Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zespół Szkół Morskich w Kołobrzegu świętuje 50 lat

Iwona Marciniak
Iwona Marciniak
Nie da się porównać dzisiejszej szkoły z pionierskimi latami sprzed półwiecza.

Pierwszy dyrektor, Stanisław Szymański i towarzyszący mu Krzysztof Fiodorow organizowali tymczasową siedzibę szkolnych biur i internatu w budynku dawnego Hotelu Bałtyk przy ul.Giełdowej. Nauka odbywała się w salach Liceum Ogólnokształcącego, czyli „Kopernika”. Potem także w dzisiejszej Szkole Podstawowej nr 5. Surowe warunki, dyscyplinę, wojskowy dryl nie każdy był w stanie wytrzymać. Z pierwszego rocznika do końca dotrwała tylko nieco ponad połowa z 80 nastolatków, którzy przyjechali tu z całej Polski w pogoni za marzeniami o podróżach, morskich przygodach, wyprawach na odległe kontynenty. W 1969 r. naukę w Technikum Rybołówstwa Morskiego (taką nazwę otrzymała szkoła) rozpoczął Marek Niski, o którym 39 lat później usłyszał cały świat. Był kapitanem na jednym z największych na świecie tankowców Sirius Star. Gdy płynął z ponad 300 tysiącami ton ropy, statek i załogę zaatakowali, sterroryzowali i przetrzymywali dla okupu, somalijscy piraci. Po dwóch miesiącach pod lufami karabinów, dramat dobiegł końca, a Marek Niski przyjmował podziękowania od załogi, rodzin marynarzy i od armatora, za opanowanie, zimną krew i dowodzenie w kryzysowej sytuacji tak skuteczne, że nikt nie ucierpiał, a i statek ocalał. Dla emerytowanego już dziś kapitana Niskiego, z kołobrzeskim technikum wiążą się dobre wspomnienia: - Wtedy podróżowali nieliczni, a na tych, którzy mieli to szczęście, patrzyło się jak na kosmitów. Cóż to więc była za nobilitacja wyruszyć gdzieś w świat. Rejsy na statkach szkolnych do Afryki! Potem praktyki na dalekomorskich statkach już nie w grupie, już bez kolegów. To było coś. Była w nas wielka wola sprawdzenia się. To były czasy, gdy punktem honoru było nie dać się złamać. Pamiętam jak wyjątkowo czułem się z tymi chłopakami, kolegami z klasy. Zżyliśmy się do tego stopnia, że do dziś się regularnie spotykamy.

Dziewczyna na pokładzie

Dziś Zespół Szkół Morskich, szkoła o fantastycznej lokalizacji - w parku nadmorskim, 150 m od plaży, to już zupełnie inny świat. Sale dydaktyczne naszpikowane technologiami i sprzętem, godnym wyższych uczelni, z symulatorami: siłowni okrętowych, nawigacyjno- manewrowym i łączności morskiej na czele. - To zupełnie co innego niż nauka z podręcznika - mówi Sylwia Smolarek z III klasy nawigacyjnej. - Pierwsze wrażenie: o! Jaka fajna gra! - opowiada. - Ale gdy się okazuje, że trzeba opracować trasę, potem ją sprawdzić, przestaje być wesoło. A tu na ekranie warunki pogodowe się pogarszają, pojawia się jakiś problem techniczny itd. Dzisiejsi uczniowie pytani o to, co sprawia, że wybrali tę szkołę, częściej niż o poszukiwaniu przygód, mówią o dobrym fachu w ręce, o dużej szansie na dobrą, pewną pracę. Bodaj najbardziej widoczną zmianą w szkole jubilatce są ... dziewczyny. Zaczęły się tu pojawiać od 1992r., gdy do kierunków: nawigacyjnego i mechanicznego, dodano ochronę środowiska. Teraz dziewczęta znajdziemy w klasach o każdym profilu i stanowią trzecią część wszystkich uczniów. W tym roku do egzaminy maturalnego przystąpiła pierwsza w historii szkoły absolwentka klasy mechanicznej - Marianna Krajewska z Białogardu. Śliczna blondynka ma misję: za naszym pośrednictwem dziękuje dyrektorowi i nauczycielom, za to, że uszanowali jej życzenie i nie faworyzowali jej jako tzw. słabej płci, bo może sobie nie poradzić z wyzwaniami teoretycznie męskiego zawodu. - A ja w czasie praktyk na promach Unity Line pływających do Szwecji przekonałam się, że maszynownia to miejsce dla mnie.

Jak dziewczęta odnajdują się w mundurowej szkole, z surowym regulaminem? - To jest właśnie fajne w tej szkole - śmieje się Marianna. - Dla tych, którzy jak ja mieszkali w internacie, nauczyciele, wychowawcy, stawali się drugą rodziną . A przecież w każdej rodzinie obowiązują jakieś zasady. Sama kiedyś zrobiłam coś złego, nie powiem co - śmieje się dziewczyna. - Dostałam karę: 30 godzin oczkowania ziemniaków w kuchni i zamiatanie korytarzy. Zamiatanie było gorsze, bo widoczne w kamerach monitoringu. Ale gdy się trafiło do kuchni, najlepiej do cioci Krysi , to już był luksus. Ciocia skrzywdzić nie dała. Krystyna Nilek, to od niepamiętnych czasów „przyszywana” ciocia wszystkich uczniów, żona również zwanego wujkiem, woźnego Marka Nilka.

