Tak niski wynik po pierwszych dziesięciu minutach wynikał przede wszystkim z rażącej nieskuteczności obu zespołów w ataku. Festiwal błędów zawodnicy kontynuowali także w drugiej połowie. Ich liczbą możnaby obdzielić całą ligową kolejkę, a ich kuriozalność pozwalałaby nagrać kilka odcinków popularnego programu Łapu-Capu.
W efekcie w pierwszej połowie obie drużyny zdobyły w sumie zaledwie 54 oczka, a wynik brzmiał 28:26 dla Trefla. Jakość gry niestety nie uległa poprawie także po przerwie. Jednak na drugie 20 minut to zawodnicy z Trójmiasta wyszli dużo bardziej skoncentrowani i szybko odskoczyli koszalinianom na jedenaście punktów. Akademicy w żaden sposób nie przypominali drużyny, która zaledwie dzień wcześniej widowiskowo odprawiła w półfinale Asseco Prokom Gdynia.
Przez niemal całą ostatnią kwartę sopocianie kontrolowali wynik, momentami prowadząc nawet 12 punktami. Kiedy, na minutę przed końcem zwycięzca spotkania wydawał się być przesądzony, Akademicy poderwali się do walki. Celne trójki Wiśniewskiego (12 pkt., 4 zb.), Bennermana (18 pkt., ale na fatalnej skuteczności) i Skibniewskiego (7 pkt.) z jednej strony i przestrzelone wolne Lorinzy Harringtona z drugiej pozwoliły zbliżyć się do rywali na cztery oczka na 10 sekund przed końcem spotkania. Ostatecznie jednak zabrakło czasu i AZS uległ Treflowi 59:64.
Do zdobycia przez sopocian Pucharu Polski walnie przyczynili się przede wszystkim Frank Turner (18 pkt., 8 zb.) oraz Adam Waczyńskiego (15 pkt., 8 zb.). Ten drugi został zresztą wybrany MVP turnieju.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?