Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wykorzystywał seksualnie własną córkę. Miał wyjść na wolność z powodu... słabego wzroku

wie
Alexas_Fotos/cc/pixabay.com Następne
Robert M. odsiedział wyrok 10 lat więzienia za to, że wykorzystywał seksualnie syna i córkę, odkąd skończyła trzy lata. Dziewczynkę miał zmuszać także do odbywania stosunków z psami, a pedofilskie (a zarazem zoofilskie) filmy porno potem rozpowszechniał. Na wolność miał mu pomóc wyjść... rzekomo słaby wzrok.

Przed sądem M. odpowiadał w w 2007 roku za trwający przez dekadę koszmar w Kołobrzegu, którego ofiarą w znacznej mierze padła jego 14-letnia wówczas córka. Od trzeciego roku życia ojciec miał ją zmuszać do obcowania płciowego oraz tzw. innych czynności seksualnych, w tym odbywania stosunków z psami.

Więcej o sprawie: Bestia, nie ojciec

10-letni wyrok mężczyzna zakończył w areszcie śledczym w Starogardzie Gdańskim i początkowo – mimo wniosku dyrektora zakładu o jego dalszą izolację - 52-letni dziś Robert M. miał z czasem wyjść na wolność uznany za osobę podlegającą ustawie o nadzorze prewencyjnym, czyli terapii odwykowej na oddziale dziennym a później ambulatoryjnym w gdańskim ośrodku. Powodem takiej decyzji Sądu Okręgowego w Gdańsku był m.in. fakt, że mężczyzna ze względu na słaby wzrok, miał nie stanowić dużego zagrożenia. Przełomowe okazało się jednak drugie badanie przez biegłych poprzedzone specjalistyczną ekspertyzą okulistyczną.

- Ustalono przy pomocy specjalistycznych badań, że poziom niedowidzenia uczestnika postępowania nie jest tego rodzaju, który by pozwalał go uznać za osobę poważnie niedowidzącą, która miałaby zaburzone postrzeganie świata zewnętrznego. Należy powiedzieć, że pan uczestnik, który do tej pory z sądem komunikował się pismami sporządzanymi przy pomocy alfabetu Braille’a zaczął pisać już pisma alfabetem dla osób widzących – powiedziała relacjonując postępowanie sędzia Barbara Lewandowska z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który wydał w sprawie we wtorek prawomocne postanowienie. Ustaliliśmy, że M. w trakcie postępowania korzystał także z białej laski – mającej uwiarygadniać go jako osobę niewidomą lub bliską tego stanu.

Jak wyjaśniła sędzia ewentualne zagrożenie dla społeczeństwa jakie miał stanowić Robert M. ocenił wówczas inny zespół 4 specjalistów m.in. z dziedzin psychologii, seksuologii i psychiatrii. Tym razem opinia była miażdżąca:

- Stwierdzono u uczestnika postępowania brak upośledzenia umysłowego, pierwotne zaburzenie osobowości o typie dyssocjalnym, natomiast obecnie organiczne zaburzenia osobowości z dominującym wzorcem zachowań dyssocjalnych. - powiedziała w uzasadnieniu postanowienia o umieszczenia 52-latka w zamkniętym rządowym ośrodku izolacyjnym w Gostyninie sędzia Barbara Lewandowska.


Czytaj też: Sołtys molestował nastoletnie wolontariuszki w gminie Chojnice? Prokuratura ma wyjaśnić sprawę

I dodała: - Stwierdzono też u niego zaburzenia preferencji seksualnych pod postacią złożonych zaburzeń preferencji, na które składa się sadomasochizm i pedofilia. Najważniejszy końcowy wniosek tej opinii jest taki, że poziom ryzyka czyli prawdopodobieństwa popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy lub groźbą jej użycia przeciw życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej zagrożonego karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej 10 lat jest w przypadku uczestnika postępowania Roberta M. bardzo wysoki.

- Skład biegłych na podstawie już poszerzonego i bardzo mocno uszczegółowionego materiału badawczego przyznał nam rację - komentował prok. Krzysztof Prochowski z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku odnosząc się do wspólnej z dyrektorem aresztu w Starogardzie Gdańskim apelacji. - Proszę pamiętać o tym, że opinia psychologiczna czy psychiatryczna, czy seksuologiczna wymaga specjalistycznej wiedzy i każdy z nas może sobie tę opinię oceniać poprzez to co wie i jak uważa, natomiast czasami te sformułowania, z którymi się nie zgadzamy są prawidłowe jeżeli chodzi o sam wywód naukowy, stawiane tezy i ich udowodnienie – zastrzegł, a na koniec wywodu dodał: - I też proszę pamiętać, że jeżeli chodzi o tego typu sprawy to też biegli wielokrotnie podkreślali, że jedynym testem wiarygodności ich opinii jest niestety coś takiego, co się nazywa „testem życia”, czyli nie będziemy wiedzieli kto ma rację dopóki dana osoba nie znajdzie się na wolności, nie będzie mogła tam normalnie funkcjonować, ale z kolei takiego ryzyka – tak jak ustawa zresztą o tym mówi – nie będzie podejmował bo chodzi o ochronę zdrowia uczestnika, ale głównie też zapewnienie społeczeństwu tego minimum bezpieczeństwa z jego strony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!