- Osiem osób zgodziło się pojechać z nami do schroniska albo do ogrzewalni - mówi Piotr Simiński, komendant Straży Miejskiej w Koszalinie, który koordynuje akcję na bieżąco. - M. in. jeden z bezdomnych wezwał nas na telefon, że jego kolega, z którym „mieszka” w wąwozie przy ul. Staszica, jest pod wpływem alkoholu, że nie chodzi i potrzebna jest pomoc. Inny zwrócił się o wsparcie do taksówkarzy - przyszedł na postój przy ul. Władysława IV i poprosił, by taksówkarze nas wezwali. Przyjechaliśmy, zabraliśmy go.
Ze schronienia skorzystał też m. in. 50-latek, który od niedawna przebywa w Koszalinie, a na „dom” wybrał opuszczony garaż w rejonie dworca. - Zabraliśmy go w ostatniej chwili. Był już tak wyziębiony, że kto wie, czy przetrwałby kolejny dzień - mówi komendant Simiński. Ale są i tacy, którzy za nic nie chcą się zgodzić na warunki pobytu w schronisku dla bezdomnych i wybierają ulicę. M. in. 57-latek, który „rozgościł się” w rejonie ul. Batalionów Chłopskich, w namiocie. - Nie chciał z nami pojechać, będziemy wiec do niego zaglądać każdego dnia - dodaje komendant.
Służby przypominają, by alarmować o każdym przypadku, gdy widzimy bezdomnego koczującego pod gołym niebem, bądź w pustostanach, w altanach itp. - przy obecnie panujących warunkach pogodowych nasz telefon może uratować czyjeś życie.
Zobacz także: Rozmowa Tygodnia GK24 z komendantem Straży Miejskiej w Koszalinie - Piotrem Simińskim
POLECAMY:
Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?