Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z archiwum koszalińskiego rapu. Jak w mieście powstawała kultura hip-hopowa? [ZDJĘCIA]

Mariusz Rodziewicz
Mariusz Rodziewicz
Z archiwum koszalińskiego rapu - spotkanie w Koszalińskiej Bibliotece Publicznej
Z archiwum koszalińskiego rapu - spotkanie w Koszalińskiej Bibliotece Publicznej Radek Koleśnik
Jak rodziła się kultura hip-hopowa w Koszalinie? O tym w czwartek wieczorem opowiadali w Koszalińskiej Bibliotece Publicznej ci, którzy ją tworzyli.

Spotkanie zorganizowane zostało z okazji premiery specjalnej kompilacji „Z archiwum koszalińskiego rapu vol. 1”, na której znalazło się 11 starych utworów lokalnych ekip i solowych wykonawców. Z wydanie płyty CD związana jest też akcja charytatywna na rzecz Maciusia Grzybowskiego z Koszalina, który cierpi na stwardnienie guzowate i padaczkę lekooporną.

W wydarzeniu udział wzięli przedstawiciele wszystkich elementów kultury hip-hopowej. Był DJ Zaju, malarz graffiti Cejn, tancerze break dance Cinek i Grzybek oraz najliczniejsza grupa raperów: 4P, Wonz, Burza, Em oraz Czez.

Być jak gangsterJak goście po raz pierwszy zetknęli się z kulturą hip-hopową? - To na pewno były utwory takich zespołów jak Technotronic, Snap. Elektronika z elementami rapu. A potem trafiłem na płytę Ice-T „Power” - wspominał Wonz z ekipy BlaBla. - Na okładce taki gangster! Też taki chciałem być, ale nigdy nim nie zostałem, bo boję się nawet, jak domofon dzwoni - żartował raper, czym od razu rozluźnił atmosferę.

Taniec z taśmy VHS
Od przywiezionej z Niemiec kasety wideo swoją pierwszą styczność z kulturą hip-hopową mieli także tancerze break dance, bracia Cinek i Grzybek. - To był film „Beat Street”. Oglądaliśmy go i potem próbowaliśmy tańczyć – opowiadał Cinek. - Nie bardzo nam to wychodziło, więc odpuściliśmy, ale kilka lat później poznaliśmy Artura Miszczyszyna - „Myszę”, który nas wprowadził w break.

- Z bratem ćwiczyliśmy wszędzie, także w domu. Kończyło się to zrzucanymi kwiatami, wybitymi szybami w drzwiach – wspominał Grzybek, a jego brat dodał. - Ale nigdy przeciw sobie nie występowaliśmy, nie walczyliśmy na taniec. Obiecaliśmy to sobie od razu. Tak jest do dziś.

Onil i Kostek
Z kolei Cejn przyznał, że u niego przygoda z graffiti zaczęła się po prostu od rysowania w zeszytach na lekcjach. - Potem Onil mnie w to wkręcił, on wymyślił mi ksywkę – przyznał. Zresztą postać Onila, nie żyjącego już od 2011 roku koszalińskiego rapera, przewijała się przez niemal całe spotkanie. Goście wspominali go jako bardzo sympatycznego, otwartego człowieka, który z każdą ekipą potrafił się dogadać.

Wszyscy jednogłośnie też stwierdzili, że prekursorem kultury hip-hopowej w Koszalinie był Kostek, który niestety nie mógł pojawić się na spotkaniu. Zaczynał od break dance’a, miał swój epizod jako raper, aż w końcu został bardzo cenionym w kraju DJ-em. Jego pracy uważnie podglądał się DJ Zaju. Uczestnicy spotkania nawet opowiadali, że Zaju podczas imprez godzinami stał za Kostkiem patrząc, jak ten skreczuje. - To prawda, ale dzięki tym obserwacjom mogłem szlifować umiejętności – przyznał DJ. - Nawet swój pierwszy winyl do skreczu kupiłem od Kostka. Mam go do dzisiaj. Ciągle działa.

