Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojsko zgubiło drona wartego 100 tys. zł. Szukają go agenci kontrwywiadu [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne www.dziennikzachodni.pl
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że od 3 dni na terenie powiatu szczecineckiego intensywnie pracują agenci kontrwywiadu wojskowego wspomagani przez policję. W sumie około 20 osób, których zadaniem jest odnalezienie drona, jaki wojsko zgubiło gdzieś na rozległym obszarze powiatu. Ze zrozumiałych względów, akcja jest otoczona głęboką tajemnicą. Podpułkownik Artur Goławski, rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, potwierdza, że w miniony wtorek zaginął nieuzbrojony bezzałogowy statek powietrzny Fly Eye (Latające Oko) będący na wyposażeniu polskiej armii. - Kilkanaście minut po starcie nad lotniskiem w Nadarzycach koło Bornego Sulinowa doszło w nim do awarii zasilania - mówi. Dron odleciał w kierunku północno-wschodnim, czyli w stronę Bornego, Szczecinka i Czarnego. To w dużej mierze rozległe obszary dawnego poligonu wojsk radzieckich i - nieco dalej - polskich. Słowem: pustkowia, lasy, wrzosowiska i liczne jeziora. Szukanie tu kilkumetrowego drona przypomina poszukiwanie igły w stogu siana. Zwłaszcza, że nie wiadomo, jak daleko mógł dolecieć - zasięg tego typu maszyn wynosi około kilkudziesięciu kilometrów. Rzecznik Dowództwa Generalnego zapewnia, że armia ma system śledzenia dronów, które ułatwiają poszukiwania. Na razie jednak go nie znaleziono. - Nikomu nie spadł na podwórko, nikt nie zgłosił jego znalezienia, więc szukamy dalej - mówi ppłk Artur Goławski. Zapewnia też, że Fly Eye nie przenosił broni, na ziemi nie stanowi zagrożenia, pod warunkiem zachowania środków bezpieczeństwa. Dron ma za to głowicę obserwacyjną. Co wiadomo o dronach, czyli bezzałogowców, używanych przez polską armię jako środek rozpoznawczy i do wspomagania systemów kierowania ogniem? Są to niewielkie statki powietrzne kierowane przez operatora z ziemi. I właśnie zerwanie łączności z operatorem jest najczęściej powodem zagubienia dronów. Nasze wojsko na razie dysponuje dronami nieuzbrojonymi, ale w planach ma zakup także takich przenoszących broń. W sumie mamy kilkadziesiąt takich statków powietrznych, już około 10 lat temu używaliśmy ich w Afganistanie. To głównie Orbitery, sprzęt izraelskiej firmy Aeronautics, ale także Scan Eagle amerykańskiego Beoinga i polskie Fly Eye. W Mirosławcu na pograniczu Pomorza Zachodniego i Wielkopolski stacjonuje Dywizjon Rozpoznania Powietrznego. Zasięg naszych dronów jest tajemnicą, ale wynosi kilkadziesiąt kilometrów i mogą się utrzymywać w powietrzu kilka godzin godzin. Fly Eye firmy WB Electronics jest wykonany z kompozytów, waży około 11 kilogramów, rozpiętość skrzydeł prawie 4 metry i może latać na pułapie do 6 kilometrów z prędkością do 170 km/h. Maszynę można wystartować z ręki, jest więc przydatny na terenach leśnych. Stanowi użyteczne urządzenie, bo jest bardzo trudny do wykrycia, większość lotu szybuje bowiem w powietrzu. Nasza armia używa ich od roku 2010, dwa lata temu zakupiono kilkanaście nowych zestawów. Jeden kosztuje około 100 tys. zł. W maju zeszłego roku podobny sprzęt zaginął nad poligonem koło Torunia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!