Taksówkarz jednej z koszalińskich sieci wiózł kilku mężczyzn. W lesie w rejonie Maszkowa (droga na Polanów) zjechał na parking leśny - pasażerowie o to prosili, jeden z nich tłumaczył, że musi załatwić potrzeby fizjologiczne. Po dłuższym czasie, gdy mężczyzna nie wracał, kierowca zawiadomił policję. Ogłoszono alarm w jednostce.
Na miejsce pojechała grupa policjantów oraz strażaków z koszalińskiej komendy.
Była obawa, że przy obecnie panujących niskich temperaturach mężczyzna może zamarznąć. Wszczęto poszukiwania. Las przeczesywano przez kilka godzin. Dopiero o godzinie 7 rano jeden z policjantów zauważył wychodzącego z lasu mężczyznę. Był wyziębiony, ale nic mu się nie stało. Tłumaczył, że po ciemku zgubił się i nie mógł trafić do taksówki.