Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Bornem Sulinowie pokaz wojny z demobilu, a za granicą toczy się prawdziwa

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Zlot Militarny w Bornem Sulinowie to impreza z długą tradycją. Zorganizowany został już po raz 18.
Zlot Militarny w Bornem Sulinowie to impreza z długą tradycją. Zorganizowany został już po raz 18. Rajmund Wełnic
Można co roku przyjeżdżać na zlot pojazdów wojskowych do Bornego Sulinowa i za każdym razem odkrywać go na nowo. Widząc jednak rekonstruktorów, trudno nie zadawać pytań.

To była już 18 - przerywana pandemicznymi restrykcjami - edycja spotkania miłośników militariów w dawnej bazie wojsk niemieckich i radzieckich. W Bornem Sulinowie w połowie sierpnia na zlocie miłośników pojazdów wojskowych „Gąsienice i podkowy” zebrało się kilka tysięcy uczestników, setki pojazdów z demobilu wielu armii i kilkanaście tysięcy gości.

Niby za każdym razem można się spodziewać tego samego, ale przecież co roku organizatorzy i uczestnicy czymś zaskakują. W tym roku oczywiście nie zabrakło dziesiątek i setek atrakcji - od pokazów grup rekonstrukcyjnych (w tym rycerskich), przejażdżek po tankodromie, paradę wozów wojskowych przez okoliczne miejscowości czy koncertów z rewelacyjnym występem Oil Stains na czele.

Rozrósł się także militarny jarmark, na którym wyekwipować można chyba całą dywizję. Inna rzecz, że wraz z handlowo-gastronomiczną aleją, która w tym roku obstawiła jedyną drogę dojazdową do zlotu - razem z wesołym miasteczkiem - ucieka gdzieś charakter imprezy. Zaczyna to coraz bardziej przypominać odpustowy jarmark,co walącym tłumom gości zdaje się nie przeszkadzać, ale zlotowiczom zdaje się, że już tak.

I z tym nieco cepeliadowym obrazem wojny na plastikowe karabiny gryzła mi się świadomość, że całkiem niedaleko od nas widok czołgów, wyrzutni rakiet i wozów opancerzonych wcale takiego entuzjazmu nie wzbudza. Ba, spora część sprzętu, który widzieliśmy w Bornem Sulinowie, na Ukrainie jest w śmiercionośnym użytku, a obrazki z frontu bynajmniej nie pokazują, że cywile dobrze się tam bawią. Zdecydowanie wolę już militarny skansen i odpust, jakim są takie zloty, niż rzeź, z myślą o której całe to żelastwo wyprodukowano.

Zgrzytem była m.in. rekonstrukcja okopów rosyjskiej jednostki w Komarowie. Zwracali na to uwagę wojenni uchodźcy z zaatakowanej przez Rosję Ukrainy, których nie tylko w Bornem jest bardzo dużo.

- Widzimy na każdym kroku, jak Polacy i Polska wspiera nas i pomaga, ale odtwarzanie formacji, które atakują mój kraj i dopuszczają się barbarzyństwa jest dla mnie niepojęte - mówiła jedna z Ukrainek.

- Wielokrotnie zaznaczyliśmy fakt, że odcinamy się od ideologii zbrodniczego reżimu jaką jest obecna Rosja, a jedynie chcemy oddać hołd historii, również Ukraińców, biorących udział w afgańskim konflikcie w latach 80. Wielu członków grupy brało lub bierze czynny udział w akcjach pomocowych na rzecz Ukrainy - napisał do nas Mikołaj Marciocha z grupy rekonstrukcyjnej Strzała dodając, że pokazują spadochroniarzy radzieckich podczas interwencji w Afganistanie, czasów w których Ukraina była podległa Związkowi Radzieckiemu. - Nie jest więc fizycznie możliwe żeby 345 Samodzielny Gwardyjski Pułk Powietrznodesantowy rozwiązany w roku 98, w który wcielili się rekonstruktorzy dokonywał jakichkolwiek zbrodni na Ukraińcach. Ba, wielu żołnierzy tej jednostki, jak i wielu innych w armii radzieckiej pochodziło z Ukrainy.

Dodajmy, że organizatorzy wprowadzili zakaz paradowania w mundurach hitlerowskich Niemiec, Rosji sowieckiej i współczesnej poza terenem zlotu. Na samym zlocie jednak takich ograniczeń nie było, choć trzeba przyznać, że - w porównaniu z minionymi latami - czerwonoarmistów czy esesmanów widywało się znacznie mniej. Za każdym razem jednak - zwłaszcza w czasie wojny na Ukrainie - rodzą się wątpliwości.

W dawnej bazie wojsk niemieckich i sowieckich, którym przez kilkadziesiąt lat było Borne Sulinowo, od przeszłości i jej śladów widocznych wciąż na każdym niemal kroku nie da się całkiem odciąć. Ba, na tym opiera się strategia turystyczna gminy i samego zlotu, który przecież nie bez kozery organizowany jest właśnie tutaj. Pojawia się jednak pytanie, gdzie przebiega granica odtwórstwa historycznego, a gdzie zaczyna gloryfikacja reżimów totalitarnych.

„Wojna” w Bornem Sulinowie, a w głowie kołaczą mi się telewizyjne relacje z wschodniej Ukrainy.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W Bornem Sulinowie pokaz wojny z demobilu, a za granicą toczy się prawdziwa - Plus Głos Koszaliński