Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka z zapałkami na koszalińskim osiedlu Jamno

Marzena Sutryk
Mieszkańcy Jamna o działającej na osiedlu fabryce zapałek dowiedzieli się po pożarze, który tam wybuchł w 2010 roku.
Mieszkańcy Jamna o działającej na osiedlu fabryce zapałek dowiedzieli się po pożarze, który tam wybuchł w 2010 roku. Archiwum
Mieszkańcy osiedla Jamno w Koszalinie, którzy żyją w sąsiedztwie fabryki zapałek nie chcą takiego zakładu koło swoich domów. - Działamy tu od lat i nikomu nie zagrażamy - mówią właściciele firmy.

O tej sprawie już pisaliśmy. Chodzi o zakład produkcji zapałek, który częściowo działa na posesji należącej do koszalińskiego radnego miejskiego PO Roberta Rokaszewicza. Sam radny tłumaczył już na łamach Głosu, że on wynajmuje firmie pomieszczenie na magazyn, sam tej działalności nie prowadzi i że wszystko jest zgodnie z prawem. Mieszkańcy z kolei są innego zdania. Twierdzą, że zakład działa nielegalnie i walczą o to, by zniknął z sąsiedztwa. W czwartek przyszli też na sesję Rady Miejskiej, by nagłośnić sprawę. Pojawił się także Jerzy Sagatowicz, który jest współwłaścicielem zakładu. Postanowił się bronić.

- W 2007 roku, gdy kupowaliśmy działkę pod dom, nie było mowy, że obok jest fabryka zapałek - mówi Tomasz Piątczak, jeden z mieszkańców. - Dopiero po pożarze w 2010 w tym zakładzie, okazało się, że mamy obok tykającą bombę, że tam są produkowane zapałki. Boimy się o swoje bezpieczeństwo i majątek. Sprawa jest zamiatana pod dywan. Nieoczekiwanie w 2012 ktoś zezwolił na przeznaczenie obiektu na cele produkcyjne i zrobił fabrykę zapałek. Teraz ktoś gmera w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania i będziemy mieli zalegalizowaną fabrykę za oknami.

Co mówi Jerzy Sagatowicz? - Od lat jesteśmy nękani donosami - twierdzi. - Prowadzimy działalność od 2001 roku i wcześniej nie było problemów. A teraz? Po donosach sąsiadów mamy kontrolę za kontrolą. Żadna nie wykazała znaczących uchybień. Trzy razy byli u nas strażacy, dwa razy sanepid, inspektor nadzoru budowlanego - trzy razy, poza tym kontrolował nas wydział ochrony środowiska, inspekcja pracy, wodociągi, straż miejska, policja, sprawa oparła się o prokuraturę. Zrobiliśmy badania, z których wynika, że nasza działalność nie szkodzi zdrowiu, nie ma też zagrożenia wybuchem, nie używamy do produkcji siarki, ani innych ciężkich związków chemicznych. Nie ma nadmiernego hałasu, czy zapylenia. O jakim zagrożeniu my mówimy? A za przykład mogę podać inne ośrodki w kraju, np. Częstochowę, gdzie podobny zakład jest 500 metrów od drogi prowadzącej na Jasną Górę.

Jerzy Sagatowicz tłumaczy jeszcze: - Rozpoczynaliśmy działalność, gdy Jamno było w gminie Będzino. Wtedy obiekt był już przeznaczony pod działalność, ale o innym charakterze, warzywno - ogrodowym. My weszliśmy z zapałkami, zgłosiliśmy to w gminie. Gdy Koszalin przejął Jamno, okazało się, że trzeba pewne sprawy uporządkować, bo nie ma wszystkich dokumentów. Więc wystąpiliśmy z wnioskiem do ratusza o wprowadzenie zapisu, że obiekt jest przeznaczony na działalność produkcyjno - usługową.

O to czy fabryka działa legalnie, czy nielegalnie zapytaliśmy w koszalińskim ratuszu wiceprezydenta Tomasza Sobieraja. - Nie ma żadnej wątpliwości, że zakład obecnie działa nielegalnie - usłyszeliśmy. - Ta działalność nie została wcześniej zgłoszona, jak należy, dopiero po interwencji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego właściciele firmy przystąpili do legalizacji i wystąpili do prezydenta o wydanie warunków zabudowy, które pozwolą na prowadzenie produkcji. Prezydent z uwagi na to, że w otoczeniu działają inne firmy, uznał, że nie ma podstaw, by odmówić i wydał pozytywną decyzję. Ale sprawa w końcu oparła się o Samorządowe Kolegium Odwoławcze, aż w końcu trafiła do sądu i wciąż czekamy na rozstrzygnięcie. Do tego czasu inspektor nadzoru budowlanego wstrzymał procedurę legalizacji.

Czy w takim razie przedsiębiorca może nadal prowadzić produkcję zapałek, skoro urzędnicy twierdzą, że robi to nielegalnie? - Prezydent nie może zamknąć zakładu, inne służby, które prowadziły tam kontrole, mogą zakazać prowadzenia działalności, ale tego - jak widać - nie zrobiły. Wszyscy czekają teraz na decyzję sądu - odpowiada Tomasz Sobieraj. - Natomiast moim zdaniem, jako wiceprezydenta, taka działalność produkcyjna powinna być prowadzona w strefie ekonomicznej, a nie na osiedlu domków jednorodzinnych.

Radni opozycji domagają się ponownego sprawdzenia wszystkiego, co dotyczy kontrowersyjnej działalności. Artur Wiśniewski z PiS wnioskował na czwartkowej sesji o przeprowadzenie kontroli.

Do sprawy wrócimy.

Pismo za pismem

Kluczowe daty w sprawie o wydanie decyzji o warunkach zabudowy dla zmiany sposobu użytkowania budynku magazynowego na budynek produkcyjno-magazynowy przy ul. Koszalińskiej 44A:

* 2.06.2012 - decyzja Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego o obowiązku uzyskania m.in. decyzji o warunkach zabudowy

* 26.06.2012 - złożenie wniosku o warunki zabudowy

* 27.08.2012 - wydanie decyzji

* 14.09.2012 - odwołanie mieszkańców do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Koszalinie

* 5.10.2012 - SKO utrzymało w mocy decyzję o warunkach zabudowy

* 9.11.2012 - skarga mieszkańców do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie

* 25.03.2013 - wystąpienie zastępcy prezydenta miasta do Państwowej Straży Pożarnej, Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, sanepidu o sprawdzenie działalności firmy; nie stwierdzono nieprawidłowości

* 24.04.2013 - dostarczenie wyroku WSA w Szczecinie z 27 marca 2013 uchylającego decyzję SKO w Koszalinie z uwagi na nieprawidłowości proceduralne

* 16.09.2013 - decyzja SKO w Koszalinie utrzymująca w mocy decyzję prezydenta miasta

* 21.10.2013 - kolejna skarga mieszkańca do WSA w Szczecinie; do dnia dzisiejszego brak wyroku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!