Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrzesień 39. Pełnił służbę pod Bytowem. Zginął 1 września jako jeden z pierwszych polskich żołnierzy

Sylwia Lis
Ignacy Wasielewski. Jako jeden z pierwszych Polaków oddał we wrześniu 1939 roku życie za wolność ojczyzny.
Ignacy Wasielewski. Jako jeden z pierwszych Polaków oddał we wrześniu 1939 roku życie za wolność ojczyzny. Fot. Archiuwm
Jednym z pierwszych żołnierzy, który zginął pierwszego września 1939 roku, był Ignacy Wasielewski Zastrzelono go w Szymankowie. Przed wojną pełnił służbę na strażnicy w podbytowskim Jamnie.

Na terenie powiatu bytowskiego znajduje się wiele śladów świadczących o nadgranicznym charakterze tych ziem. Jeszcze dziś stoi kilkadziesiąt budynków, które wcześniej służyły Polakom, jak i Niemcom za urzędy celne i mieszkania służbowe ówczesnych funkcjonariuszy. I to właśnie polscy celnicy i strażnicy graniczni najczęściej jako pierwsi stawali się ofiarami niemieckiej napaści. Tak było również w przypadku Ignacego Wasielewskiego, który służył w podbytowskim Jamnie, strzegąc granicy pomiędzy dawnym powiatem kartuskim i niemieckim wówczas Bytowem.

Powrót na Pomorze
Ignacy Wasielewski urodził się 31 lipca 1893 roku w zaborze pruskim w miejscowości Morownica. Jak każdego młodego mężczyznę wcielono go do cesarskiego wojska. Był to rok 1913. Po wybuchu wojny skierowano go na front zachodni. W marcu 1915 roku został ranny w bitwie pod Sedanem. Po leczeniu ponownie został skierowany na front i po półrocznej służbie pierwszego grudnia 1915 został pojmany przez Francuzów. Gdy w 1917 roku we Francji formowana była armia generała Hallera, wstąpił w jej szeregi, walcząc do końca wojny przeciwko swym dawnym „towarzyszom” broni. Ta decyzja spowodowała, że w 1919 roku znalazł się na polskim Pomorzu, a w 1920 roku został pogranicznikiem, organizacyjnie podlegał 4. pułkowi Wojskowej Straży Granicznej w Kościerzynie i razem z kilkoma kolegami z Wielkopolski skierowany został na posterunek w Jamnie.

Pod Bytowem służył aż do sierpnia 1939 roku. W międzyczasie w 1934 roku ożenił się z miejscową panną z Jamna – Agnieszką Pałubicką. Mieli sześcioro dzieci. Przedwojenna służba na granicy nie należała do łatwych. Szczególnie pod koniec lat 30. w dobie szalejącego kryzysu gospodarczego. Jednak państwowa posada należała do jednych z najatrakcyjniejszych. Jej ranga równała się pracy policjanta, czy wręcz przysłowiowego aptekarza. Ale strażnicy na co dzień musieli nadstawiać karku, walcząc z szalejącym przemytem. Państwo polskie za wszelką cenę starało się chronić swoją odbudowującą się gospodarkę. Zaś pokusa szybkiego granicznego zarobku czyniła przemyt bardzo opłacalnym, mimo grożącego niebezpieczeństwa konfiskaty mienia i surowych kar łącznie z więzieniem. Dzisiaj może się nam to wydawać śmieszne, lecz przed wojną priorytetem była ochrona rodzimego rynku zapałczanego lub cukrowego. Często też zapalniczki, jak i „sacharyna niemieckiego pochodzenia” były przedmiotem nielegalnego szmuglu. Innym towarem, który szmuglowano na niemiecką stronę, było mięso i zdarzało się tak, że celnicy łapali przemytnika z przysłowiową świnią na plecach. Zaś od jesieni do świąt bardzo opłacalne było przemycanie do Niemiec żywych gęsi. Z Niemiec szmuglowano rowery, radia, lampy naftowe. Clić trzeba było również karty do gry. Nic więc dziwnego, że na granicy często dochodziło do strzelaniny pomiędzy strażnikami i przemytnikami (i to nie tylko niemieckimi, lecz również polskimi). Zwłaszcza że przemyt miał swoją zorganizowaną strukturę, która dawała zarobek wielu osobom. Strażnicy zakochiwali się w miejscowych dziewczynach – Kaszubkach, brali ślub, ale nigdy nie traktowano ich jak swoich i ludzie do niebieskich zaufania nie mieli. Nie pomogły nawet akcje społeczne, edukacyjnie i charytatywne na rzecz lokalnej społeczności.

Trudna decyzja
W sierpniu 1939 roku rodzina strażnika opuściła miejscowe mieszkanie i udała się do Wielkopolski. W tym też czasie Ignacy Wasielewski na ochotnika zmienił miejsce pracy i przeniósł się do „wrzącego kotła”, czyli na granicę Polski i Wolnego Miasta Gdańska. Rozkazy rzuciły go do Szymankowa, gdzie zakwaterowano go na piętrze dworca PKP. Przez stację kursowały pociągi tranzytowe pomiędzy Tczewem a Malborkiem.

Sytuacja tutaj była trudna. Bano się niemieckiego ataku, jednak nie chciano prowokować przeciwnika, dlatego celnikom zlecono obserwacje ruchów wroga po drugiej stronie granicy. W Szymankowie było to szczególnie ważne, gdyż w tym miejscu znajdowały się dwa mosty przez Wisłę. Polacy zdawali sobie sprawę z tego, że w przypadku uchwycenia nietkniętych mostów hitlerowcom bardzo szybko uda się przetransportować wojska na polską stronę. Dlatego plan strategiczny przewidywał, że w chwili, gdyby Niemcy chcieli je zająć, celnicy mają podnieść alarm i wystrzelić rakiety sygnalizacyjne, które będą sygnałem do wysadzenia mostu. W tajemnicy saperom II Batalionu Strzelców z Tczewa udało się go zaminować. Strategiczne znaczenie obu mostów znali także Niemcy, którzy podstępem chcieli je zająć.

Plan był prosty. Jednym z pociągów jadących z Malborka przyjechać miał oddział szturmowy, który po cichu (i przy pomocy miejscowych Niemców) zlikwidować miał Polską załogę. W nocy z 31 na 1 września 1939 Niemcy poprosili Polaków pod byle pretekstem o przysłanie dwóch parowozów, które po przetoczeniu wagonów miały wrócić do Tczewa. Faktycznie Niemcom udało się zająć parowozy i rozbroić polskich kolejarzy. Jednak zajęło im to więcej czasu, niż przewidywali, co było przyczyną zwrócenia uwagi na spóźniony pociąg i wystrzelenia rakiety sygnalizacyjnej przez Wasielewskiego. Kolejarzom udało się również skierować parowozy na ślepy tor, co dało polskim saperom czas na wysadzenie mostu. W tym czasie bojówka niemiecka otoczyła stację w Szymankowie i w pierwszej kolejności jej ofiarami padli Wasielewski, którego zabito w zemście za wystrzelenie rakiety i wysadzenie mostu.

Łącznie na stacji miejscowa bojówka zabiła 21 osób (w tym dwie kobiety). Jeszcze tego samego dnia ciała zasypano w niedalekim rowie z obraźliwą tablicą „tu spoczywa polska mniejszość”. Później faszyści urządzili w tym miejscu śmietnik.
W 1947 roku ciała ekshumowano i przeniesiono na cmentarz w Gdańsku Zaspie. Szczątki bohatera z podbytowskiej wsi w końcu znalazły godne miejsce pochowku.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera