Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast sklepień było niebo

Iwona Marciniak [email protected]
Ks. prałat Józef Słomski podczas prezentacji książki w konkatedrze.
Ks. prałat Józef Słomski podczas prezentacji książki w konkatedrze. Krzysztof Mochocki
- Nie ma co marudzić, tylko - do roboty! Szczęść Boże! - usłyszał przytłoczony misją odbudowy kołobrzeskiej świątyni ksiądz Józef Słomski od księdza biskupa Ignacego Jeża. Był rok 1972.

Z Podgórza nad Bałtyk" - tak ks. prałat Józef Słomski, do 2008 r. proboszcz parafii p.w. Wniebowzięcia NMP, zatytułował swoje wspomnienia czasu podnoszenia
z ruin potężnej świątyni zniszczonej podczas bitwy o miasto. Do spisania wspomnień przez wiele lat namawiał duchownego bp Ignacy Jeż: - Mówił mi: "pisz pan, bo to potrzebne dla historii!". A ja mu tłumaczyłem: przecież to wszystko jest spisane w ogłoszeniach, w kronice parafialnej.

Skutecznie zmobilizował prałata Robert Gauer znany kołobrzeski fotografik i wydawca. Powstała książka - album, wspomnienie dzielnego księdza, odbudowującego kościół w czasach, których łatwiej było natknąć się na SB-ków śledzących działania duchownych, niż zdobyć podstawowe materiały budowlane. Każdy, komu bliska jest historia miasta, doceni imponującą liczbę zdjęć, dokumentujących tuż powojenne zniszczenia konkatedry, postępy prac w kolejnych latach, a przede wszystkich ludzi odbudowujących świątynię. Zdjęcia pochodzą z Archiwum Parafialnego, od Roberta Gauera, Jerzego Patana i Hieronima Kroczyńskiego.

Ks. prałat Józef Słomski urodził się w 1932r. w Żurowej niedaleko Biecza w Małopolsce. Po święceniach kapłańskich był wikariuszem w Świebodzinie Wlkp, potem proboszczem w Kępicach. Udało mu się wtedy odzyskać z rąk PRL-owskich władz zabytkowy kościół w pobliskim Osowie. To właśnie skuteczność przedsiębiorczego księdza miała zdecydować o wydaniu dekretu powołującego ks. Józefa Słomskiego na administratora kołobrzeskiej parafii. Jak zareagował duchowny?

"Wsiadłem do sfatygowanej syrenki, z podwoziem przeżartym tak niewyobrażalnie, że można było hamować nogą zamiast pedałem i pędziłem do Gorzowa, z nadzieją, że bp Pluta cofnie dekret, bo przecież ja nie nadaję się do prowadzenia takiej dużej i eksponowanej parafii, nie jestem też godny takiego zaszczytu."

Zamiast do bpa Pluty, skierowano go do nowego ordynariusza, nowo utworzonej diecezji koszalińsko - kołobrzeskiej ks. bpa Ignacego Jeża.

- Ekscelencjo, ja się nie nadaję, są inni, lepsi i godniejsi. A on i to: - Panie, ja też nie chciałem iść do Koszalina, ale mnie "wciśli". A że są godniejsi, to ja wiem. Już jeden o tym napisał! Nie ma co marudzić, tylko - do roboty! Szczęść Boże" (...) Pamiętam tę chwilę, gdy stanąłem przed murami okaleczonej świątyni, a potem wszedłem do środka, gdzie w nawach, na piaskowej podłodze stał ciężki sprzęt wojenny: armaty, działa, pojazdy wojskowe itp. Kolos bez sklepienia, z opalonymi ścianami i resztkami tynku oraz trzy mocno odchylone filary - wszystko to zrobiło na mnie ponure wrażenie. Jedynie prezbiterium, odrestaurowane w 1958 r. za poprzednich duszpasterzy, oo. Franciszkanów, było zagospodarowane i oddane na cele religijne. Natomiast nawy i wieża były w rękach miejskiej władzy komunistycznej, z przeznaczeniem na Muzeum Oręża Polskiego."