Na wywiadówkę w 23 godziny

Średno, ok. połowy uczniów ZSM to przyjezdni. Czasami z bardzo daleka, jak Bartłomiej Sitarz, z Przemyśla. Poszedł w ślady o trzy lata starszego brata, Michała. - Oni zawsze lubili wodę - opowiada Anna Sitarz, mama. - Pasją do żeglowania zaraził ich tata. Pływali po Jeziorze Solińskim, zostali ratownikami. Gdy Michał kończył gimnazjum, oznajmił: „będę się uczył w technikum morskim”. Ciężko było. Dojazd do domu zajmował 20 godzin pociągiem. Dwa razy do roku jeździłam do Kołobrzegu na wywiadówkę. A teraz mam dwóch synów na Akademii Marynarki Wojennej. Świetnie sobie radzą.

Zamiejscowi trafiają do internatu, a tu króluje Foka czy kierownik Ryszard Waśkowski, któremu przydomek nadali uczniowie. - Kiedyś byłem spadochroniarzem i oni o tym wiedzieli - opowiada. - A że akurat leciał film „Komando FOKI” no to zostałem Foką - tłumaczy. W jego pokoju staramy się policzyć wszystkie pluszowe, gipsowe i porcelanowe foki. - Dostaję od uczniów i broń Boże nie mogę wyrzucić. Bo po latach odwiedzają i pytają: A moja foka gdzie? Przyjeżdżają do nas z całej Polski jako 16- latkowie, wychodzą dorośli, Człowiek się stara wychowywać jak swoje. Czy się udaje? Chyba tak, bo wracają.

Od 20 lat w Zespole Szkół pracuje Lech Pieczyński. Od 15 lat jest dyrektorem. Filolog rosyjski, tłumacz przysięgły ( lada moment ukaże się jego polsko-rosyjski słownik slangu narkotykowego). Także polonista. Uczniowie za nim przepadają. - Bo to porządny człowiek - mówią zgodnie. - Stoi za uczniem murem i słynie z poczucia humoru. Przebojem są jego pożegnania maturzystów, bo potrafi wywołać i wzruszenie, i salwy śmiechu. Kiedyś odczytywał na uroczystym apelu skrupulatnie wynotowywane z ich wypracowań fragmenty: „Naturalizm w chłopach polegał na tym, że Jagna dawała każdemu”, „Czartoryski wpadł na koniu na pole bitwy, piana leciała mu z pyska”. „Adam Mickiewicz to programator romantyzmu”. Autorów nie zdradzał, uczniowie pękali ze śmiechu. - Wysłałem kiedyś te moje zbiory do „Przekroju” - mówi. - Dostałem dwa razy po 12 zł. Nie wiedziałem, że zapłacą! Pomyślałem: Boże! Przecież muszę im teraz te pieniądze oddać!Ale mówi też tak: - Każdego roku, gdy żegnam się z uczniami, staram się im przekazać, że mają wielką wartość, są ważni, mądrzy, młodzi. Ale też życzę im pokory. Bo jeszcze nie wszystko w życiu umieją. Przestrzegam, że czasem życie zada im pytania, na które nigdy nie znajdą odpowiedzi. I że zawsze mogą zadzwonić, przyjechać, także gdy będzie źle. Bo są„nasi”.

Gdy tydzień temu okazało się, że przed nim kolejnych pięć lat dyrektorowania, bo komisja konkursowa znów postawiła na niego, uczniowie czekali w szkole. Odśpiewali mu gromkie „Sto lat!”.

SZKOŁA ZSM to dziś: czteroletnie Technikum Morskie

oraz Technikum Transportowe. Można tu zdobyć zawód: technika mechanika okrętowego, technika nawigatora, technika logistyka technika eksploatacji portów i terminali.Przyszli mechanicy okrętowi i nawigatorzy odbywają praktyki zawodowe na promach Polskiej Żeglugi Bałtyckiej i Unity Line, na statkach Polskiej Żeglugi Morskiej, CHIPOLBROK lub innych armatorów.

Historia szkłoły jest barwna i zaskakująca. Warto wspomnieć, że w drugiej polowie lat siedemdziesiątych uczyli się tu młodzi Wietnamczycy, a ok. dekady później Nigeryjczycy.

Absolwentami tej szkoły są min: Janusz Wiśniewski, pisarz, autor zekranizowanej powieści „Samotność w sieci” i prof. Andrzej Banachowicz z WSM w Szczecinie.

Piątkowe uroczystości rozpocznie o godz. 9 msza święta w kościele p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego.
O godz. 10.30 wszyscy - uczniowie, ich rodzice, absolwenci, nauczyciele, pracownicy szkoły, także emeryci i zaproszeni goście spotkają się na boisku szkolnym ZSM przy ul. Arciszewskego.

W samo południe szkolne Centrum Nawigacyjne zyska imię pierwszego dyrektora - Stanisława Szymańskiego,
O godz. 11.45, w sali 101 zostanie otwarta wystawa prac malarskich Zygmunta Jasnocha, absolwenta szkoły z rocznika 1976.
O godz, 13.30 zmiana miejsca - w porcie pasażerskim, przy latarni morskiej nastąpi odsłonięcie rzeźby Małego Rybaka. Pół godziny później - na przycumowanym obok statku pasażerskim Santa Maria , odbędzie się wielkie „wodowanie” książki Edwarda Stępnia, (kołobrzeskiego adwokata, absolwenta szkoły”, pt. Wspomnienia granatowego munduru, czyli morska gawęda krotochwilna.

Zobacz także: Magazyn Kulturalny GK24. 25 maja 2017

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!