Wizyta duszpasterska
Wizyta duszpasterska
Kolęda to popularne w Polsce określenie wizyty duszpasterskiej księdza (proboszcza, wikariusza) w domach parafian. Ale także w domach pomocy społecznej, domach dziecka, internatach, akademikach, koszarach i zakładach karnych. W kościele katolickim do takiej wizyt księży zobowiązuje prawo kanoniczne. Odbywają się one w okresie około Bożego Narodzenia. Związane są z błogosławieństwem dla rodziny i domostwa.
Skazani z celi numer osiem Zakładu Karnego w Czarnem czują się wyróżnieni. Do ich tymczasowego lokum przyjdzie dziś po kolędzie ksiądz kapelan. Gorączkowo porządkują pomieszczenie. Nawet zrobili niewielkie pranie.
Mokre ciuchy wiszą teraz na sznurku w celi, kapie z nich, a oni nie bardzo wiedzą, co z tym fantem zrobić. Przecież w ciągu kwadransa nie wyschnie! W ostatniej chwili panu Staśkowi przypomniało się, że na wrotach celi trzeba jeszcze wypisać pierwsze litery imion trzech mędrców ze Wschodu.
- Mamy kredę, poświęconą w kaplicy przez księdza kapelana - pokazuje biały jej kawałeczek. - Kiedyś u nas w miasteczku było tak, że jak ktoś nie namalował kredą na drzwiach "K+M+B", to ksiądz w ogóle tam nie wchodził - uzasadnia pan Stasiek.
Trzeba przyznać, że cela jest porządnie wysprzątana. Przede wszystkim ze ścian zniknęły nieprzyzwoite zdjęcia i rysunki. Pozostały na niej tylko obrazki z wizerunkami Jezusa i Ojca Pio oraz kilka widokówek. Pan Andrzej trochę się frasuje, że na stoliku więziennym nie może położyć koperty z ofiarą na zbożny cel.
- Bieda aż piszczy - tłumaczy się zakłopotany.
Czas wyjątkowy
Ten "religijny" rok w ZK Czarne jest wyjątkowy: z duszpasterskich wizyt postanowili skorzystać lokatorzy aż 40 cel! Wcześniej tak dobrze nie było w tym więzieniu. A może nawet nigdy. Na przykład w roku ubiegłym kolędy odbyły się w zaledwie trzech celach.
- Wzrost zainteresowania kolędami to zasługa księdza kapelana, który pracuje u nas na etacie od września - podkreśla ppłk Tadeusz Bednarski, wicedyrektor ZK Czarne. - Widać w tym jego rękę.
Kierownik działu penitencjarnego więzienia, mjr Ryszard Włodyka podkreśla, że kolędy są dobrowolne. Mało tego...
- Zgodę na wizytę kapelana w celi muszą wyrazić wszyscy jej lokatorzy, bez wyjątku - tłumaczy.
Ksiądz kapelan Marcin Górski nie chce przypisywać sobie specjalnych zasług w tym względzie. Ot, ogłosił na niedzielnej mszy, że jest możliwość skorzystania z wizyty kapłana w celi. Potem zapisywał chętnych podczas cotygodniowej katechezy.
- Mieszkańcy celi numer osiem jednomyślnie powiedzieli "tak" - zapewnia ksiądz Marcin.
Kolęda jak kolęda
Jak na komendę, skazani spod "ósemki" podrywają się z prycz i stołków, gdy w drzwiach celi widzą księdza kapelana. Zaczyna się normalnie, czyli od wspólnego pacierza. Potem ksiądz błogosławi skazanych. Na zakończenie duchowej części kolędy - przyniesionym ze sobą kropidłem - święci celę i jej lokatorów. Dopiero wtedy przychodzi czas na sprawy organizacyjne i luźniejsze rozmowy. Na wysłuchanie refleksji skazanych i ich wspomnień z wolności.
- W kaplicy zamontujemy skrzynkę, do której będziecie mogli wrzucać liściki do mnie. Piszcie w nich o swoich kłopotach i problemach - oznajmia ksiądz Marcin. - Jedynym cenzorem będę ja. Tylko w listach nie proście, żebym pomógł wam w ucieczce - żartuje.
Powiadomił, że szykuje grupy skazanych do pierwszej komunii świętej i bierzmowania. Tak się złożyło, że w celi numer osiem u komunii byli wszyscy. Natomiast wybierzmowany, niestety, nie jest pan Darek.
- Ja mogę się zapisać do bierzmowania - proponuje skazany. - Będę miał trzecie imię? - podpytuje z ciekawością.
- "Mogę" czy "chcę" iść do bierzmowania, bo to jest zasadnicza różnica - na gorąco tłumaczy kapelan.
Ostatecznie Darek zdecydował się na bierzmowanie, pod warunkiem jednak, że nie będzie mu to kolidowało z - planowanym w więzieniu - kursem na glazurnika.
Dziś takich krówek już nie ma
No, wystarczy tych formalności. Czas trochę powspominać. Artur (kradzieże i rozboje), który na stałe mieszka w Słupsku zapewnia, że na wolności prawie w każdą niedzielę bywał w kościele.
- Tata od dawna nie żyje - mówi ze smutkiem. - Ale my z mamą zawsze, to znaczy co roku, przyjmowaliśmy księdza po kolędzie.
Andrzej (jazda po pijanemu samochodem), który na stałe mieszka na wsi w powiecie drawskim przyznaje, że nie jest wzorowym katolikiem.
- Bo u nas we wsi nie ma kościoła - tłumaczy się. - Kto chciał, to chodził do kościoła do sąsiedniej wsi. A do nas na kolędę ksiądz przyjeżdżał z Drawska Pomorskiego.
Najbarwniejsze wspomnienia ma jednak 65-letni pan Stasiek (wielokrotna jazda po pijaku rowerem), mieszkaniec Leszna. Choćby te z czasów dzieciństwa, gdy jeszcze mieszkał w Górze Śląskiej.
- Nasz proboszcz nie chciał, żeby po niego na kolędę ludzie przyjeżdżali samochodami - Staśkowi łezka w oku się zakręciła na wspomnienie powszechnie lubianego księdza. - Przyjeżdżał taką małą dwukółką, którą ciągnął osiołek. To było w 1957 i 1958 roku. Nawet nie wiem, skąd on wziął tego osiołka. Na lekcje religii zawsze przynosił dużą torbę z cukierkami krówkami. Nawet dzieci partyjnych i milicjantów przychodziły na religię, żeby sobie tych krówek pojeść. Przepyszne były. Dzisiaj takich krówek już nie ma - sentencjonalnie kończy swą opowieść pan Stasiek.
Jeszcze ksiądz Marcin oświadcza, że cela numer osiem jest już ostatnią, w której w tym roku był po kolędzie. Na jej zakończenie każdemu z lokatorów wręczył święty obrazek. Skazani przyjęli je nabożnie i z wdzięcznością.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?