych drzew się nie przesadza. Tu jest mój dom, tu się moje dzieci urodziły. Tu jest też nasz grobowiec rodzinny, w którym pochowany jest mąż, dwóch braci i jedna z moich sióstr. Ja też mam tam swoje miejsce. Nawet gdybym umarła gdzie indziej, to tam mnie pochowają. Ale ja chciałabym jeszcze trochę pożyć. Gimnastykuję się codziennie już od 10 lat. Byłabym szczęśliwa, gdyby ktoś przychodził przynajmniej dwa dni w tygodniu na godzinkę. Smutno mi, że tak nikt nie dba o seniorów – mówi pani Ania.

Pan Mikołaj Mazurkiewicz „stanął” w kolejce do domu opieki społecznej. Jak mówi, miejsce ma zaklepane na… czwarty kwartał 2025 roku. Jednak nie spieszy mu się tam. Dziś jest już szczęśliwy, bo przychodzi do niego wolontariuszka Ula, która także jest pracownikiem opieki społecznej.

Skończył politologię i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Wciąż interesuje się tym, co się dzieje w kraju i na świecie.

- Co mi brakuje? Spotkania i porozmawiania z kimś o świecie. Mam cztery ściany do konserwacji, a to za mało. Pani Ula jest moim dobrodziejstwem, bo przychodzi i zabiera mnie na spacery, bo przyznaję, że byłem leniwy. I co robimy? Rozmawiamy. O wszystkim – o tym, co się dzieje, już ją ryby nawet nauczyłem łowić. Teoretycznie, ale nad wodę już nie mam siły pójść

Pan Mikołaj jest samotny. Żona zmarła pięć lat temu.

- Dzieci nie mieliśmy, ale mieliśmy przyszywanego wychowanka. Jemu przekazaliśmy wszystkie nasze dobrodziejstwa życiowe. On się mną cały czas opiekuje. Jestem zadowolony z jego opieki. Mimo, że mieszka pod Koszalinem, kiedy trzeba, zawsze przyjeżdża. Wiem jednak, że nie będzie mógł się mną stale zajmować, bo ma rodzinę i pracę. Dlatego zaklepałem sobie miejsce w domu opieki. Jednak nie spieszno i tam, bo nie lubię dyscypliny. Mam niepokorną duszę. Dlatego dopóki moje nóżki chodzą, będę mieszkał sam – mówi pan Mikołaj, który właśnie wrócił ze spaceru z panią Ulą.

- Czas to najcenniejsze, co możemy dać drugiemu człowiekowi. Ci starsi ludzie niewiele więcej potrzebują. Chcą, aby ktoś poszedł z nimi na spacer, wysłuchał, pomógł w zrobieniu zakupów, bo chcą same sobie te produkty pooglądać, aby móc wybrać osobiście – mówi Urszula Frączkiewicz, pracownik socjalny MOPR w Słupsku.

Społeczeństwo się starzeje

Według prognozy GUS, liczba ludności w wieku 60 lat i więcej w Polsce w roku 2030 ma wzrosnąć do poziomu 10,8 mln, a w 2050 r. wynieść 13,7 mln. Osoby starsze będą stanowiły około 40 procent ogółu ludności Polski.

Według ostatnich danych GUS w Polsce funkcjonowało 2015 stacjonarnych zakładów pomocy społecznej, wśród których było 897 domów pomocy społecznej oraz 556 placówek zapewniających całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub osobom w podeszłym wieku. Najwięcej zakładów stacjonarnych pomocy społecznej zlokalizowanych było w województwie mazowieckim – 308, w pomorskim – 149, zachodniopomorskim – 92. W Polsce przeciętnie na jedno miejsce w stacjonarnych zakładach pomocy społecznej przypada 76 osób w wieku 60 lat i więcej.

Podobnie wygląda sytuacja jeśli chodzi o zakłady opiekuńczo-lecznicze (ZOL). Na przyjęcie czeka w kraju około jedenastu tysięcy osób, z czego półtora tysiąca zakwalifikowanych jako przypadek pilny, reszta jako stabilny. Na wolne miejsce w zakładzie pielęgnacyjno-opiekuńczym (ZPO) oczekuje z kolei około 3300 pacjentów. Pewne jest, że część z nich nie doczeka.

Zdaniem Małgorzaty Pisarewicz, dyrektor ds. komunikacji społecznej i promocji w Szpitale Pomorskie Sp. z o.o. w Gdańsku, problem z dostępnością do ZOL-i jest złożony. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka.

- Wydłużanie się ludzkiego życia i wzrost liczby osób starszych - mówi Pisarewicz. - Osoby w podeszłym wieku są pacjentami często z wieloma chorobami, trafiają do ZOL z powodu złożoności problemów socjalnych, ekonomicznych, zdrowotnych i społecznych, jakie występują w trakcie opieki nad nimi. Kolejny problem jest taki, że w ZOL występują braki personelu medycznego. Istotnym czynnikiem w prowadzeniu tej działalności jest także niedoszacowanie w zakresie finansowania świadczeń przez NFZ przy stałym wzroście kosztów utrzymania podmiotów leczniczych.

