Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o Koszalin, czyli jak prezydent Jedliński z senatorem Gawłowskim musieli się pogniewać na siebie

Jakub Roszkowski
Jakub Roszkowski
Wiadomo z całą pewnością, że konflikt trwa od jakiegoś czasu. Wciąż jednak - choć poszlak jest kilka - nie wiadomo na pewno dlaczego panowie się pokłócili...
Wiadomo z całą pewnością, że konflikt trwa od jakiegoś czasu. Wciąż jednak - choć poszlak jest kilka - nie wiadomo na pewno dlaczego panowie się pokłócili... Radek Koleśnik
Od kilku dni miasto żyje konfliktem, jaki narodził się pomiędzy prezydentem Koszalina Piotrem Jedlińskim a senatorem ziemi koszalińskiej Stanisławem Gawłowskim.

Sprawę szeroko opisaliśmy kilka dni temu. Zaraz ją przypomnimy, ale najpierw kilka nowych spraw.

Czytaj także: Polityczny konflikt w Koszalinie. Senator Gawłowski kontra prezydent Piotr Jedliński

Wiadomo z całą pewnością, że konflikt wybuchł dużo wcześniej. Wciąż jednak - choć poszlak jest kilka - nie wiadomo na pewno dlaczego panowie się pokłócili. Wprawdzie senator Gawłowski zapewnia, że wojny żadnej nie ma, on nie rozmawiał z prezydentem Jedlińskim już od prawie roku, a jego konferencje, na których strzela w Jedlińskiego jak w kaczkę, to jedynie konieczność, bo musi bronić dobrego imienia Platformy Obywatelskiej, którą Jedliński wplątuje w podejmowane przez niego złe decyzje, to jednak fakty przeczą jego tezie o zwykłej grze politycznej. Co ciekawe, Gawłowski jest senatorem niezależnym, a Jedliński jest prezydentem Koszalina z poparciem właśnie PO i Koalicji Obywatelskiej...

- To jest wojna i nie ma co do tego żadnych wątpliwości - mówi nam osoba związana z prezydentem Jedlińskim. - Te konferencje, na których próbuje oczernić prezydenta, są ewidentnie wojną i to wypowiedzianą oficjalnie.

W tekście napisaliśmy, że ta wojna może być łabędzim śpiewem jednej ze stron. Czytelnicy zarzucili nam, że nie rozwinęliśmy tego tematu. I rzeczywiście. Oddajmy więc ponownie głos naszym informatorom: - Niestety, na panu senatorze ciążą zarzuty prokuratorskie, więc jego pozycja, niedawno naprawdę najwyższa, dziś traci na wartości. On wie, że traci władzę, traci wpływy, to więc jest jego atak wyprzedzający, ale ja uważam, że to jego łabędzi śpiew. Tak jak już ktoś powiedział, on chce zdobyć Pole Position, pierwsze miejsce w wyścigu w następnych wyborach na prezydenta. Dlatego chce za wszelką cenę oczerniać Jedlińskiego - uważa nasz rozmówca. Nie jest to odosobniona opinia, ale są też inne. Zależy z której strony zapytamy.

Oto, co mówił nam senator Gawłowski: - Proszę napisać tak: Piotrze! Przyjacielu! Zmień doradców! Bo źle ci doradzają i brniesz w ślepy zaułek - to oczywiście apel do prezydenta Jedlińskiego. - Ja patrzę na to, co robi Jedliński, z dużym zaniepokojeniem. Wmanewrowano go w przegrane konflikty, choćby z sąsiednimi gminami w sprawie powiększenia miasta, i teraz ma problem. Jak to się mówiło? Cnotę stracił, a rubla i tak nie zarobił... Chyba tak to było. Ale przecież nie o te gminy idzie - tłumaczył nam.

Senator twierdzi, że z Jedlińskim nie rozmawiał już od prawie roku. I zapewnia, że nie prowadzi z nim żadnej wojny, a jedyne, co go oburza, to fakt, że w mieście podejmowane są złe decyzje, którymi mieszkańcy obarczają Platformę Obywatelską.

- Ja muszę więc tłumaczyć, że wysokie opłaty za parkingi, brak zaangażowania w sprawie lotniska czy zaniedbania związane z wiaduktami to decyzje Jedlińskiego, a nie partii. Ostatnio bliżej mu chyba do PiS. Chwalił posłów Hoca, Szefernakera - przypominał nam senator.

