Tegoroczny nabór do koszalińskich żłobków był przeprowadzony według nowych zasad. Dotychczas ważne było, kto pierwszy złoży podanie, a ponadto zyskiwał ten, kto samotnie wychowywał dziecko.
Teraz wprowadzono punktację. A im wyższa suma punktów (m. in. za zatrudnienie, niepełnosprawność rodzica, czy niskie dochody w rodzinie), tym była większa szansa na przyjęcie. Nie dało się jednak uniknąć swego rodzaju wyścigu z podaniami. To dlatego, że w sytuacji, gdy rodzicom przyznawano jednakową liczbę punktów, to wtedy decydowała godzina złożenia wniosku.
Miasto nie ma jak na razie skutecznego pomysłu, by rozwiązać problem z brakiem miejsc w żłobkach. Od miesięcy powtarzany jest argument, że w mieście przybędzie 60 nowych miejsc. Tyle, że to nastąpi dopiero pod koniec 2011 roku.
Jak władze miasta tłumaczą swoją opieszałość? Czy ze słów wiceprezydenta Przemysława Krzyżanowskiego można wnioskować, że władze Koszalina chcą problem "przeczekać"? Dlaczego rodzice nieprzyjętych dzieci powinni złożyć odwołania? Czytaj w środę 19 maja w papierowym wydaniu "Głosu Koszalińskiego" oraz w serwisie e-kiosk.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?