Jedna z pomorskich gazet opisuje pod koniec września lazaret Luftwaffe w Ustce.
Przebywa w nim 117 rannych, między innymi porucznik ze sztukasa, postrzelony w nogę przez polskich piechurów, których bombardował, i esesman z Gdańska, postrzelony w głowę i w płuca.
Jest też sierżant, którego przeżycia przypominają "Opowieść o prawdziwym człowieku", napisaną później przez B. Polewoja. Sierżant w locie nurkowym sztukasem odpalał salwę bomb, gdy w maszynę trafił polski granat. Tylko on uszedł z życiem, lecz z licznymi poparzeniami.
Ledwo wydostał się z płonącego samolotu, otoczyli go nasi. Trafił do polskiej niewoli. Ale już po trzech dniach uciekł.
Mimo niebieskiego lotniczego munduru i poparzeń, wskutek których nie mógł posługiwać się dłońmi, przedarł się do frontu i prześlizgnął się między polskimi posterunkami. Uciekał przed polskimi kulami.
Miejscowość, w której mieścił się lazaret, była jesienią 1939 oazą spokoju. Z zapisków usteckiego pastora wynika, że we wrześniu z parafii Ustka jeden mężczyzna został ranny, dwóch poległo. Marynarz, który prawdopodobnie utonął w okręcie podwodnym, został zgłoszony rodzicom jaki zaginiony.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?