We wtorek o godz. 9 wypłynął z portu w Nexo. W Kołobrzegu miał być ok. półtorej doby później. Od początku do końca asekurował go kołobrzeski kuter wędkarski "Miętus", płynący 200 - 500 m przed kajakarzem. Po północy, wyczerpany kajakarz przesiadł się na pokład kutra.
- Miałem już za sobą jeden poważny kryzys, który dopadł mnie ok. godz. 18. Wtedy jeszcze udało mi się go opanować. Jednak w nocy poczułem, że mój organizm naprawdę odmawia posłuszeństwa.
W przeciwieństwie do ubiegłorocznej wyprawy morze było spokojne, ale kajakarzowi mocno dawała się we znaki niska temperatura. W końcu nie pomogło nawet wspomaganie gorącą czekoladą z termosu. - Zawiodła fizyczność, trochę też psychika - mówił po dotarciu kutrem do kołobrzeskiego portu.
Krzysztof Buczyński to wielki miłośnik historii Spartan i Wikingów. Jak sam twierdzi stara się żyć pracując nad sobą, przełamując bariery swoich słabości, wytyczając ambitne cele i realizując je: - Uważam, że również dziś można żyć nawiązując do tego jak żyli i jaką filozofią kierowali się dawni wojownicy - mówi z uśmiechem. Swoją drugą porażkę skomentował spokojnie: - Czuję się jak pobity w boju Wiking, ale zbieram siły.
Nie wyklucza, że próbę pokonania kajakiem zimowego Bałtyku powtórzy. Samotnie albo w sztafecie.
O Krzysztofie Buczyńskim i jego wyprawie piszemy też w piątkowym Głosie Kołobrzegu.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?