W 1972 r. kołobrzeską parafię odwiedził prymas Stefan Wyszyński. Koniecznie chciał zobaczyć wnętrze świątyni.

"Ksiądz prymas, oszołomiony i wzruszony, zwrócił szczególną uwagę na pochylone filary i powiedział: Księże proboszczu, ależ te filary tańczą, tańczą, z radości, że wnet tu będzie mógł ksiądz gospodarzyć! - Ale nawy nie są nasze - odpowiedziałem. - Wkrótce będą, błogosławię wam - Wtedy zorientowałem się, że pilnują nas nieoficjalnie panowie z bezpieki". Zapowiedź prymasa ziściła się 24 maja 1974 roku.

"Kiedy patrzę dziś na dostojne i pięknie wyglądające wnętrze świątyni, nieodparcie wracają wspomnienia ogromu trudności, które trzeba było pokonać, by doprowadzić konkatedrę do stanu dzisiejszego" - czytamy we wspomnieniach księdza prałata. - "Takim wyjątkowym zadaniem było np. szczegółowe odtworzenie ściany szczytowej łączącej się z prezbiterium - jej blend - z łukami, podcieni itp. Przecież jej wcale nie było, ponieważ została całkowicie zniszczona. Na jej odbudowę zużyto tyle cegły - i to w wymiarach gotyckich - ile pochłonęłaby budowa przynajmniej dwóch domków jednorodzinnych. Zdobycie takich cegieł było wyjątkowo trudne, bo tylko nieliczne cegielnie produkowały ją na zamówienie. Poza tym, trzeba było wylać duże, nośne belki żelbetonowe podtrzymujące całą szczytową ścianę. Nie było łatwo wyszukać odpowiednich fachowców. Na szczęście znaleźli się tacy - trzej bracia: Józef, Jan i Stanisław Barszczewscy. Zadanie wykonali sprawnie i dobrze." Jak w tamtym, trudnym czasie ksiądz zdobył kilkadziesiąt ton blachy miedzianej? Prosząc m.in.,. samego premiera. Jakie argumenty były na tyle przekonywujące, że pozwoliły wrócić z pełnymi rękami z centrali materiałów nieżelaznych w Katowicach? Węgorz, łosoś a nawet cenione konserwy z Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybackich Barka.

We wspomnieniach księdza prałata Słomskiego pojawiają się ludzie, którym podniesiona z ruin kolegiata bardzo dużo zawdzięcza. Prałat przywołuje przede wszystkim postać inż. Janusza Kirszaka, znanego w mieście architekta, również zapalonego żeglarza, który wbrew wyraźnym sugestiom "czynników partyjnych", że od świątyni powinien trzymać się z daleka, miał cywilna odwagę zaangażować się w odbudowę. Ale ciepłe słowa zbiera też np. inż. konstruktor Marek Łodygowski, inspektor nadzoru podczas prac budowlanych, który był jednocześnie jednym z sekretarzy miejscowej PZPR. "Okazał się bardzo kompetentny w swojej profesji, życzliwy i nasze relacje przebiegały bez zakłóceń" - pisze prałat.

Podczas sobotniego wieczoru autorskiego, który odbył się po wieczornej mszy świętej w konkatedrze, ks. prałat, honorowy obywatel Kołobrzegu, tak mówił o swoich wspomnieniach: - To nie jakaś książka poważna czy wesoła. To nasze wspólne dzieje i wysiłki przy odbudowie zacnej kolegiaty kołobrzeskiej. Chcę podziękować wszystkim, którzy zaangażowali się w odbudowę, z życzliwością, ofiarnością, modlitwą, by przy tych pracach nic złego nam się nie stało. Jeszcze raz wszystkim za wszystko dziękuję. Bóg zapłać. Niosę wszystkich głęboko w sercu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!