W ZOL-ach i ZPO przebywają ludzie, których w szpitalach już się nie leczy - przewlekle chorzy, z niepełnosprawnością, po ciężkiej chorobie, po zabiegu operacyjnym. Nie są w stanie żyć samodzielnie, bez opieki rodziny.

- Zadaniem zakładu opiekuńczego jest okresowe objęcie całodobową pielęgnacją oraz kontynuacja leczenia osób przewlekle chorych - mówi Agata Tomczykowska, p.o. rzecznika prasowego Zachodniopomorskiego Oddziału NFZ w Szczecinie. - Chodzi także o osoby, które przebywały w szpitalu, a u których ukończono proces diagnozowania, leczenia operacyjnego lub intensywnego leczenia zachowawczego. Osoby te, ze względu na stan zdrowia i niesprawność fizyczną, brak samodzielności, konieczność stałej kontroli lekarskiej, potrzebę profesjonalnej pielęgnacji oraz rehabilitację, wymagają całodobowej opieki. W tej chwili w województwie zachodniopomorskim mamy łącznie około 800 miejsc w zakładach opiekuńczych.

Aby było miejsce dla każdego, musiałoby być ich niemal dwa razy tyle.

- Niestety, prawda jest taka, że ludzi starych przybywa, a młodzi często wyjeżdżają za granicę lub do innych miast, zostawiając rodziców czy dziadków samych - mówi Jolanta Treczyńska, kierownik ZPO w Ustce, który jest częścią Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku. - Nie są w stanie się nimi zaopiekować i szukają dla nich zakładów takich jak nasz. Mamy 55 łóżek, ale nawet gdybyśmy mieli dwa razy więcej, mielibyśmy komplet pacjentów.

Kiedyś problemu nie było, ponieważ w domach wielopokoleniowych było naturalne, że młode pokolenie opiekuje się starszym. Dziś niemal każdy mieszka samodzielnie. Otworzyły się też szerokie możliwości pracy nie tylko w innych miastach, ale także zagranicą. Trudno mieć pretensje, że młodzi ludzie tę szansę wykorzystują.

Samotność i brak rodziny

Ksiądz Dawid Andryszczak w diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej jest duszpasterzem chorym i służby zdrowia oraz kapelanem w szpitalach i hospicjum w Słupsku.

- Żyjemy w takim społeczeństwie i w takim czasie, gdzie wielu ludzi przeżywa trudności w opiece i zatrzymaniu się przy osobach starszych. To wynika z różnych powodów. Jednym z głównych jest pośpiech życia, wszędzie gonimy - do swoich obowiązków i zadań, mamy różne cele i ambicje. Wtedy ciężko jest zatrzymać się i zadbać o siebie, a co dopiero poświęcić czas innym. Taka filozofia życia może runąć, kiedy zatrzymuje nas choroba bliskiej osoby. Człowiek staje przed pytaniem, jak zorganizować czas w swojej złożonej sytuacji. Kiedy obserwuję szpitalne sytuacje, widzę, że wielu ma z tym ogromny problem. I ja to wszystko rozumiem. Mamy pracę, która wymaga obecności i zaangażowania, a jednocześnie w tym momencie bliscy liczą na naszą niezbędną pomoc. Jako kapelan staram się ewangelicznie towarzyszyć w tych dylematach i wspierać w podejmowaniu dobrych decyzji, a nie oceniać – mówi ksiądz Andryszczak.

Rodzina w obliczu choroby starszej, bliskiej osoby przyjmuje różne postawy.

- Najszlachetniejsze i najbardziej naturalne postawy to te, gdy bliscy starają się wyjść naprzeciw sytuacji osoby chorej, kierując się względem niej po prostu miłością. Są też jednak niestety bardzo bolesne historie, kiedy to bliscy, z uporem i w zacietrzewieniu nie podejmują opieki nad bliskimi, tłumacząc, że starsza osoba nie "zasłużyła" sobie na pomoc, bo np. całe życie krzywdziła innych. W takich momentach ludzie stają przed ogromnym wyzwaniem - przebaczenie krzywd i darowanie uraz. Niezwykle trudny, a jednocześnie bardzo ważny proces. Po ludzku wydaje się niemożliwy, ale jeśli pozwoli się działać Panu Bogu w życiu to, wszystko staje się możliwe. I tu znów może być pomocna posługa kapelana, zwłaszcza przez spowiedź św. i rozmowę. Kiedy mur zostanie zburzony, to te relacje mogą zostać odbudowane. I wówczas życie nabiera nowego znaczenia – dla obu stron – tłumaczy ks. Andryszczak. - W zderzeniu z chorobą bliskich osób najtrudniejszym doświadczeniem jest poczucie bezradności. Wielu zastanawia się co zrobić. Rezygnować ze swojej pracy? Mamy przecież zobowiązania wobec rodziny i pieniądze również są nam potrzebne. Czy poprosić instytucję, aby zaopiekowała się starszą mamą lub tatą? Warto pamiętać, że osoba, której to dotyczy, przeżywa tę sytuację razem z rodziną. Myśli, że jest przeszkodą, ciężarem. Czasami o tym mówi i uspokaja bliskich, zapewniając, że da sobie radę. Jednak wewnątrz, bardzo to przeżywa, myśląc, że utrudnia realizację planów swoich dzieci. Są też osoby, które pokornie przyjmują to, co niesie los. One są pogodne, ufne, patrzą z nadzieją w przyszłość. Wiara w Boga pomaga im wznosić się ponad cierpieniem. Spotykam jednak i takie, które buntują się wobec wszystkiego. Są pretensjonalne, wrażliwe na swoim punkcie, nadwymiar komunikują swoje potrzeby, aby zwrócić na siebie uwagę, kiedy bliscy się nie interesują. Myślę sobie wtedy, także nie oceniając, że taka postawa musi mieć swoje źródło w jakichś trudnych przeżyciach.

