W Kreślarni wystąpił zespół Kat [zdjęcia]

Mam nadzieję, że po tym występie została przełamana zła passa i od tej pory wszyscy fani metalu będą licznie pojawiać się na takich koncertach. Z dużym zaciekawieniem wybrałem się na ten koncert, gdyż utwory tego zespołu słyszałem bardzo dawno temu - chyba pod koniec szkoły podstawowej.

Perfekcja, a zarazem lekkość z jaką Roman Kostrzewski wydobywał z siebie demoniczne dźwięki, są jedynie dowodem na to że to gwiazda największego kalibru, gdyż innym wokalistom zbliżenie się do takiego poziomu prowadzi prawdopodobnie do uszkodzenia strun głosowych. Co ciekawe, nie byliśmy raczeni tylko typowo blackmetalowymi kawałkami - znalazły się również ballady, jednak tematyka nie była charakterystyczna jak przy rockowych kawałkach - zamiast miłości była śmierć, ból, oraz inne mało przyjemne zagadnienia.

Publiczność jednak chciała więcej ognia, tak więc kiedy wkraczały te wolniejsze, delikatniejsze stylistycznie kawałki - praktycznie każdy nie mógł się doczekać aż muzycy dadzą ognia. Kolejnym plusem dla zespołu jest zaniechanie "pseudo-zejścia" czyli momentu kiedy to teoretycznie kończą grać, a i tak mimo wszystko wracają - bo tak zostało ustalone z organizatorem.

Tym razem Roman Kostrzewski powiedział prosto mostu, żeby fani sobie wyobrazili, że KAT schodzi ze sceny... przez chwile ich nie ma, po czym znowu są... - drwiąc tym samym ze tych sztucznych, wyuczonych bisów - charakterystycznych praktycznie dla każdego większego koncertu. Żałuję jedynie, że nie wskoczyłem w pogo - przy takiej muzyce to zwyczajnie grzech - chociaż czy można tutaj mówić o grzechu kiedy idzie się w niedzielę na koncert Kata?

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport