Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w escape roomie w Koszalinie. Zeznawał świadek ewakuacji dziewcząt

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
We wtorek zeznania złożył koszalinianin, który wynajmował garaż sąsiadujący z escape room’em. Na kolejny termin rozprawy wezwana została właścicielka nieruchomości.
We wtorek zeznania złożył koszalinianin, który wynajmował garaż sąsiadujący z escape room’em. Na kolejny termin rozprawy wezwana została właścicielka nieruchomości. Joanna Krężelewska
Od grudnia ubiegłego roku przed Sądem Okręgowym w Koszalinie toczy się proces w sprawie tragicznego pożaru w koszalińskim escape roomie. We wtorek, 7 lutego, zeznania złożył świadek akcji służb mundurowych.

We wtorek, w Sądzie Okręgowym w Koszalinie, na pytania stron toczącego się procesu odpowiadał 55-letni koszalinianin, który wynajmował sąsiadujący z escape roomem garaż. - To był piątek. Około godziny 16.40 zadzwoniła do mnie właścicielka nieruchomości. Wiedziałem, że Miłosz S. wynajmuje od niej lokal. Powiedziała, że pali się u niej, że dziewczynki się palą. Mówiła chaotycznie i była przerażona. Powiedziałem, żeby zadzwoniła po straż pożarną. Odparła, że kilka razy już to zrobiła i poprosiła, żebym przyjechał – relacjonował mężczyzna.

Na miejscu był tuż po godz. 17. - Ognia już nie było. Policjanci zabezpieczali teren, a strażacy, było ich wielu, wykonywali jakieś czynności – dodał świadek. Poszedł do właścicielki budynku. Z okna jej kuchni obserwował akcję ratowniczą. - Strażacy wynieśli pierwszą dziewczynkę. Położyli ją na ziemi. Poszli po drugie dziecko. Położyli dziewczynkę obok pierwszej, przy schodach. Wtedy jeden strażak mnie zobaczył i gestem ręki nakazał mi się odsunąć. Zrobiłem to – zeznał.

Opis przebiegu zdarzeń naocznego świadka to materiał dowodowy dla sprawy szczególnie cenny. Prokurator Małgorzata Sielska dopytywała między innymi o oświetlenie podwórka przed posesją przy ul. Piłsudskiego 88 w Koszalinie. - Nie było tam żadnego oświetlenia. Jakiś prokurator przyszedł do nas zapytać, czy jest jakieś zewnętrzne światło. Odparłem, że nie ma. Ale to było już około godziny 19 – odpowiedział koszalinianin.

Co ważne, mężczyzna nie widział przy ewakuowanych dziewczynkach ratowników medycznych, ani lekarza. - Nikt nie sprawdzał funkcji życiowych poszkodowanych? - zapytała oskarżycielka.

- Nie było takich czynności. Nie widziałem nikogo ze służb medycznych. Tylko jeden ze strażaków nakrył te dwie dziewczynki folią, czy jakimś czarnym workiem. I to ostatnie, co widziałem – padła odpowiedź.

- A może widział pan kierownika działań ratowniczych?

- Nie widziałem osoby, która by rządziła pozostałymi.

Ta wersja zdarzeń stoi w opozycji do słów 65-letniego lekarza, który w marcu ubiegłego roku zeznał: „Pierwszą dziewczynkę ułożyli na ziemi. Dokonałem oceny układu krążenia, oddechowego i zachowania źrenic. Dziewczynka nie wykazywała żadnych oznak życia. Tętno oceniłem na dużych tętnicach szyjnych. Był bezdech. Osłuchałem czynność serca i płuca. Źrenice były szerokie, nie wykazywały reakcji. Gałki oczne zapadnięte. Stwierdziłem zgon, nie podejmując czynności reanimacyjnych, bo nie było do tego wskazań. Dziewczynka wyniesiona z pożaru nie żyła.” Lekarz dodał też, że takie same czynności sprawdzające oznaki życiowe wykonał przy kolejnych ofiarach.

Przypomnijmy, wątek dotyczący przebiegu samej akcji ratunkowej – ocenę działań służb medycznych i straży pożarnej – prokuratura wyłączyła do odrębnego postępowania. Śledztwo wciąż trwa.

4 stycznia 2019 roku w pożarze escape roomu przy ul. Piłsudskiego w Koszalinie zginęło pięć 15-latek - Karolina, Julia, Wiktoria, Małgorzata i Amelia. Jedyne okno w pomieszczeniu gry Mrok, w którym zamknięto dziewczęta, było zabite deskami i okratowane. Nastolatki nie mogły wydostać się z obiektu – od wewnątrz w drzwiach nie było klamki. Zmarły z powodu zatrucia tlenkiem węgla.

Akt oskarżenia obejmuje 30-letniego Miłosza S., projektanta i organizatora escape roomu; Małgorzatę W., jego babcię, która zarejestrowała działalność; Beatę W., która współprowadziła lokal i pracownika Radosława D. Wszyscy odpowiadają za umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu osób, za co grozi do 8 lat pozbawienia wolności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera