Do dzisiejszego wieczora z podberlińskich szpitali wróciło do Złocieńca łącznie 13 poszkodowanych w wypadku. To osoby, które najmniej ucierpiały. Zostali tam ci, którzy wymagają jeszcze intensywnej opieki. I ciała tych, którzy zginęli.
- To był koszmarny, wstrząsający widok. Niewielu chciało w ogóle identyfikować zwłoki. Pokazywano nam zdjęcia. To zrobiło na mnie ponure wrażenie - relacjonuje Piotr Antończak, wiceburmistrz Złocieńca, który w poniedziałek z rana pojechał do Berlina, by wspierać mieszkańców. Dziś już wrócił do pracy. - Zobaczyłem rzeczy, o których nawet nie chciałbym mówić. To było wręcz przytłaczające.
Bliskich ofiar wypadku można było też już od rana spotkać w złocienieckim kościele. Zapłakane kobiety, zmęczeni mężczyźni nie chcieli nic mówić. - Na razie potrzeba nam po prostu spokoju - tłumaczyli.
Od rana w Urzędzie Miasta jest też wystawiona księga kondolencyjna. Wielu mieszkańców chciało się tam wpisać. Przyszedł także Radosław Kotarski, syn Zenona Kotarskiego. "Drugiego takiego człowieka nie będzie" - napisał o swoim ojcu pan Radosław. "A ja dopilnuję, by nikt nie zapomniał o nim. I o reszcie" - dodał. - Jestem zdruzgotany, ale musiałem tu przyjść - mógł jeszcze tylko powiedzieć syn zmarłego pana Zenona.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?