Mówią o sobie "obozowicze". Wśród nich są powstańcy warszawscy, żołnierze AK, cywile, którzy z łapanki trafili do obozów m.in. w Auschwitz-Birkenau, Dachu i Stutthof. Niektórzy z nich spędzili tam 6 lat będąc jeszcze kilkuletnimi dziećmi. Wszystkich łączą tragiczne wspomnienia wojny.
- Naszych przeżyć nie spisałby nikt nawet w tysiącu książek. Piszą je ludzie pracujący w muzeach, różnych instytutach, ale to za mało - mówił podczas spotkania z prezydentem Kołobrzegu Mirosław Firkowski.
Do Kołobrzegu kombatanci przyjechali na zaproszenie fundacji "Znaki Nadziei". Organizacja założona przez niemieckich ewangelików opiekuje się 400 byłymi więźniami obozów koncentracyjnych. Co roku organizują dla części z nich 2 tygodniowe pobyty w sanatoriach. W Kołobrzegu są już po raz ósmy.
- Nasza fundacja postawiła sobie jako zadanie pomoc ofiarom drugiej wojny światowej - mówił nam Peter Galetzka, członek zarządu organizacji, który co roku przyjeżdża do Kołobrzegu. - Kiedyś ci ludzie byli tylko numerami w obozach. Teraz chcemy pomóc im odzyskać utraconą wtedy godność. Zadbać o nich i dać poczucie, że nie zostali zapomniani.
Czy zapomnieli? Większość odpowiada zdecydowanie, że nie. Najgorsze obrazy tego, co przeszli, wracają w snach, przypadkowy impuls potrafi uruchomić lawinę koszmarnych wspomnień. Mimo to dziś nie czują nienawiści.
- Fundacja okazała nam wiele serca. Takiej szczerej i bezinteresownej serdeczności. Takich gestów nie można odrzucić, trzeba przebaczyć - mówi na Zofia Mączyńska , więzień numer 59338 obozu w Ravensbruck.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?