Choć kasy zapomogowo-pożyczkowe powstawały głównie w PRL-u, w większych zakładach pracy popularne są do dziś. To inicjatywa pracowników, koleżeńska umowa. Chętni składają deklarację i zobowiązują się do wpłacania co miesiąc określonej kwoty. W ten sposób gromadzone są oszczędności, a ze zbudowanego kapitału kasy udzielają nieoprocentowanych pożyczek. Pracodawca powinien kasie zapewnić m.in. pomieszczenie biurowe, ale za jej funkcjonowanie i za zgromadzone pieniądze już nie odpowiada.
Tak też od lat działało to w Sądzie Okręgowym w Koszalinie. Ale choć pracownicy regularnie wpłacali do wspólnej puli środki, brakowało pieniędzy na pożyczki i na wypłatę wkładu. „Nie ma wkładów, papiery, które są, pokazują mniejsze wkłady, niż faktycznie zebrane” - przeczytaliśmy na forum pracowników sądów. Pieniądze straciło niemal sto osób.
21 sierpnia 2018 roku dyscyplinarnie zwolniona została Jolanta P., która przez ponad 20 lat zajmowała się obsługą kasy zapomogowo-pożyczkowej i pracowała w księgowości. Tego samego dnia dyrektor Sądu Okręgowego w Koszalinie o możliwości popełnienia przestępstwa zawiadomił Prokuraturę Okręgową w Koszalinie. Po trzech latach śledztwo zostało zakończone, a do Sądu Okręgowego w Koszalinie trafił akt oskarżenia.
Prokuratura przedstawiła zarzuty trzem osobom. Główną oskarżoną jest Jolanta P., była zastępca głównej księgowej w Sądzie Okręgowym w Koszalinie.
Jak poinformował prokurator Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie, w śledztwie ustalono, że Jolanta P. od 4 listopada 2003 roku do 20 sierpnia 2018 roku, w krótkich odstępach czasu i z góry powziętym zamiarem, przywłaszczyła z kasy zapomogowo-pożyczkowej 577 747 złotych i 15 groszy, czyli mienie o znacznej wartości. Kobieta jest również oskarżona o fałszowanie dokumentów o przyznaniu jej pożyczek. To one umożliwiały jej pobieranie pieniędzy.
Na liście zarzutów wobec byłej księgowej jest też fałszowanie wyciągów bankowych i dokumentacji księgowej oraz złamanie ustawy o rachunkowości. Kobieta nie wywiązywała się z obowiązku przygotowania sprawozdań finansowych. Jolanta P. przyznała się do winy.
Zarzuty w sprawie usłyszały też Bożena U. i Władysława S., emerytowane pracownice sądu, które zasiadały w zarządzie kasy i miały nadzorować rozporządzanie pieniędzmi. Gdy przeszły na emeryturę i ich kadencja wygasła, nie poinformowały o tym członków kasy. Kobiety nie przyznały się do zarzucanych im czynów. Twierdziły, że dokumentacja sporządzana przez Jolantę P. wyglądała wiarygodnie, a o obowiązku zorganizowania nowych wyborów nie wiedziały.
Wobec oskarżonych zastosowano poręczenie majątkowe w wysokości 2 tysięcy złotych. Kobiety mają też zakaz opuszczania kraju. Każdej z nich grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Co ważne, akt oskarżenia prokuratura przesłała - według właściwości - do Sądu Okręgowego w Koszalinie. Sąd jednak może wyłączyć się z orzekania w sprawie. To wskazane, bowiem oskarżone, jak i prawie stu pokrzywdzonych w sprawie, to byli bądź obecni pracownicy sądu.
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?