Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zmartwychwstanie obrazu z koszalińskiej katedry

Krzysztof Urbanowicz
Wnętrze koszalińskiej katedry z kopią obrazu hiszpańskiego malarza Murillo namalowaną na wcześniejszym obrazie Ferdinanda Hauptnera.
Wnętrze koszalińskiej katedry z kopią obrazu hiszpańskiego malarza Murillo namalowaną na wcześniejszym obrazie Ferdinanda Hauptnera. archiwum autora
Przy okazji święta Wielkiej Nocy warto wspomnieć niezwykłe dzieje wiszącego w koszalińskiej katedrze obrazu przedstawiającego zmartwychwstanie Chrystusa.

Jego autorem był urodzony w leżącym ok. 100 km od Berlina, niewielkim (ok. 300 mieszkańców) miasteczku Wusterhausen, absolwent Berlińskiej Akademii Sztuki Ferdinand August Hauptner. Zamiast pozostać w ćwierćmilionowej wówczas stolicy Prus, 24-letni młodzieniec postanowił osiąść w 6,5 tysięcznym Koszalinie z niewielką pensją gimnazjalnego nauczyciela rysunków. Był rok 1831 i w owym czasie miasto pod rządami burmistrza Augusta Ernsta Brauna dynamicznie się rozwijało. W 1820 roku rozebrano wschodnią część murów miejskich i wybudowano ponad 30 domów mieszkalnych tworzących między dzisiejszą ul. Grodzką i placem Wolności nową dzielnicę nazwaną przedmieściem Fryderyka Wilhelma. W 1827 roku rozebrano ponad stuletni ratusz i w jego miejscu wybudowano nowy. W kolejnych latach dzięki finansowemu wsparciu władz rejencji urządzono parkową promenadę. Miasto rozwijało się gospodarczo: powstały hamernie (warsztaty kowalskie z młotami napędzanymi mechanicznie), odlewnie, fabryka maszyn rolniczych i papiernia założona w 1834 roku przez Heinricha Schlutiusa. Zaczęto wydawać pierwszą lokalną gazetę, w której pisywał znany wówczas w całych Prusach koszaliński pisarz i kronikarz miasta Johann Ernst Benno. Rozpoczynały się czasy XIX-wiecznej mieszczańskiej „małej stabilizacji”, nazwane później Biedermaier. Ważnym wydarzeniem w Koszalinie stało się utworzenie w 1821 roku pierwszej szkoły. Wcześniej w Koszalinie liczącym ok. 3200 mieszkańców było zaledwie trzech nauczycieli, którzy prowadzili lekcje w swoich prywatnych mieszkaniach. W pierwszym roku działalności gimnazjum naukę rozpoczęło w nim 90 uczniów, a zatrudnionych tam było siedmiu nauczycieli gimnazjalnych i jeden pomocniczy.

Nauczyciel i artysta
W owych czasach roczne wynagrodzenie w tym zawodzie na wsi wynosiło 120 talarów (kwota odpowiadająca dziś ok. 3 430 euro, czyli 15 675 zł). Być może jako nauczyciel w dobrym koszalińskim gimnazjum Hauptner zarabiał nieco więcej, ale raczej nieznacznie. Miał jednak gwarancję stałej pracy zajmującej mu 10 godzin tygodniowo i - co najważniejsze - mnóstwo wolnego czasu. Czas ten spędzał na malowaniu obrazów, które od 1828 r. wysyłał regularnie na odbywające się co dwa lata wystawy w Berlinie, Poznaniu, Szczecinie i Gdańsku.
W 1836 r. nazwisko tego zaledwie 29-letniego malarza stało się głośne w całej Europie po namalowaniu przez niego obrazu pt. „Ojcowskie błogosławieństwo przed ślubem”. Na płótnie przedstawiającym szykującą się do kościoła młodą parę z Jamna, artysta uchwycił scenę, w której matka panny młodej zdobi ją naszyjnikiem. Był to klejnot, który 20 lat wcześniej podarowała jednej z jamneńskich dziewcząt księżniczka pruska Charlotta podróżująca przez Koszalin do Rosji, gdzie miała zostać żoną przyszłego cara Mikołaja I Romanowa. Obraz został nagrodzony na wystawie w Berlinie, a artysta ofiarował go dawnej księżniczce, a wówczas cesarzowej Rosji, która odwdzięczyła się darowując mu drogocenny pierścień z brylantem. Ojciec Charlotty, król pruski Fryderyk Wilhelm III zamówił kopię obrazu, za którą zapłacił 200 talarów – półtoraroczne zarobki nauczyciela. Informacja o tym wydarzeniu ukazała się na łamach wielu europejskich gazet.

