Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Ustroniu Morskim pierogowa akcja - dziewczyny z Odessy lepią warenyky i pielmieni

Iwona Marciniak
Iwona Marciniak
Od lewej: Tamara, Natalia i Katia
Od lewej: Tamara, Natalia i Katia Iwona Marciniak
- Chodziło o to, żeby dziewczynom uwolnić trochę głowy od myślenia o wojnie i zająć ręce, bo nie chciały siedzieć bezczynne – tłumaczy Anna Jakutajć –Wojtalik, sprawczyni pierogowego zamieszania w Ustroniu Morskim. Odzew na hasło rzucone w mediach społecznościowych przerósł jej najśmielsze oczekiwania. – Damy radę, możemy i codziennie lepić – uśmiechają się dziewczyny z Odessy. 10 dni temu zabrały dzieci, psa i ruszyły w długą drogę do sąsiadów, u których nie spadają bomby.

Gmina Ustronie Morskie to swoisty fenomen. Zamieszkuje ją raptem ok. 3,5 tys. osób, a od napaści Rosji na Ukrainę, znalazło tu już schronienie co najmniej 600 uchodźców. Jak wszędzie, to głównie kobiety z dziećmi. Mieszkają w prywatnych domach, w pokojach czy domkach, przeznaczonych zwykle dla turystów. Również w kilku hotelach, które oddały dla uchodźców część pokoi. Pomoc dla nich organizuje wielu ludzi dobrej woli, sołectwo, Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej, kościół, szkoła itd.

Anna Jakutajć- Wojtalik i jej mąż Michał, od kilku lat prowadzą w Ustroniu Morskim „Manufakturę chleba”. Pieką chleby na zakwasie, wypiekane z mąk bio, tylko z polskich młynów. „Każdy chleb zanim trafi do klienta przechodzi długi, bo czasami aż 24h czas fermentacji” – piszą na swojej stronie na Facebooku. Współpracują z Kołem Gospodyń Wiejskich, promują lokalne produkty. Wpis, który 13 marca zamieściła pani Ania, brzmiał tak: „Kochani. Do mojej koleżanki z Ukrainy przyjechały z Odessy siostry z dziećmi. Pomagamy ile się da, ale chcemy pomóc im w zarabianiu pieniążków, aby na dłuższa metę mogły sobie dać radę. Na razie mają mieszkanie, ale niebawem będę musiały coś wynająć same, a to są ogromne koszty. 3 panie i 4 dzieciaków. Wiec myślimy jak tu zorganizować im jakieś dodatkowe prace. Czy bylibyście zainteresowani pierogami ?”

I się zaczęło. Zamówienia posypały się błyskawicznie. Najczęściej okraszone dowodami uznania dla pomysłu i chęci. – Do klientów w Koszalinie, Kołobrzegu dojeżdżamy z chlebami w weekendy – mówi pani Ania, odtąd również pierogowy „kierownik dystrybucji”. – Może dałoby radę częściej..?

Przyjechały do rodziny

Natalia w Odessie pracuje w banku. Jej kuzynka Katia ma swój sklep z artykułami tekstylnymi: - Poduszki, pościele, narzuty… - opowiada gdy dopytujemy o szczegóły. W biznesie pomaga jej mama, Tamara. 200 km od Odessy leży miasto Chersoń, barbarzyńsko niszczone przez Rosjan, bezwzględnych nawet dla ludności cywilnej. Między Odessą, a Chersoniem leży miasto Mikołajów, a w nim mieszka Ola, która od sześciu lat pracuje w Ustroniu Morskim. To ona ściągnęła do Ustronia Morskiego siostrę Tamarę z córką i siostrzenicą, której mama zdecydowała, że jednak zostanie w Odessie. – Nie dałabym rady ich tu zaprosić, gdyby nie ci wspaniali ludzie – mówi nam wzruszona Ola i odciąga na bok. – Proszę to koniecznie napisać! Sami od razu zapytali czy nie chcę ratować rodziny. Otworzyli przed nami domy i serce.

Trzy panie i czwórka dzieci w wieku od 1,5 roku do 14 lat, plus mały szpic, po dwudniowej podróży przyjechały do Ustronia Morskiego i zamieszkały w jednym z pięknych domków, na terenie obiektu o nazwie Osada Family Park. Tu mogą odpocząć, zebrać siły. Ale w ich głowach ciągle wojna. – Codziennie dzwonimy, pytamy czy wszyscy cali i zdrowi – mówią. Gdy rozmawiamy dalej, podkreslają zgodnie, że czują się teraz bezpiecznie, są wdzięczne za ciepłe powitanie i pomoc. – Wszyscy pomagają, dziękujemy bardzo. Ale oczywiście martwimy się co w Odessie i chciałybyśmy jak najszybciej wrócić. Niech wreszcie skończy się ta wojna.

Dwoje dzieci, nastolatki po przyjeździe do Ustronia Morskiego natychmiast wysłano do szkoły – to najlepsza metoda na próbę przepędzenia wojennych traum. One zaczęły szukać zajęcia jako wolontariuszki. Przy segregacji odzieży, przy pieczeniu bułek na drugie śniadania w szkole, dla ukraińskich dzieci, przy lepieniu pierogów, na darmowe, gorące posiłki, które uchodźcom przygotowuje jedna z ustrońskich restauracji. I wtedy pomysł na pierogowy biznes rzuciła pani Ania.

Pielmieni i warenyky

Panie natychmiast zapaliły się do pomysłu. Szefem przedsięwzięcia została pani Tamara: - Skończyła nawet szkołę cukierniczą – mówi patrząc na mamę Katia. Tamara mówi wprawdzie, że to dawne dzieje, ale pierogi to dla niej faktycznie żaden problem . Tłumaczy nam, że robią pielmieni, czyli pierogi z mięsem i warenyky (wareniki), które jak szybko wyczytujemy w sieci, są tradycyjną, ukraińską potrawą narodową. Łączy się ją oczywiście z barszczem. Warenyky mają słony, pikantny, albo słodki farsz. – Przygotujemy różne warianty – mówi Tamara. Chęć do pracy już zadeklarowały kolejne dwie panie, następne mogą dołączyć. Może uda się gdzieś znaleźć miejsce na większą, pierogową kuchnię?

Ich promotorka, Ania, już przygotowała ofertę i cennik - pielmieni z mięsem ( wielkość jak nasze uszka) - 1kg 45 zł;

Pierogi z ziemniakami i cebulką (są większe) - 1.50szt

Pierogi z kapustą 1.50 szt

Pierogi z kasza gryczaną, wątróbką drobiową i cebula.
1.80szt

Odbiór: Koszalin - piątek g. 18

Kołobrzeg - sobota od 18. Ustronie Morskie piątek lub sobota.

Kontakt przez facebookową stronę Manufaktura chleba Ustronie Morskie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kolobrzeg.naszemiasto.pl Nasze Miasto