Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrócili z Niemiec głodni, oberwani. I wściekli.

Marian Dziadul [email protected]
Henryk Olczak i kilkunastu innych mieszkańców Pomorza przeżyło w Niemczech gehennę. Twierdzą, że trafili tam do obozu pracy.
Henryk Olczak i kilkunastu innych mieszkańców Pomorza przeżyło w Niemczech gehennę. Twierdzą, że trafili tam do obozu pracy.
Byli przekonani, że udało im się uchwycić Pana Boga za nogi. Wieloletnia wizja odbudowy Lipska za dwa i pół tysiąca euro miesięcznie działała na wyobraźnię.

OPINIA

OPINIA

Henryk Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej
w Koszalinie:

Przede wszystkim ci panowie powinni skierować zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Może to być powiadomienie zbiorowe, pod którym wszyscy musieliby się podpisać i podać swoje adresy. W związku z tym, że ewentualne roszczenia dotyczyłyby mieszkańca Starych Bielic, właściwym miejscem złożenia zawiadomienia powinna być Prokuratura Rejonowa w Koszalinie.

Marzenia o godziwym życiu i świetlanej przyszłości ich rodzin prysły już po miesiącu. Robotnicy budowlani z Pomorza padli ofiarą perfidnego oszustwa.

Henryk Olczak, mieszkaniec okolic Koszalina, gdy opowiada o swojej gehennie w Niemczech, cały się trzęsie. Twierdzi, że nie da się opisać słowami tego, co tam przeżyli: on i kilkunastu innych chłopaków z Pomorza, którzy utworzyli brygadę do odbudowy zdewastowanych kamienic w niemieckim Lipsku.

- Heniek nie może teraz spać po nocach - tłumaczy Dorota, żona pokrzywdzonego. - Cały czas to przeżywa. A taki był szczęśliwy, gdy dostał tę pracę

Miało być eldorado
Na początku sierpnia odpowiedzieli na anons prasowy firmy z Berlina, poszukującej polskich budowlańców. Na spotkaniu z pośrednikiem usłyszeli, że będą zarabiać po dwa i pół tysiąca euro miesięcznie i już w pierwszym tygodniu pracy otrzymają po pięćset euro na bieżące wydatki. To ich zadowalało.

- W sobotę spotkaliśmy się z szefem, w niedzielę wyjechaliśmy do Lipska, a z samego rana w poniedziałek już pracowaliśmy na budowie - opowiada Tadeusz
Kuczko spod Białogardu.

- Ja decyzję o wyjeździe podjąłem w ciągu godziny - dodaje Henryk Olczak.
Na wstępie przekazali "szefowi" upoważnienia do założenia - w ich imieniu - jednoosobowych spółek budowlanych. Tłumaczył im, że taki rodzaj zatrudnienia w Niemczech będzie dla nich korzystniejszy.

- Tyraliśmy od świtu do nocy: po jedenaście godzin dziennie. Tylko w soboty krócej - przyznaje pan Tadeusz. - Czasami to aż w głowie mi się kołowało. Trochę z głodu, a trochę od harówy. Co tu gadać, facet zrobił z nas niewolników.
- Po tygodniu, jak ochłap, rzucił nam po sto euro - panu Henrykowi z nerwów aż łzy się cisną do oczu.

Nędzny kawałek podłogi
Skoszarowani w jednym pokoju kamienicy w Lipsku, spali na podłodze na starych materacach. Na szczęście przywieźli sobie koce z Polski, to mieli się czym przykryć.
- Szef obiecywał, że załatwi nam łóżka. Na obietnicach się skończyło - macha ręką pan Henryk.

Z polskich domów przywieźli też trochę jedzenia. Nie ukrywają, że to ich uratowało. - Pozdychalibyśmy tam z głodu - mówi dosadnie Tadeusz Kuczko.
Na początku pobytu w Lipsku nawet nie mieli na czym zagotować wody na herbatę! Na śmietniku udało im się znaleźć kuchenkę elektryczną.
- Dobra była - chwali pan Heniek. - Miała dwa palniki. Na raz można było zagotować więcej wody

Po kilku tygodniach obozowego życia głód zajrzał im w oczy. Wtedy zaczęli mocniej naciskać "szefa", żeby im wreszcie wypłacił obiecywane pieniądze.

- A to jutro miał zapłacić, a to pojutrze - opowiada Henryk Olczak. - Pamiętam, pukamy do niego w niedzielę rano, żeby dał nam chociaż po parę euro, bo kiszki marsza grają. A on krzyczy: - Nie wiecie, że dzisiaj jest niedziela?! I zatrzasnął drzwi przed nosem.

Konsulu, ratuj!

Po prawie miesiącu okazało się, że Pomorzacy harują w Niemczech na czarno. I bez ubezpieczenia! Wygłodniali, załamani i bez grosza w kieszeni postanowili szukać ratunku w polskim konsulacie w Lipsku.

- Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że panowie, którzy się do nas zgłosili, są ofiarami oszustwa - przyznaje wicekonsul Katarzyna Sokołowska. - W proceder zamieszana jest firma z Berlina i jej polski pośrednik. O sprawie powiadomiliśmy odpowiednie niemieckie urzędy.

Robotnicy otrzymali od pani konsul po 40 euro pożyczki na powrót do kraju.

Wezmę z nim rozwód
"Szef" to Cezary S., mieszkaniec Starych Bielic pod Koszalinem. To on był pośrednikiem berlińskiej firmy. Winą obarcza jednak robotników.
- Nie dali mi po 26 euro, żeby założyć im spółki - tłumaczy się.
Jednak nie potrafi sensownie wyjaśnić, dlaczego w takim razie dopuścił ich do pracy na niemieckiej budowie. Nielegalnie i bez ubezpieczenia! - To był mój jedyny błąd - bagatelizuje.

Dotarliśmy do pisma, jakie Cezary S. wysłał do konsulatu w Lipsku. Skarży się w nim na spółkę w Berlinie, że "przeszkadza w terminowym wykonaniu prac" i "wyłudza pracę bez zapłaty". Jednak już w telefonicznej rozmowie z nami "szef" wychwala swojego berlińskiego pracodawcę. Nie ukrywa, że jest zainteresowany kontynuowaniem z nim współpracy. - Do remontu mamy jeszcze cały szereg kamienic - przyznaje.

Diametralnie inne zdanie na temat niemieckiej ekspansji męża ma Krystyna S., która w jego imieniu prowadzi firmę w Starych Bielicach. - On nas puści z torbami - mówi. - Ja mu powiedziałam, że jak weźmie do remontu jeszcze jedną kamienicę w Lipsku, to ja wystąpię o rozwód.

Narażał ich zdrowie i życie
11 lat temu Henryk Olczak miał bardzo groźny wypadek: na budowie w Koszalinie załamał się dźwig. Urwany kawałek żelastwa uderzył go w głowę.
- Miałem wtedy 26 lat, a w domu trzy małe córeczki - pan Henryk zamyśla się na dłuższą chwilę. - Cudem przeżyłem. Lekarze usunęli mi krwiaka z mózgu. Długo miałem sparaliżowany bok. Latami przechodziłem rehabilitację. A jak teraz pomyślę, że w Niemczech robiłem bez ubezpieczenia - łamie mu się głos. - W razie czego córki nie dostałyby po mnie renty.

Szczególnie często panu Henrykowi przed oczami jawi się taki obrazek z budowy w Lipsku: stoi na dwóch chybotliwych deskach i muruje komin wysokiej kamienicy. Na samo wspomnienie jeszcze dziś cierpnie mu skóra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!