Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspomnienie Janka Stawisińskiego

(asia)
Radek Koleśnik
Od jego śmierci minęło 30 lat, ale pamięć o Janku Stawisińskim jest wciąż żywa. Hołd oddał mu jego rodzinny Koszalin i górnicy z kopani Wujek.

Miejsc upamiętniających Janka Stawisińskiego jest w Koszalinie kilka. To ulica jego imienia, a przy jej skrzyżowaniu z ul. Zwycięstwa głaz z pamiątkową tablicą. To również tablica w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. 30 lat po jego śmierci w tych miejscach zapłonęły znicze i pojawiły się kwiaty. Wiązanki złożono również na grobie Janka Stawisińskiego na koszalińskim cmentarzu. W kościele pw. Św. Kazimierza odprawiona została uroczysta msza święta.

- Przypomnę słowa mamy Janka, która chciała, by ulica ta była przede wszystkim bezpieczna - powiedziała Danuta Czernielewska, przewodnicząca Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" w Koszalinie podczas uroczystości obok obelisku przy ul. Stawisińskiego.

- Śmierć Janka, to była śmierć, abyśmy mogli żyć dziś w wolnej Polsce - oświadczył zastępca prezydenta miasta Przemysław Krzyżanowski, który złożył kwiaty przed głazem.

Do Koszalina, by wspomnieć pamięć Janka, przyjechała delegacja górników z kopalni Wujek. - W ten sposób oddajemy hołd jemu i ośmiu innym górnikom, którzy stracili życie walcząc o niepodległą Polskę - powiedział nam Andrzej Grolik, przewodniczący KZ NSZZ "Solidarność" KWK Wujek. - Oni walczyli o niepodległość, ale też dobrobyt. Nie o to, co dziś mamy Polsce, ale o prawdziwy dobrobyt. Jedno wiem na pewno, będziemy tu co rok, ze sztandarem, by wspomnieć naszych kolegów.

Członkowie rodziny Janka Stawisińskiego dziękowali władzom miasta za to, że nie bali się upamiętnić w mieście tego tragicznych wydarzeń z grudnia 1981 roku i w mieście nie brak miejsc, które przypominają jego historię.

Janek Stawisiński był koszalinianinem. Do pracy na Śląsku w kopalni węgla kamiennego namówił go kolega. 16 grudnia 1981 roku, gdy doszło do pacyfikacji kopalni przez oddziały ZOMO, został ranny. Pocisk trafił go w głowę. Został przewieziony do szpitala w Szopienicach. Tam leżał anonimowo, jako Górnik nr 1. Milicjanci kazali górnikom milczeć, nie zawiadamiać rodziny chłopaka o tragedii. Janek z Szopienic trafił do szpitala w Ochojcu. Było jednak za późno. Zmarł w szpitalu 25 stycznia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!