Pan Marian jest rodowitym Pomorzakiem. Urodził się pod Tczewem 8 września 1939 roku. Mama zmarła, gdy miał 4,5 roku, ojciec ukrywał się przed Niemcami, a dziadek nie podpisał folkslisty i przez to stracił 30-hektarowe gospodarstwo.
Pomorze, podobnie jak Kujawy, Wielkopolska, Śląsk i województwo łódzkie, zostało w październiku 1939 wcielone do Rzeszy i osoby, które nie chciały zadeklarować gotowości zniemczenia się, były stąd zwykle wysiedlane do "polskiego" Generalnego Gubernatorstwa.
- Ale my zostaliśmy w naszej wiosce. Niemcom brakowało robotników. Dziadek pracował więc w tym swoim dawnym gospodarstwie jako niemiecki parobek, a mnie i brata wychowywały ciotki - opowiada pan Marian.
Z wojennego dzieciństwa M. Kamiński dobrze zapamiętał między innymi okupacyjne menu. - Cukier był jbrązowy. Podobno był wzięty ze spalonej cukrowni w Pelplinie - wspomina.
- Zdarzały się sytuacje, że jedliśmy żółtą brukiew gotowaną w zupie, okraszoną zakropką, czasem ze skwareczkami, zwykle jednak samym tylko tłuszczem. Popularna była też zupa na lebiodzie, którą zbierało się po łąkach. Chleb i kawę
robiliśmy sami. Chleb był gruboziarnisty, bo z ziarna mielonego na śrutowniku, ale smaczny. Kawę ciotki wyrabiały ze zwykłego jęczmienia. Ziarna odpowiednio wypalały na patelni, a potem mieliły w ręcznym młynku. Potem zaparzało się tę kawę na wodzie, a przy wyjątkowych okazjach na mleku..
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?