Na drugiej stronie jeziora Trzesiecko w Szczecinku – mniej więcej na wysokości Kanału Wilczkowskiego – spacerowicze i rowerzyści natkną się nad samym brzegiem na kilkadziesiąt drzew owiniętych folią. Większość z nich to buki, prawie wszystkie zostały wcześniej zaatakowane przez bobry. Mają zdartą korę, gryzonie wgryzły się nawet w pień, choć bukowe drewno jest wyjątkowo twarde.
Folia, jaką je owinięto, nie dotyka bezpośrednio pnia – ktoś zadał sobie sporo trudno, aby tworzywo oddzielić od drewna gałęziami i całość owinąć sznurem. Można się domyślać, że w ten sposób ktoś próbuje chronić drzewa przed bobrami.
- Sprawę znamy od dwóch lat, z naszych ustaleń wynika, że robi to pewna starsza pani, miłośniczka przyrody, która chce ją w ten sposób chronić – mówi Janusz Rautszko, szczecinecki nadleśniczy. – Problem w tym, że tak postępować nie wolno, bo można tak ingerować w ekosystem. Pani drzewa może ochroni, ale zaszkodzi bobrom. Taka już ich natura, że ścinają drzewa. I jeżeli nie ruszą tych owiniętych folią, to wezmą się za inne. Bóbr jest mieszkańcem lasu, jeżeli zetnie jakieś drzewo, choć akurat z bukiem może mieć problem, bo ma twarde drewno, to trudno. Nie możemy w to ingerować, chyba, że zagraża to bezpieczeństwu lub zwierzęta np. niszczą urządzenia przeciwpowodziowe. W tym wypadku musimy to zostawić, tak jak jest.
Leśnicy sami chronią np. specjalnymi osłonkami młode drzewka objadane z przez jeleniowate. Tu jednak sytuacja jest inna. – Rozumiem intencje tej pani, która chce ratować drzewa i sama np. zbiera śmieci w lesie, za co jej dziękuję – Janusz Rautszko musi, że leśnicy po każdej jej akcji zdejmują folię. I tak samo będzie tym razem.
Dekadę temu bobry – gatunek objęty ścisłą ochroną – były w regionie szczecineckim absolutną rzadkością. Dziś, przez nikogo nie zwalczane, rozpleniły się ponad miarę, bo znalazły sobie idealne warunki do bytowania stając się niekiedy szkodnikami.
Tuż obok drogi z Parsęcka do Radomyśla widać z obu stron wielką połać lasu powaloną przez te gryzonie. To już nie pojedyncze drzewa, ale dziesiątki, jeżeli nie setki osik, brzóz i olch, które legły pod bobrzymi zębami.
Nie jest to odosobniony przypadek. W gminach powiatu szczecineckiego jest blisko 20 podobnych miejsc. Zwierzęta nie patrzą, czyja to własność – zadomawiają się, gdy tylko mają warunki podtapiając łąki, pola, lasy. Buszują nawet w miastach – nawet w Szczecinku widywano je w Niezdobnej i na terenie Kronospanu, w Grzmiącej próbowały opanować stawy w środku miejscowości.
Straty – nie tylko w drzewostanie – są wymierne. Niszczone są rowy melioracyjne i inna infrastruktura wodna, uprawy i łąki. Na terenach zagrożonych wylaniem potrafią rozkopać tamy przeciwpowodziowe. Do listy szkodników dodajmy wydry, które także się u nas dobrze czują i z ryb pustosza jeziora.
W obecnym stanie prawnym niewiele można poradzić. Nawet płoszenie gatunków objętych ochroną jest przestępstwem. Można co najwyżej skierować wnioski o odszkodowanie do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska za zalane przez bobry pola i pastwiska. Aby zmusić bobry do odejścia znad Odry kilka razy trzeba im rozebrać tamy – kilka lat temu Zachodniopomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych wydał na to około 600 tysięcy złotych. Wymaga to jednak złożenia wniosku do RDOŚ, w którym trzeba udokumentować zagrożenie, jakie bobry stwarzają. Ostatecznością jest odstrzał zwierząt – także tylko za zgodą RDOŚ. Melioranci w naszym województwie dostali np. pozwolenie na odstrzał 20 sztuk, ale myśliwi nie garną się do polowania na objęte ochroną bobry. Ostatnio o takie pozwolenie starano się w Nadleśnictwie Czarnobór w Szczecinku.
POLECAMY:
Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?