Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaufała GPS. Zamiast nad morze, z dzieckiem i pustym bakiem trafiła na poligon

Rajmund Wełnic
Takie drożyny przecinają lasy wokół Bornego Sulinowa, znają je tylko miejscowi pasjonaci militariów i leśnicy.
Takie drożyny przecinają lasy wokół Bornego Sulinowa, znają je tylko miejscowi pasjonaci militariów i leśnicy. Rajmund Wełnic
Nawigacja satelitarna wykierowała pewną łodziankę jadącą z małym dzieckiem nad morze na… pustkowia dawnego poligonu koło Bornego Sulinowa. Z opresji uratowali ją policjanci.

Kilka dni temu mieszkanka łodzi jechała nad Bałtyk i wbrew zdrowemu rozsądkowi kierowała się uparcie wskazaniami nawigacji GPS. A ta prowadziła ją coraz bardziej lokalnymi drogami, by w końcu wyprowadzić ją na bezdroża poradzieckiego poligonu koło Bornego Sulinowa. To tysiące hektarów lasów, wrzosowisk i nieużytków poprzecinanych drożynami znanymi tylko miejscowym.

Nie ma ich w żadnej nawigacji, więc ta kierowała coraz bardziej przerażoną łodziankę na pustkowia. W końcu kompletnie zabłądziła i zakopała się w piasku na jakimś zapomnianym leśnym dukcie. - W pewnym momencie zadzwoniła po pomoc na policję - rzecznik złotowskiej komendy policji Maciej Zając mówi, że szczęśliwie była w zasięgu nadajników telefonii komórkowej i system połączył ją z komendą w Złotowie znajdującym się na południe od poligonu. - Dyżurna utrzymywała z nią cały czas kontakt telefoniczny starając się uspokoić kobietę, która podróżowała sama z pięcioletnim dzieckiem. Na dodatek kończyło jej się paliwo w samochodzie. - Na szczęście miała naładowany telefon - mówi Maciej Zając. Na poszukiwania zaginionych na poligonie skierowano ratowników z Okonka, Szczecinka i Bornego Sulinowa. Policjanci przez telefon poradzili kobiecie, aby pod koła podłożyła dywaniki samochodowe, po których jej renault udało się końcu wygrzebać z piachu.

Nadeszła także odsiecz. Jeden z policjantów ze Złotowa, który za dobrze okolice poligonu, po służbie wsiadł do samochodu i pojechał z kolegą szukać kobietę i jej dziecko. Udało się, po 4 godzinach od zgłoszenia - już w zapadającym zmroku - znaleźli ich mocno wystraszonych. Łodziance w końcu puściły nerwy i płacząc podziękowała za ratunek. Już w asyście radiowozu wyjechała na uczęszczane drogi i ruszyła dalej nad morze.

- To nie pierwszy taki przypadek - mówi Dariusz Tederko z borneńskiego ratusza, były strażnik miejski. - Kilka lat temu ratowaliśmy kierowców trzech tirów, którzy zabłądzili na poligonie. Okazuje się, że jadąc od południa przez Sypniewo nawigacja kieruje ich nie drogą asfaltową przez Nadarzyce do Bornego, ale prosto kostką brukową do dawnego miasteczka wojskowego Kłomino i dalej resztami dawnej drogi powiatowej (dziś należącej do Lasów Państwowych) przez sam środek poligonu. - To wprawdzie tylko 13 kilometrów do wyjazdu koło cmentarza z "pepeszą", a nie 26 dookoła poligonu, ale trzeba naprawdę dobrze znać drogę, żeby nie zabłądzić - mówi Dariusz Tederko. - Na trasie ludzie mijają lepsze drogi i drogowskazy, ale wolą się ślepo zawierzyć nawigacji i jadą przed siebie, jak im pokaże GPS.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!