Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnik zalewa działkę

(qba)
Agnieszka Szoć przed domem swojej sąsiadki, skarbnika Białogardu. Działka pani urzędnik jest o około pół metra wyżej niż działka A. Szoć. Przez to właśnie – uważają jej sąsiedzi – tereny obok są zalewane wodą deszczową.
Agnieszka Szoć przed domem swojej sąsiadki, skarbnika Białogardu. Działka pani urzędnik jest o około pół metra wyżej niż działka A. Szoć. Przez to właśnie – uważają jej sąsiedzi – tereny obok są zalewane wodą deszczową. Piotr Czapliński
W tym konflikcie biorą udział mieszkańcy Białogardu i jeden z najważniejszych urzędników miejskich - skarbnik. Poszło o działkę. A właściwie o to, że teren, na którym ustawiła dom pani urzędnik, został o około pół metra podwyższony. - Przez to ścieki deszczowe z jej działki spływają na naszą - żalą się sąsiedzi. Miasto zapłaciło za ekspertyzy, by wyjaśnić sprawę, już ponad tysiąc złotych.

Kłopoty zaczęły się ponad rok temu. - Sąsiadka wybudowała wtedy obok nas swój dom - opowiada Agnieszka Szoć, mieszkająca za płotem Lucyny Szymeckiej, białogardzkiego skarbnika miasta. - Niestety, teren, na którym jej dom stanął, podwyższyła względem mojego o ponad pół metra. No i się zaczęło - pokazuje archiwalne zdjęcia sprzed kilku miesięcy. Jej dział-
ka została całkowicie zalana. - To przez wody deszczowe, które spływają z terenu pani skarbnik. Musieliśmy zrobić specjalną izolację fundamentów, walczyć w domu z grzybem, który pojawił się od wilgoci. Naraziliśmy się na spore wydatki. Chcieliśmy, żeby pani Szymecka odwodniła porządnie swoją działkę, ale nie chciała z nami rozmawiać. A. Szoć wysłała więc skargę do burmistrza.
- Rzeczywiście, skarga do mnie trafiła - przyznaje Stefan Strzał-
kowski, burmistrz miasta. - A ponieważ trzykrotne próby doprowadzenia do ugody między stronami nie powiodły się, musiałem wydać decyzję.
Zanim jednak decyzję wydał, musiał wezwać na pomoc ekspertów z Kołobrzegu. Ekspertyza, kosztująca ponad tysiąc złotych, nie do końca potwierdziła jednak zarzuty A. Szoć. Ale burmistrz wziął stronę mieszkanki i nakazał pani skarbnik wybudować odwodnienie. Ta jednak odwołała się od decyzji burmistrza do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. SKO badało sprawę długo. I stwierdziło, że burmistrz musi ją ponownie rozpatrzyć. Bo trzeba udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że winę za zalewanie dział-
ki ponosi pani skarbnik. - Trudno, musimy wezwać ekspertów ponownie. Tak, to też będzie kosztowało około tysiąca złotych. Ale liczę, że teraz już ustalimy fakty ponad wszelką wątpliwość. Na razie za ekspertyzy płaci miasto. Ale po rozstrzygnięciu sprawy, zapłaci jedna ze stron tego konfliktu - odpowiada burmistrz.
Agnieszka Szoć załamuje ręce. - Skarbnik naraża miasto na wydatki. Lepiej by zrobiła to odwodnienie za 500 - 600 złotych i wszyscy bylibyśmy zadowoleni - nie kryje zdziwienia postępowaniem L. Szymeckiej.
Udało nam się porozmawiać z panią skarbnik. - Odwodnienie mojej działki nic nie da, bo stosunki wodne na tym osiedlu zostały naruszone już w latach 60. i 70. ubiegłego wieku - przekonuje nas. Sugerujemy, że jako wysoki rangą urzędnik miejski mogłaby jednak dogadać się z sąsiadami. - Jestem urzędnikiem, ale jestem też mieszkańcem, którego się oczernia. Mam prawo do odwołania się od niekorzystnych dla mnie decyzji. I z tego prawa skorzystałam. Dziś na pewno się nie dogadamy - zakończyła.
Według naszych informacji rozstrzygnięcie sporu powinno nastąpić we wrześniu. Do sprawy więc wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!