Wykup mieszkań. Spółdzielnie mieszkaniowe z regionu chcą odszkodowań

Na pewno wystąpimy o pieniądze - mówi Eugeniusz Redlarski, prezes Koszalińskiej Spółdzielni Mieszkaniowej "Nasz Dom". - Uważam, że jest to nasz obowiązek wobec spółdzielców.

Władze KSM "Nasz Dom" spotkały się w tej sprawie w piątek z prawnikami.

- Ponieważ koszty założenia sprawy są duże, trzeba wnieść pięć procent wartości przedmiotu sporu, to najpierw złożymy pozew o odszkodowanie za jedno lub kilka mieszkań, a dopiero po zakończeniu sprawy o następne - wyjaśnia Redlarski.

Podstawą dla obecnych działań spółdzielni jest uzasadnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego, które ukazało się 19 stycznia. Jak powiedział nam Ryszard Jajszczyk, dyrektor biura Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP, umożliwia ono spółdzielniom wystąpienie o odszkodowania za mieszkania "utracone" w wyniku nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych z lipca 2007 roku.

Przepisy zmusiły wtedy spółdzielnie do sprzedaży mieszkań lokatorom za przysłowiową złotówkę. W grudniu Trybunał Konstytucyjny uznał, że te przepisy są niezgodne z Konstytucją, ale mają obowiązywać do końca 2009 roku.

Na razie ani jedna spółdzielnia w Polsce nie wstąpiła do sądu, ale wkrótce posypią się pozwy. Jak dowiedział się "Głos", o odszkodowanie będzie się starać KSM "Przylesie" w Koszalinie. Od sierpnia 2007 roku spółdzielnia "sprzedała" 800 mieszkań i za nie będzie żądać rekompensaty wraz z odsetkami.

Kołobrzeska Spółdzielnia Mieszkaniowa najpierw wystąpi o odszkodowanie za jedno mieszkanie, a potem za pozostałe. Z podjęciem decyzji czekają na razie Szczecinecka SM i Białogardzka SM.

W całej sprawie w skali kraju może chodzić o ogromne pieniądze. Spółdzielnie na mocy niekonstytucyjnych przepisów przekształciły na własność ponad pół miliona mieszkań. Szacują, że straciły na tym 9 mld zł. To mniej więcej dwa razy tyle, ile w budżecie państwa przeznaczone jest na ochronę zdrowia, czy dwa razy tyle, ile otrzyma nauka.