Co robić w takiej sytuacji? Czy oddając matkę – ojca do domu opieki społecznej robimy im krzywdę? Czy powinniśmy się czuć winni?

- Nie ma reguły. Zawsze najlepszym doradcą jest miłość. Najwłaściwszym miejscem do życia jest dom i otoczenie bliskich. Jednak samotność może być bardzo dotkliwa. Ktoś zrobi mi zakupy, naprawia telewizor i nagle "ucieka", albo odlicza minuty do tego, aby wyjść jak najszybciej. Tymczasem domy opieki społecznej często oferują bogatą formę zaopiekowania się ludźmi. Jest wiele zajęć aktywizujących seniorów. Jest grono kolegów rówieśników. Bywa tak, że pensjonariusze mają tam lepsze warunki bytowe niż w swoim domu. Jeśli rodzina ma możliwości i warunki, aby zaopiekować się bliską osobą to warto to robić i wychowywać też młodsze pokolenie do takich postaw. Ale jeśli próbowaliśmy wszystkiego i nie ma takiej możliwości, aby zaopiekować się dobrze mamą lub tatą, zwłaszcza gdy potrzebna jest wykwalifikowana pomoc, rodzina nie powinna czuć się winna, ale skorzystać z oferty, towarzysząc jednocześnie choremu w jego nowym miejscu życia – mówi ks. Dawid.

Starość się Panu Bogu nie udała.

Często słyszymy to od starszych ludzi, którzy nie mogą pogodzić się z tym, że przestają być samodzielni, że ich ciało cierpi na różne choroby.

- Myślę, że to nie jest tak, że Bogu starość się nie udała. To nam się nie udaje – jako sprawnym, młodszym, wykształconym, tak "pomyśleć" o osobach starszych, aby nie przeżywały pustki, samotności, bezsensu. To nam się coś nie udaje. To my jesteśmy słabi. Myślę, że opieka nad starzejącym się społeczeństwem to wyzwanie, które jest przed nami. Już teraz powinniśmy myśleć o dojrzałej opiece geriatrycznej, zarówno medycznej, jak i duchowej oraz socjalnej. Dobre, sensowne, z poszanowaniem godności zajęcie się ludźmi starszymi, czyli takie przygotowanie kadr, instytucji, w tym także wspólnot kościelnych oraz podniesienie standardów, aby człowiek starszy nie czuł się gorszy w nowym, także pięknym etapie swojego życia, powinno być odpowiedzią na znaki tych czasów. To także kwestia prawidłowego komunikowania się z naszymi seniorami. Nie mówmy: oj, muszę znowu tu z tobą siedzieć, o rany znowu się pobrudziłeś przy jedzeniu i muszę wyprać ci koszulę, bo wtedy ta osoba naprawdę czuje się źle. Raczej okażmy zainteresowanie i pozwólmy sobie na usłyszenie jakiejś interesującej historii z bogatego doświadczenia starszych - mówi ks. Dawid i przypomina: zwróćmy uwagę, że w roku 2021 Papież Franciszek rozpoczął obchody Światowego Dnia Dziadków i Osób Starszych. Dzień ten obchodzony jest w miesiącu lipcu blisko wspomnienia Rodziców Matki Bożej. Papież Franciszek, także poprzez piękną relację do swojego poprzednika, nieżyjącego już papieża-seniora Benedykta pokazał, że osoby starsze są niezwykłym bogactwem dla młodego pokolenia. Często młodym trudno jest cierpliwie słuchać opowieści osób starszych, a one potrzebują, aby po prostu ofiarować im czas. Kiedy opiekujemy się osobami starszymi, odwdzięczamy także za to, że kiedy my byliśmy nieporadni jako dzieci, to ta sama matka czy ojciec – opiekowali się nami. Teraz role się zamieniają - mogę się im odwdzięczyć. Życie dlatego jest cudowne i wspaniałe, bo ma różne momenty, które tworzą przebogatą historię człowieka we wszystkich jego etapach, także w starszym wieku. Tak jak piękne jesienne liście, które zachwycają kolorami, choć wiadomo, że wnet opadną z drzew.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: To nie starość się Panu Bogu nie udała. To z nami coś jest nie tak - Głos Pomorza