Zjazdy tzw. zrealizowanych dawców szpiku ratującego życie chorym na białaczkę nieprzypadkowo odbywają się w Szczecinku, bo z tych okolic Fundacja przeciwko Leukemii rekrutuje co piątego ze swoich 15 tysięcy zarejestrowanych dawców.
Wszystko za sprawą Henryka Siegerta, który po stracie chorego na białaczkę syna, zaangażował się bez reszty w namawianie młodych ludzi, aby rejestrowali się jako dawcy.
- Myślę, że jesienią podczas kolejnej akcji przekroczymy granicę 3 tysięcy - mówi Henryk Siegert. - Z tej grupy 55 osób oddało już swój szpik do transplantacji, z tego cztery osoby nawet dwukrotnie. Jeszcze kilkanaście lat temu w Polsce przeszczepów szpiku od dawców niespokrewnionych nie wykonywano wcale, dziś niespełna 300 rocznie, choć powinno być około 700. Ale z roku na rok liczba ta rośnie, choć około 40% zarejestrowanych dawców wycofuje się ze swoich deklaracji. Miłosz Wysmyk z Tomaszowa Mazowieckiego nie miał takich dylematów.
- Zachorowała moja siostra, ale okazało się, że nie mogę być dla niej dawcą - opowiada, że choć udało się znaleźć dawcę spoza rodziny, to w wyniku komplikacji siostra zmarła. Nie wahał się więc, aby się zarejestrować w banku danych, a gdy zadzwonił telefon z kliniki, oddać swój szpik. Swojego biorcę poznał kilka lat temu, właśnie podczas spotkania w Szczecinku.
Doktor Leszek Kauc z firmy Medigen badającej zgodność genową dawców na potrzeby Fundacji mówi, że zawsze ma dylemat, czy doprowadzać do poznania ich z biorcami. Około 30% chorych po przeszczepie szpiku umiera z powodu infekcji czy nawrotu białaczki. - To nie wina dawców, ale nigdy nie wiem, jak zareagują - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?