Na ołtarze
Rozgłos uzyskany dzięki królewskim prezentom spowodował, że młody nauczyciel z koszalińskiego gimnazjum zaczął dostawać intratne zamówienia, m.in. z okolicznych kościołów (np. w podkoszalińskich Strzeżenicach i Sławnie – obrazy nie przetrwały wojny) oraz w Ostrowcu koło Sławna i w koszalińskiej farze. I właśnie historia koszalińskiego obrazu jest niezwykła: artysta nadał twarzy anioła podobno rysy swojej córki, co wzbudziło kontrowersje wśród wiernych. Drugą kontrowersją była wycena pracy artysty, który wg zamawiających podał kwotę zbyt wysoką. Hauptner zwrócił się więc z prośbą o oszacowanie wartości dzieła do dyrektora Królewskiego Muzeum w Berlinie, który stwierdził, że obraz wart jest zapłaty od 1200 do 1500 talarów. Artysta zadowolił się kwotą 1275 talarów, co było wówczas kwotą kolosalną, równej 10-letniej nauczycielskiej pensji i odpowiadającą dzisiejszej sumie ok. 160 tysięcy złotych! Obraz wisiał w centralnym miejscu ołtarza przez niemal 90 lat (widać go na przedwojennych pocztówkach), po czym zniknął, a na jego miejscu pojawił się inny, będący kopią obrazu hiszpańskiego malarza Murillo, namalowaną przez dwóch polskich artystów: Stanisława Jarockiego i Jana Łoszyńskiego. Gdy w latach 70. wnętrze katedry było remontowane, kopia została zdjęta z ołtarza i zastąpiona drewnianymi figurami, zaś zrolowane płótno trafiło na strych plebanii, gdzie przeleżało kolejne 10 lat. Tam odnalazł je proboszcz parafii w Wyszynie i rozpoczął starania o jego uratowanie, chcąc sprowadzić przedstawiający Madonnę obraz do swojego kościoła. Minęło jednak kolejnych 10 lat, nim malowidło trafiło do konserwatora zabytków. Był nim Stefan Wójcik, który wcześniej dał się poznać jako znakomity specjalista w swojej profesji, a także organizator pierwszych na Pomorzu Środkowympracowni konserwatorskich – wpierw przy Muzeum Okręgowym w Koszalinie, a później w Muzeum Okręgowym w Słupsku. Jak wspominał po latach, przyjął je do renowacji wyłącznie z sentymentu, gdyżw latach sześćdziesiątych brał przed nim ślub. W trakcie pracy dkrył pod wierzchnią warstwą kopii inny obraz – było to właśnie dzieło Ferdinanda Hauptnera, na którym polscy artyści namalowali po prostu swoją kopię. Na zachowanych zdjęciach przechowywanych w archiwum Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków widać fatalny stan malowidła zarówno przed zdjęciem powojennej domalówki, jak i tego, co ukazało się pod spodem. Ostatecznie wspaniale odrestaurowany obraz Hauptnera powrócił do wnętrza koszalińskiej katedry. Zawisł początkowo na wysoko na bocznej ścianie nawy głównej, by po ostatnim remoncie znaleźć miejsce na tylnej ścianie bocznej nawy północnej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koszalin.naszemiasto.pl Nasze Miasto