Przypomnijmy teraz, co powiedział nam prezydent Piotr Jedliński: - Ja nie rozumiem działań podejmowanych przez pana senatora. Przyjmuję je z zaskoczeniem, ale i smutkiem. Jak widać, mają one wpływ na zachowanie części środowiska związanego z Koalicją Obywatelską (przynajmniej sześcioro radnych miejskich KO w Koszalinie stanęło murem za Gawłowskim - dop. red.). Tym bardziej zaskoczony jestem powołaniem przez senatora nowego stowarzyszenia politycznego. Czasy pandemii są bardzo ciężkie. Dla dobra Koszalina potrzebny jest spokój i dobra współpraca wszystkich środowisk, niezależnie od barw politycznych.

Jedliński nie powiedział co, według niego, jest powodem konfliktu.

Ważną kartą w tej grze jest na pewno Artur Wezgraj, kanclerz Politechniki Koszalińskiej, ale w tym rozdaniu ważniejsza jest jego funkcja radnego wojewódzkiego oraz byłego kandydata na prezydenta Koszalina. W tej grze wspiera on Jedlińskiego. Jego komentarz jest mocny, został opublikowany kilka dni temu w internecie.

- Polityk po przejściach z aferą melioracyjną, chorwacko-apartamentową, zegarkową, z historią spalarni w Koszalinie, likwidacją przychodni rehabilitacyjnej i kilku innych osiągnięciach postanowił uszczęśliwić koszalinian - pisze Wezgraj. - Przestał mu się jednak podobać prezydent miasta, który śmiał mieć odmienny pogląd na to, kto jest godny zasiadać w parlamencie i w ostatnich wyborach, uznając rzeczonego polityka za niewartego tego zaszczytu, poparł innych kandydatów. Śmiał mieć inny pogląd, więc Gawłowski, bo o nim tu mowa, postanowił rozwalić jedność lokalnego obozu politycznego w imię władzy dla samego siebie - nie owija w bawełnę radny Wezgraj. - Senator założył stowarzyszenie „Kocham Koszalin” - pisze jeszcze dalej.

- Do udziału zaprosił wicemarszałka Sobieraja, kilku radnych lokalnych. Radni podłączeni do jego obozu już realizują plan wyburzania, kontestując w ramach wojny z prezydentem budżet miasta. Patrząc na skład zarządu tego stowarzyszenia, nikt nie uwierzy w deklarację określoną nazwą. Sprawa jest jasna, gra idzie o przyszłe wybory samorządowe. Sam Gawłowski nie bardzo może liczyć na miejsca na listach parlamentarnych, uznał więc, że może powinien zostać prezydentem. To wprawdzie nie tak ważna fucha, ale pozwala zostać w polityce. Wszak poza nią nie ma szans na godziwe utrzymanie. Jeszcze mami swoich sojuszników, że to nie on jest kandydatem, że chodzi o wicemarszałka, a oni w to wierzą, chociaż plan jest widoczny jak na dłoni. Niektórzy są przekonani, że uczestniczą w wielkim uczciwym programie poszukiwania dobra ogólnego, ale to tylko nieliczni.

Ludzie związani z senatorem na zarzuty i komentarz Wezgraja machają ręką, przypominając, że Wezgraj wciąż ma jakąś zadrę w sercu, związaną z Gawłowskim. Sam senator nam również powiedział, że komentarzy Wezgraja nie czyta i tym bardziej nie skomentuje.

- Przychodzą do mnie do biura senatorskiego ludzie i mówią, że głosowali na Platformę Obywatelską, a my im teraz serwujemy podwyżki podatków. No to muszę nagłaśniać, że to nie jest decyzja Platformy, tylko Jedlińskiego - próbował tłumaczyć nam senator.

Przypomnijmy, był już wiceprezydentem Koszalina za kadencji Mirosława Mikietyńskiego. Był też komisarzem w gminie Mielno, gdy odwołano jej ówczesnego wójta. Pełnił też funkcję posła, wiceministra środowiska, sekretarza w PO. Pytamy go o listę wyborczą PO do parlamentu z wyborów w ubiegłym roku. Wtedy, ta koszalińska lista, była w ostatniej chwili dwukrotnie zmieniana. Nasi rozmówcy sugerują, że konflikt między Jedlińskim a Gawłowskim miał źródło właśnie w tej liście, a przede wszystkim w nazwiskach, które się na niej pojawiły wysoko wbrew woli Gawłowskiego.

- O tę listę wyborczą do parlamentu zahaczają? - dopytywał nas Gawłowski. - Ja nie mam wątpliwości, że ona była rzeczywiście źle stworzona. Ale nie miałem na nią wpływu. Proszę jednak zauważyć: jedyna dwójka z listy PO, która nie weszła do parlamentu, to dwójka z listy w Koszalinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo