Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapukali młotem. Kilkunastu policjantów wpadło do domu. Nic nie znaleźli [nowe fakty]

Jakub Roszkowski
Krzysztof Foremniak: - Drzwi policjanci roztrzaskali przynajmniej 10-kilogramowym młotem. Teraz chcą mi za to zapłacić 300 złotych. Mówią, że były spróchniałe i że i tak nadawały się do wymiany.
Krzysztof Foremniak: - Drzwi policjanci roztrzaskali przynajmniej 10-kilogramowym młotem. Teraz chcą mi za to zapłacić 300 złotych. Mówią, że były spróchniałe i że i tak nadawały się do wymiany. Radek Koleśnik
Zrobiło się późno, dobrze po godzinie 22. Krzysztof Foremniak z podbiałogardzkiego Nawina już spał po ciężkim dniu pracy, gdy nagle usłyszał potworny huk. Kilkunastu policjantów wpadło do jego domu.

Drewniane drzwi wejściowe do budynku są roztrzaskane, w środku panuje nieporządek, a Foremniak kręci się po obejściu i analizuje jeszcze całą akcję. Takiej nie przeżywa się często. Doszło do niej przed weekendem w kolonii Nawino, 8-zagrodowej miejscowości na końcu świata, do której prowadzi tylko leśna dróżka.
Foremniak zajmuje stary dom na samym początku osady. I to właśnie do niego wpadli uzbrojeni policjanci z Centralnego Biura Śledczego.
- Już spałem, bo miałem naprawdę ciężki dzień - opowiada nam. - Ale obudził mnie ogromny huk. Wpadło do izby, nie wiem, ale chyba z piętnaście osób, w tym dwie kobiety. Jeden z nich miał w ręku wielki, przynajmniej 10-kilogramowy młot. Byli ubrani po cywilnemu, więc się wystraszyłem. Rzucili mnie na podłogę, przycisnęli i przez dobre pół godziny przeszukiwali dom. Kątem oka zauważyłem jednak jednego człowieka w mundurze, więc już wiedziałem, że to policja, a nie jacyś bandyci.

Foremniak - relacjonuje - próbował się dowiedzieć o co chodzi, czego policjanci tu szukają, ale albo nie usłyszał albo - czego jest bardziej pewien - nikt mu nie odpowiedział. Po tych około 30 minutach cała ekipa po prostu opuściła jego dom. - Wsiedli do cywilnych samochodów i zwyczajnie odjechali. Zadzwoniłem od razu na naszą policję w Białogardzie, ale oni nic nie wiedzieli. Dopiero następnego dnia szwagierka pomogła mi się dowiedzieć czegoś więcej.

Foremniak nie wierzył własnym uszom - powiedziano mu, że poszukiwano u niego plantacji marihuany oraz dziecka, które miał tu przetrzymywać. Ale ponieważ nic z tych podejrzeń się nie potwierdziło, akcja została przerwana. - Potraktowano mnie jak kretyna, któremu nic nie trzeba tłumaczyć ani nawet przeprosić za coś takiego. Zniszczono mi drzwi, przestraszono i zostawiono - kręci głową. Po obdzwonieniu komend w Białogardzie i wojewódzkiej w Szczecinie w końcu doprosił się, by zwrócono mu chociaż pieniądze za straty materialne. - Tylko że mam sobie sam te drzwi wymienić, wziąć rachunek, a oni mi zwrócą 300 złotych. Sama ościeżnica jest droższa. No i skąd ja mam wziąć te pieniądze? - pyta zrezygnowany, pokazując kilka wyłamanych desek i szczątki drzwi w wejściu do domu.

Ani w Białogardzie ani w komendzie w Szczecinie szczegółów sprawy nie znają i odsyłają do Warszawy. Tam Karol Jakubowski z CBŚ zapowiedział nam tylko, że zbada sprawę. Ale po chwili dodał, że nie wierzy, iż policjanci się nie przedstawili i nie powiedzieli o co chodzi. - Funkcjonariusze muszą się wylegitymować - podkreślił.

Dopiero Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji w Warszawie wyjaśnił nam szczegóły. - Mieliśmy informację, że w tym konkretnym miejscu są uprawiane konopie indyjskie. Musieliśmy to sprawdzić. Taki przecież nasz obowiązek. A ze względu na to, że nie otwarto nam dobrowolnie drzwi, trzeba je było wyważyć. My oczywiście pokryjemy wszelkie straty materialne. Być może gdyby otwarto nam te drzwi, żadnych strat by nie było. Tak, potwierdzam, podejrzenia się nie potwierdziły.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!