Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Kołobrzegu powstaje pomnik ofiar NKWD. Budowę wsparła Kancelaria Premiera

Iwona Marciniak
Iwona Marciniak
W Kołobrzegu, w sąsiedztwie cmentarza wojennego, powstaje pomnik upamiętniający mord na Polakach dokonany przez sowieckie NKWD w latach 1937 – 1938 oraz zagładę Nadberezyńców.
W Kołobrzegu, w sąsiedztwie cmentarza wojennego, powstaje pomnik upamiętniający mord na Polakach dokonany przez sowieckie NKWD w latach 1937 – 1938 oraz zagładę Nadberezyńców. Iwona Marciniak
W Kołobrzegu, w sąsiedztwie cmentarza wojennego, powstaje pomnik upamiętniający mord na Polakach dokonany przez sowieckie NKWD w latach 1937 – 1938 oraz zagładę Nadberezyńców. Jeszcze do niedawna wydawało się, że będzie pierwszym takim monumentem w Polsce, ale już wiadomo, że ma szansę być drugim. Kilka dni temu obelisk poświęcony zamordowanym Polakom odsłonięto w Sokołach na Podlasiu. W Kołobrzegu społeczny komitet budowy pomnika wsparła Kancelaria Premiera, przekazując na ten cel blisko 900 tysięcy złotych.

- Dlaczego ma powstać w Kołobrzegu? - powtórzył nasze pytanie Krzysztof Nowacki, inicjator budowy pomnika, prezes stowarzyszenia i Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Operacji Antypolskiej NKWD 1937-1938 i Zagłady Nadberezyńców.

- A dlaczego nie? Czy każde miasto, w którym stawia się pomnik Józefa Piłsudskiego osobiście odwiedził Marszałek? Nie mam przodków, którzy żyjąc na Kresach doświadczyli tragedii, jaką ma upamiętnić ten pomnik. A sam pomysł zrodził się z umiłowania historii Polski – powiedział.

- A jeśli mowa o genach, to może po prostu zadziałał gen patriotyzmu – dodał.

Jak nam mówił, wszystko zaczęło się od lektur.

- Wyczytałem, że są tylko trzy tablice w kościołach poświęcone temu, co za sprawą NKWD, wydarzyło się w latach 1937-38. Jak to możliwe, że nikt nie poświęcił ofiarom żadnego monumentu? Zebraliśmy się z rodziną, przyjaciółmi i zdecydowaliśmy o założeniu stowarzyszenia, którego celem będzie budowa pomnika.

Założyli stronę internetową, zadbali o rys historyczny, przybliżający ideę przedsięwzięcia.

„Wiedza wielu Polaków na temat stosunków polsko-sowieckich w XX wieku najczęściej ogranicza się do takich faktów historycznych jak: agresja 17 września 1939 r, deportacje w latach 1940-1941, układ Sikorski Majski i powstanie Armii Polskiej w ZSRS pod dowództwem gen. Władysława Andersa, a nieco później Armii Ludowej pod dowództwem gen. Zygmunta Berlinga,  oraz zbrodnia katyńska – napisał na stronie internetowej stowarzyszenia Witold Danilkiewicz.

