To był 2017 rok. W 2020 rok sąd I instancji uznał urzędniczkę winną i skazał ją na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok. Kobieta miała też zapłacić rodzicom zmarłego chłopca 3 tys. zł zadośćuczynienia. Jednak od tego wyroku odwołały się obie strony. I dziś zapadł wyrok, dość zaskakujący.
Sędzia Sławomir Przykucki odczytał wyrok: urzędniczka została uniewinniona od zarzucanego jej czynu, a kosztami procesu obciążył skarb państwa. Przyznał, że to, co się stało, czyli śmierć dziecka, które wpadło do niezabezpieczonej studzienki kanalizacyjnej, nie ma wątpliwości że jest winą miasta, urzędników. To oni dopuścili się uchybień, to oni doprowadzili do tragedii.
- Nikt tej niebezpiecznej, otwartej studzienki nie zabezpieczył, nie zabetonował, żaden z urzędników nie wykonał swoich powinności. W takich sprawach tych urzędników, którzy zawinili, jest więcej. Tyle że akurat ta urzędniczka nie jest temu winna. Dlaczego stawiać zarzuty oskarżonej, skoro ona nawet nie miała świadomości, że ten wyłączony przecież z użytkowania kolektor nie jest zabezpieczony? - pytał sędzia.
Urzędniczka była na odczytaniu wyroku, ale zaraz po tym szybko opuściła budynek sądu.
Ojciec Szymona, Krzysztof Stąporowski, był wstrząśnięty orzeczeniem. Rozpłakał się. - Okazuje się, że za śmierć naszego syna nikt nie odpowie. Też się zastanawiałem dlaczego prokuratura oskarża tylko tę panią. Chciałbym sprawiedliwości, choćby symbolicznej. Teraz nie wiem co dalej...
Wyrok jest prawomocny. Strony mogą jedynie złożył wniosek o kasację do Sądu Najwyższego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?