Jak? Jeśli rejestrowałeś wóz z zagranicy w okresie od 2002 do 14 kwietnia 2006 roku, już dziś możesz dostać za to 200 zł. Marcin Szyler z Kartuz skupuje długi starostw. A ty, nawet jeśli o tym nie wiesz, jesteś wierzycielem swojego powiatu.
Nasza publikacja o firmie ze Śląska, która podejmuje się odzyskania w imieniu swoich klientów nadpłat za kartę pojazdu obiła się szerokim echem. Odebraliśmy wiele telefonów od czytelników z obu województw pomorskich. - Nawet nie wiedziałam, że należą mi się jakieś pieniądze. Chętnie oddam połowę komuś, kto zechce je odzyskać, bylebym nie musiała sama włóczyć się po sądach - powiedziała nam pani Alina ze Szczecina.
Przypomnijmy: chodzi o osoby, które rejestrowały samochody w okresie do 14 kwietnia 2006 roku i zapłaciły za kartę 500 złotych. Najpierw Trybunał Konstytucyjny, a potem Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekły, że miała ona charakter dyskryminacyjny względem aut sprowadzanych z innych krajów Unii Europejskiej i była zawyżona o 425 złotych. Taki sam dokument, wydawany w sytuacji, gdy pierwsza karta uległa zagubieniu, kosztował bowiem (i nadal kosztuje) zaledwie 75 złotych.
Problem w tym, że starostwa, które pobierały opłatę, nie chcą oddawać nadpłaty dobrowolnie. Petenci zniechęcają się i większość rezygnuje z walki. Firma ze Śląska dostrzegła w tym szansę na zarobek. Przyjmuje zlecenia od osób, które przepłaciły za kartę i występuje w ich imieniu. Z wygranej potrąca dla siebie 200 złotych prowizji.
Ale nie jest jedyną. Jak ustaliliśmy, w Kartuzach w województwie pomorskim działa Marcin Szyler, przedsiębiorca, który od ręki wypłaca petentom po 200 złotych.
- Po prostu skupuję wierzytelności - mówi biznesmen. - Dziś podpisujemy umowę cesji, dziś wypłacam pieniądze.
Mechanizm jest prosty. Osoba, która rejestrowała wóz, musi przesłać w 3 egzemplarzach kserokopię dowodu rejestracyjnego auta. Resztą zajmie się już pan Marcin. On wynajmie adwokata i założy starostwu sprawę w sądzie, a jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie też apelował. Co wygra, to jego. Z każdej karty powinien mieć około 300 zł dla siebie.
- Myślę, że to dobre rozwiązanie. Całą tę prawną ekwilibrystykę biorę przecież na siebie, a klient od ręki dostaje pieniądze - mówi. Dodaje, że prowadzi już setki takich spraw. W sądach pierwszej instancji ma wygrane kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Pan Marcin przewidział też sytuację, gdy osoba, która rejestrowała auto, już go nie posiada, bo np. odsprzedała je innej osobie. - Na mojej stronie internetowej jest gotowy wniosek, który należy złożyć w wydziale komunikacji, w którym rejestrowany był samochód. Nawet jeśli wozu już nie ma, w starostwie albo w urzędzie miejskim, w którym mieści się wydział komunikacji, musi być jego dokumentacja. Urząd musi udzielić informacji, w oparciu o które zażądamy od niego pieniędzy - podkreśla.
Oferta dotyczy milionów importerów, także tych, którzy rejestrowali auta jeszcze w 2002 i za kartę płacili według starych, jeszcze bardziej drakońskich przepisów aż 1.000 złotych. Oni także jednak za sprzedaż tej wierzytelności otrzymają tylko 200 zł, ale za to od ręki.
Masz problem z autem? Czekamy na sygnały pod nr tel. (059) 848 81 47, e-mail: [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?