- W zbiorowej pamięci mniej znaczące miejsce zajmuje przemilczany w czasach PRL-u dramat Polaków mieszkających na dawnych Kresach Wschodnich I Rzeczypospolitej, którzy po podpisaniu traktatu ryskiego, kończącego wojnę polsko-sowiecką znaleźli się w granicach ZSRR. Ich opór przeciwko sowietyzacji i ateizacji, a zwłaszcza cierpienia jakich doświadczyli w okresie tworzenia kołchozów, odbierania ziemi i stanowiącej apogeum prześladowań – „operacji polskiej” NKWD należą do mało znanych szerokiemu ogółowi Polaków. Niestety nawet teraz nie zawsze pamiętamy o wkładzie Polaków z tzw. Dalekich Kresów w szeroko rozumiany rozwój cywilizacyjny ziem Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Dla nich, zamieszkujących dawne Kresy I Rzeczypospolitej, przebieg granicy wyznaczony traktatem ryskim miał znaczenie fundamentalne. Mimo polskiego zwycięstwa militarnego, linia ta odcinała od Rzeczypospolitej ponad jedna trzecią jej historycznego terytorium. W okresie międzywojennym na terenie ZSRR mieszkało wg polskich szacunków od 1,3 do 1,5 miliona Polaków, których komunistyczny reżim skazał na wynarodowienie, a gdy ta polityka nie przyniosła skutku na zagładę. Polacy byli mordowani, stawali się ofiarami deportacji, skazywani na łagry  oraz więzienie. (...)

Sięgając dalej do materiałów dostępnych na stronach Instytutu Pamięci Narodowej, czytamy: „Pierwsze ludobójstwo popełnione na Polakach rozegrało się na sowieckich bezkresach w latach 1937-1938. Machinę zagłady uruchomił rozkaz numer 00485 ludowego komisarza spraw wewnętrznych Nikołaja Jeżowa, z 11 sierpnia 1937 r. Jej tryby pochłonęły Polaków zamieszkałych na ziemiach wcielonych traktatem ryskim w 1921 roku do Ukraińskiej oraz Białoruskiej SRS oraz tych z Odessy, Kijowa, Moskwy, Petersburga (wówczas: Leningradu), i wreszcie tych z dalekiej Syberii. Mikołaj Iwanow, historyk rosyjskiego pochodzenia zamieszkały w Polsce, obliczył, że w 1937 roku Polak stawał 36 razy częściej przed plutonem egzekucyjnym niż sowiecki obywatel innej narodowości.
Jak podają specjaliści z rosyjskiego Memoriału, w ciągu niespełna 16 miesięcy aresztowano ponad 143 tys. osób, osądzono prawie 140 tys., w tym na śmierć skazano co najmniej 111 091, co daje gigantyczną liczbę 80 proc. oskarżonych.

Liczbę tę, pięciokrotnie przewyższającą liczbę ofiar mordu katyńskiego, należy traktować z ostrożnością, ponieważ dostępu do akt sowieckiego aparatu przemocy wciąż bronią władze Rosji i Białorusi. Niektórzy historycy szacują, że pozbawiono życia dwieście lub więcej tysięcy. Prawie 29 tys. osób skazano, również według źródeł sowieckich, na łagry.

Operacja polska NKWD – kulminacja prześladowań, trwających w większym nasileniu od początku dekady ‒ zamknęła wieko nad trumną Rzeczypospolitej Obojga Narodów, wymordowano bowiem i wygubiono jej potomków”.

Kołobrzeski komitet sięga też do wcześniejszej historii: - W pierwszej połowie lat trzydziestych XX w. tysiące Polaków deportowano jako element niepewny – mówi Krzysztof Nowacki.

- Dotyczyło to także właśnie Nadberezyńców, czyli polskiej szlachty zaściankowej, zamieszkałej nad Berezyną, której losy w rozgrywającej się w latach 1911-1920 powieści „Nadberezyńcy” opisał Florian Czarnyszewicz.

W swoim debiucie literackim, Czarnyszewicz zawarł wątki autobiograficzne. Powieścią zachwycali się m.in. Melchior Wańkowicz, Józef Czapski i Czesław Miłosz. Wydana w 1942 r. na emigracji, w Buenos Aires, nazywana była nawet jedną z najważniejszych i najpiękniejszych powieści XX wieku.

- Opisuje świat, którego dziś nie ma. Tych ludzi albo wymordowano, albo wywieziono na Syberię – mówi Krzysztof Nowacki.

- Dlatego nasz pomnik również im poświęcamy.