Do rapu przez… metal
Zaju przypomniał, że pierwsza płyta Liroya zrobiła duże zamieszanie w Polsce. Słuchali tego wszyscy. Przez nią wielu zainteresowało się hip-hopem, nawet ówcześni metalowcy. - Sam najpierw byłem metalowcem, miałem taki zespół – przyznał 4P. - Potem byłem ulicznikiem, robiłem różne głupie rzeczy, a dopiero potem zająłem się rapem. Założyłem grupę 4xP z Gładym. I tak już 20 lat nagrywam rap.

Hip-hop okazał się atrakcyjny także dla innego fana gitarowych brzmień. - Słuchałem metalu, grunge, chciałem być artystą, ale nie umiałem śpiewać – przyznał Burza. - Nagle pojawiła się płyta Judgment Night, na której mocne metalowe zespoły nagrały utwory z raperami i uznałem: To jest to! Mogę robić muzykę, ale... nie muszę trzymać tonacji.

- A ja najpierw słuchałem rapu z Ameryki, tłumaczyłem sobie ich teksty, szlifowałem angielski, aż pewnego dnia trafiłem na płytę „2 Osoby” z Koszalina i uwierzyłem, że ja też tak mogę – wspominał Em. - Zacząłem więc pisać teksty rapowe. Choć może to były raczej wiersze. Inspirował mnie 2Pac.

Moje miejsce
W to środowisko idealnie wpasował się Czez, który sam o sobie powiedział, że jest „adoptowanym koszalinianinem”. - Pochodzę z Kołobrzegu i kiedy przyjechałem do Koszalina na początku lat 2000 to od razu trafiłem do klubu Kwadrans, a tam na Zaja z winylami. Od razu poczułem, że to tu jest moje miejsce – stwierdził raper, który szybko zaczął występować na koszalińskiej scenie.

Wbrew pozorom, na przełomie wieków, tworzyć kulturę hip-hopową w Koszalinie nie było łatwo. Uczestnicy wspominali, że trudno było tworzyć podkłady muzyczne, bo brakowało próbek, sampli, porządnego sprzętu; niełatwo było nagrywać wokale w domu, gdzie mikrofon wyłapywał wszystkie dźwięki otoczenia; zakup winyli nie był ani łatwy, ani tani; farb w sprayu szukało się w hurtowniach rozsypanych po całym mieście, a potem z radością czekało się na weekend, by z 2-3 kolorami pójść malować.

Zrobić coś z niczego
Mimo tych wszystkich trudności, udawało się – jak przyznawali rozmówcy - zrobić coś z niczego. Najlepszym tego przykładem były Graffiti Jamy organizowane w czasie majówek przy garażach na Rokosowie. To było prawdziwe święto hip-hopu w Koszalinie. Choć miasto było podzielone na trzy hip-hopowe rejony - Morska, Chałubińskiego oraz Północ - i bywały między tymi ekipami spięcia, to na majówkę wszyscy się integrowali. Było malowanie graffiti, pojawiali się DJ-e, tancerze, organizowane były koncerty rapowe. Wszystkie elementy hip-hopu w jednym miejscu.

- Kultura hip-hopowa miała coś kreatywnego do zaoferowania każdemu. Pochodziliśmy z różnych domów, różnych środowisk. W grupie mogliśmy zawsze coś zrobić. To było naprawdę coś! Nawet nie potrafię opisać tego słowami – skomentował Cejn.

Będą kolejne spotkania
Rozmowy trwały ponad półtorej godziny. Uczestnicy poruszyli wiele ciekawych wątków, ale wciąż nie było widać końca dyskusji. A to znaczy, że trzeba będzie się spotkać w hip-hopowym gronie jeszcze nie raz. Na pewno będą do tego okazje, bo w planach jest wydanie kolejnych części składanki „Z archiwum koszalińskiego rapu”.

A jak poszła sprzedaż pierwszej części? W czasie trwania spotkania sprzedanych zostało dokładnie 78 płyt na kwotę 2.422 złotych i 30 groszy oraz 20 euro. Wszystko dokładnie policzyli wolontariusze Fundacji Pomocy Dzieciom Magia z Koszalina, która zaangażowała się w zbiórkę na rzecz małego Maciusia z Koszalina.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera