Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabijają potajemnie czarnego kota, wyjmują serce i wkładają do garnka

Andrzej Gurba, [email protected]
Według starych przesądów, aby położnica wyzdrowiała, trzeba zabić czarnego kota
Według starych przesądów, aby położnica wyzdrowiała, trzeba zabić czarnego kota
O dawnych zwyczajach i przesądach Kaszubów - narodziny, chrzty, śluby i pogrzeby. W czasie chrztu dziecko podawało się przez okno, aby uchronić je przed krosniętami.

W rejonie Bytowa i Kartuz, jeśli narodzone dziecko było dziewczynką, to zawijało się je w fartuch matki, aby była dobrą gospodynią. Jeśli był chłopak, kładło się go pod stół, aby był dobrym gospodarzem. - Potem wkładają dziecku różaniec, żeby je krosnięta (krasnoludki - dop. redakcji) nie przemieniły. Matka zaś obleka chłopską koszulę albo wenik (kurtka), czyli węps, żeby jej nikt nie urzek, t.j. uroczył, bo kto ma złe oczy, a w złą godzinę na co żywego spojrzy, istota ta zachoruje. Zdarza się, mimo to, że położnica zachoruje, a mianowicie jeśli dostanie kurczy, szukają potajemnie czarnego kota, zabijają go i wyjmują serce, kładą w gliniany garnek, zalepiają gliną i wieszają w kominie.

Jak serce powoli schnie, tak zacznie czarownica, która chorobę zdała, schnąć i musi umrzeć - czytamy w książce "Kaszuby i Kociewie" wydanej w 1892 roku. Jej autor to dr Nadmorski. Wielkie znaczenie miało też wkładanie po raz pierwszy dziecku koszuli. Trzeba zaczynać od prawej ręki, bo jeśli to będzie lewa, to taką będzie używało później do pracy. Był też "test" na bogactwo i mądrość. Dziecku podsuwało się pieniądze i książeczkę do nabożeństwa. Jeśli chwyciło jako pierwsze pieniądze, miało być bogate, jeśli książeczkę, miało być mądre.

W czasie chrztu dziecko podawało się przez okno (aby uchronić je przed krosniętami). Przed wyjściem z domu należało powiedzieć: bierzemy niechrześcianina, a przyniesiemy chrześcianiana, a po powrocie z kościoła: wzięliśmy niechrześcianina, a przynieśliśmy chrześcianina. Te słowa należało powtórzyć trzy razy. - Jeśli dziecko jest później zmorą, mają winę rodzice chrzestni, mianowicie, gdy ksiądz zapyta, jak dziecku ma być na imię, oni pomyślą: zmora. Nie wolno też, idąc do chrztu, myśleć lub rozmawiać o zmorach - czytamy.

Co czyniono na Kaszubach, aby zaszkodzić nowożeńcom? Brano kłódkę i zamykano ją, gdy ksiądz wiązał stułą. - Albo bierze się podczas ślubu z siedzenia wozu ślubnego źdźbło słomy i rozrywa się, potem wyciąga się z drugiego siedzenia źdźbło i te w jedną z rozerwanych części wtyka, wtenczas małżeństwo będzie żyło niezgodnie - czytamy. - Żeby w osobie, którą się kocha, wzbudzić wzajemność, bierze się ze swego wiechcia w bócie parę słomek, spali na popiół i daje go wypić z czem lub zjeść owej osobie, wtenczas choćby o milę drogi mieszkała, musi iść do osoby, która zadała.

Ale na taką wymuszoną miłość jest środek przeciwdziałający, trzeba obrócić wiecheć słomy w jednym bócie lub trzewiku, a skoro się z ową osobą zejdzie, wyjąć wiecheć i uderzyć tak w twarz, żeby chociaż kropla krwi pokazała się, wtedy miłość ustanie. Jak ktoś zmarł, to kładło mu się fenig w usta albo strugało z osiny trzy krzyżyki, które kładziono na piersi. - Oprócz tego przynoszą ziemi z dołu dla nieboszczyka wykopanego i posypują na piersi, a część także w usta kładą. Jeżeli mimo wszystkiego krewni i znajomi umierać zaczynają i ściąć głowę trzeba, przestrzegają, aby głowę położyć u nóg. Bo gdyby pozostała przy tułowie, przyrosłaby napowrót - czytamy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!