Perturbacje z projektem pomnika i lokalizacją

O inicjatywie stowarzyszenia zrobiło się głośno na początku 2019 roku. Wtedy głównie za sprawą projektu pomnika zaprezentowanego przez pomysłodawców i jego autora, Romualda Wiśniewskiego. Chodziło o dość drastyczną formę przekazu. Okazały monument miał przedstawiać klęczącego cywila, z pochyloną do przodu głową i rękami skrępowanymi na plecach. Za nim stała postać sowieckiego oficera NKWD, mierzącego z pistoletu w głowę ofiary. Wtedy kontrowersje wbudziła też proponowana przez inicjatorów lokalizacja – Park Teatralny w dzielnicy uzdrowiskowej, miejsce spacerów i wypoczynku turystów oraz kuracjuszy.

Krzysztof Nowacki irytował się, że przekaz powinien być mocny: - To nie ma być kolejny pomnik, obok którego przejdziemy mniej lub bardziej obojętnie. Chodzi o walor edukacyjny. To historia, o której trzeba pamiętać. To ludzie, o których trzeba pamiętać. Kołobrzeg ma szansę stać się pierwszym miejscem, w którym ich tak godnie uczcimy.

Projekt pomnika ewoluował. Swoje sugestie, by nie eksponować tak bardzo postaci NKWD-zisty, zawarł też w swojej opinii IPN. Dziś przyszły pomnik wygląda już nieco inaczej, ale nadal  jest „mocny”. Postać NKWD-isty ostatecznie zniknęła. Na pierwszym planie pozostała ofiara. Wykuta z brązu, wysoka na ok. 1,8 m postać mężczyzny, „klęczącego nad dołem śmierci”. Na pionowych elementach wykonanych z betonu architektonicznego znajdzie się napis: „Pamięci 200 tysięcy Polaków zamordowanych w latach 1937-1938 w wyniku Operacji Antypolskiej – ludobójstwa dokonanego przez NKWD w Rosji Sowieckiej” i niżej: „Pamięci 500 tysiącom Nadberezyńców, którzy od 1917 roku byli mordowani i wywożeni na Syberię”. Na drugim skrzydle pomnika ma zostać wyryty cytat z „Dziadów cz. III” Adama Mickiewicza: „Jeśli zapomnę o nich, ty Boże na niebie zapomnij o mnie”.

Jest miejsce, są pieniądze

Wybranie ostatecznej lokalizacji też nie poszło gładko. Członkowie komitetu zaakceptowali działkę przy ul. VI Dywizji Piechoty – teren zielony przed kołobrzeskim cmentarzem, przy wyjeździe z miasta w stronę Szczecina. Lokalizację poparła prezydent Anna Mieczkowska (Platforma Obywatelska), ale popierające ją dwa kluby radnych, były przeciw. Jako miejsce pomnika wskazywali cmentarz. Ostatecznie komitet postawił na swoim – miasto udostępniło pod pomnik przestrzeń między wejściem na Cmentarz Wojenny i komunalny. Problemem zostały pieniądze, bo już trzy lata temu koszt monumentu oszacowano na ponad 400 tys. zł.

- Ten już za nami – mówi Krzysztof Nowacki.

- Dostaliśmy blisko 900 tys. zł z Kancelarii Premiera. Jesteśmy bardzo wdzięczni.
 

W dotarciu do premiera Mateusza Morawieckiego pomógł kołobrzeski poseł PiS Czesław Hoc: - Spotkaliśmy się z premierem podczas tegorocznych uroczystości w Cedyni – opowiada poseł.

- Krzysztof Nowacki był ze mną, także Romuald Wiśniewski.

- Pokazaliśmy projekt – dodaje Krzysztof Nowacki. - Premier dał nam zielone światło, a dziś mamy pieniądze. Możemy rozpoczynać budowę.

 
Uroczyste odsłonięcie pomnika ma nastąpić 11 sierpnia 2023 roku. W rocznicę wydania rozkazu, który rozpętał piekło.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera