Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów
3 z 15
Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze
Poprzednie
Następne
Przesuń zdjęcie palcem
- Nasza gehenna trwa więc nadal. Nie wiemy dlaczego sąd nam...
fot. Radosław Brzostek

Wyroku w sprawie śmierci chłopca na razie nie będzie [ZDJĘCIA, WIDEO]

- Nasza gehenna trwa więc nadal. Nie wiemy dlaczego sąd nam to robi. Daliby nam już spokój - załamali się wczoraj rodzice 5-letniego chłopca, który zginął, wpadając do niezabezpieczonej studni. Do zdarzenia doszło w czerwcu ubiegłego roku w Białogardzie.

Dziś w Sądzie Rejonowym w Białogardzie miał zapaść wyrok w tej głośnej już w całym kraju sprawie. Chodzi o zdarzenie z czerwca 2017 roku i sprawę chłopca, który wpadł do niezabezpieczonej studni kanalizacyjnej. Ta studnia znajdowała się tuż obok placu zabaw, na którym bawiło się także kilkanaścioro innych dzieci. Synek państwa Stąporowskich, choć natychmiast na pomoc rzucił się jego tata, zmarł. Po długim śledztwie prokuratura - co bardzo zaskoczyło mieszkańców Białogardu - przedstawiła rodzicom zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci chłopca. Zaproponowano im jednak warunkowe umorzenie postępowania na dwa lata. Ale ci się na to nie zgodzili. Złożyli sprzeciw do prokuratorskiego wniosku, bo takie rozstrzygnięcie - uznali - sugeruje, że są winni.

Pierwsza rozprawa miała miejsce w październiku tego roku. Trwała bardzo długo, przesłuchano świadków zdarzenia. Odbywała się jednak z wyłączeniem jawności. Ale przewód zamknięto, a sąd zadecydował, że wyrok wyda właśnie 27 listopada. Dziś jednak sędzia Sylwia Estkowska - Machula poinformowała, że przewód sądowy zostaje wznowiony, ponieważ chce przeprowadzić dodatkowe czynności. Już od Piotra Kajszczaka, pełnomocnika rodziców 5-latka, dowiedzieliśmy się, że 8 stycznia ma być przesłuchany psycholog.
- Naprawdę jest nam bardzo ciężko. A teraz mamy jeszcze odpowiadać na pytania psychologa. Chcielibyśmy bardzo, żeby ten koszmar już się skończył - mówili państwo Magdalena i Krzysztof Stąporowscy.

Przypomnijmy, do tej tragicznej w skutkach historii doszło w czerwcu ubiegłego roku. Na placu zabaw bawiła się spora grupka dzieci, wśród nich był wspomniany 5-latek. Według ustaleń śledczych ojciec małego cały czas zerkał na synka przez okno. Tylko na chwilę spuścił go z oczu. Ale to wystarczyło. Gdy ponownie spojrzał, zobaczył już tylko uciekające dzieci. Ale wśród nich nie było jego synka.

Natychmiast rzucił się na poszukiwania. Około 20 metrów od placu zabaw znalazł but małego, leżący blisko wejścia do niezabezpieczonej studni kanalizacyjnej. Wszedł do niej i tam znalazł dziecko. Mimo reanimacji, chłopca nie udało się uratować.
Rodzice uważają, że odpowiedzialna za śmierć ich syna jest miejska spółka, która nie dbała o stan nieczynnej i niezabezpieczonej instalacji. Przypominają, że to właśnie miasto wybudowało tam plac zabaw, więc tym bardziej powinno było zabezpieczyć teren. - Ale tego nie zrobiono. Studzienka była otwarta, niezabezpieczona, ale tak ukryta, że nikt jej nie widział. Dlatego doszło do tej naszej tragedii - zakończył ojciec.

Zobacz również

Babka marchewkowa z lukrem. Ten przepis zadziwia!

Babka marchewkowa z lukrem. Ten przepis zadziwia!

Liturgia Wielkiego Czwartku w parafii Wniebowzięcia NMP we Włoszczowie (ZDJĘCIA)

Liturgia Wielkiego Czwartku w parafii Wniebowzięcia NMP we Włoszczowie (ZDJĘCIA)

Polecamy

Świątek relaksuje się ze swoją psycholożką na Florydzie. Ale wrócą na Wielkanoc

O TYM SIĘ MÓWI
Świątek relaksuje się ze swoją psycholożką na Florydzie. Ale wrócą na Wielkanoc

Z podwórka na Euro 2024. Aż 11 uczestników Pucharu Tymbarku wywalczyło awans na Euro!

Z podwórka na Euro 2024. Aż 11 uczestników Pucharu Tymbarku wywalczyło awans na Euro!

Były mistrz świata F1 przerwał milczenie. Zastąpi Hamiltona w Mercedesie?

Były mistrz świata F1 przerwał milczenie. Zastąpi Hamiltona w Mercedesie?