Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarzut zabójstwa. Cios? To był „głupi odruch”

Joanna Krężelewska
67-letni Zenon R. do zabójstwa się nie przyznał. Twierdzi, że zadał ciosy nożem w warunkach obrony koniecznej. Jeśli sąd mu nie uwierzy, może usłyszeć wyrok od 12 lat za kratami po dożywocie
67-letni Zenon R. do zabójstwa się nie przyznał. Twierdzi, że zadał ciosy nożem w warunkach obrony koniecznej. Jeśli sąd mu nie uwierzy, może usłyszeć wyrok od 12 lat za kratami po dożywocie archiwum
Po 15 latach, spędzonych za kratami za zabójstwo, na wolności był zaledwie dwa miesiące. Znów odebrał życie - jak twierdzi, w obronie własnej. Jednak prokurator ma inne zdanie.

67-letni Zenon R. zarzut najcięższego kalibru - zabójstwa z artykułu 148 Kodeksu Karnego - usłyszał już po raz drugi. W lutym ubiegłego roku skończył odsiadywać wyrok 15 lat więzienia za czyn, którego dopuścił się w 2000 roku. 18 kwietnia, zaledwie po dwóch miesiącach pobytu na wolności, znów stanął w kolizji z prawem. Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Koszalinie rozpoczął się jego proces. Jest oskarżony o to, że 18 kwietnia ubiegłego roku w jednym z mieszkań w Wałczu zadał kilka ciosów nożem swemu koledze, Janowi Z. Ostrze przebiło najważniejsze narządy i mężczyzna zmarł.

Niezapłacony rachunek

- Działałem w obronie koniecznej! - to były pierwsze słowa, które z ust 67-latka padły na sali rozpraw. Zeznawał długo, bowiem w toku prowadzonego postępowania zmieniał w szczegółach wersję zdarzeń.

- Feralnego dnia umówiłem się z kolegą na ryby. Wstałem o piątej rano i poszedłem do kuchni zagrzać sobie jednorazową zupę. Taką z torebki - opisywał. Zenon R. pomieszkiwał u kolegi, który przygarnął go do dwupokojowego mieszkania do czasu, aż oswoi nową rzeczywistość - tę bez krat - i znajdzie sobie własne lokum. - Wtedy, rankiem, Jan wstał i wyłączył mi prąd. Jak się położył, znów włączyłem bezpieczniki i zrobiłem tę zupę - relacjonował oskarżony.

Dlaczego doszło do nieporozumienia? Najpewniej przyczyną był niezapłacony rachunek za energię elektryczną.

W tle procenty...

Zenon R. wyszedł z domu. Poszedł na umówione ryby, potem z kolegą dorwał fuchę - układanie drewna kominkowego. Zarobione 15 złotych przeznaczył na alkohol. W drodze do domu spotkał Andrzeja G. oraz właściciela mieszkania - Jana Z. - Jan był już pijany. Kupiłem mu jeszcze dwa puszkowe piwa, nam wódkę i poszliśmy do domu - wyjaśniał oskarżony. Usiedli przy ławie. Pojawił się temat porannej scysji o prąd. - Ale się dogadali. Zenek powiedział, że może się wyprowadzić, ale Janek zgodził się, by został - zeznał Andrzej G., bezpośredni świadek wydarzeń.

- Nie spodziewałem się tego, co Jan zrobił. Nagle, siedząc obok mnie, wyciągnął nóż i podciął mi gardło. Chwyciłem za ostrze. Przeciął mi dwa palce i wyrwał nóż. Złapałem go za rękę, zabrałem nóż i uderzyłem w niego. Dopiero później dowiedziałem się, że zadałem mu dwa ciosy w klatkę piersiową - tłumaczył oskarżony.

„Wsparłem się na nożu”

Mężczyźni przewrócili się. - Chciałem wstać i wtedy... oparłem się nożem o jego plecy, wsparłem się i przypadkiem wszedł on w ciało - tak R. wyjaśnił ranę kłutą pod łopatką denata. - Nie planowałem tego zabójstwa. To było przypadkowe. Działałem intuicyjnie.

Podczas pierwszego z przesłuchań 67-letni oskarżony ani raz nie zaznaczył, że działał w obronie własnej. Nawet, gdy policjant dopytał, dlaczego zadawał ciosy, kiedy już odebrał Z. nóż i zagrożenie dla niego minęło. Czy to był odwet? - Głupi odruch... - skwitował już na sali rozpraw Zenon R.

Jeden z ratowników, który przyjechał na miejsce zbrodni, już w szpitalu, do którego R. został przewieziony na opatrzenie rany szyi i dłoni, zapytał „jak można było bronić się zadając cios w plecy?”. R. miał odpowiedzieć: „to sprawa honoru”. Wczoraj tego sobie już nie przypominał.

W części wersję oskarżonego potwierdził Andrzej G. - dokładnie w tej, że pierwszy cios zadał Jan Z. Istotne rozbieżności w relacji obu panów dotyczyły m.in. tego, jak siedzieli przy stole i kto zawiadomił policję.

Oskarżony odpowiada w warunkach recydywy. Grozi mu kara od 12 lat więzienia.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!