Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Zobacz jak rozp... te k...y! " Przyspieszył i wjechał w przystanek. Ruszył proces [wideo]

ima
Kierowcy, który wjechał w przystanek grozi dożywocie
Kierowcy, który wjechał w przystanek grozi dożywocie Radek Koleśnik
"Zobacz jak rozp... te k...y!" - miał wykrzyczeć 22 - letni Daniel C. nim jego volkswagen rozniósł miejski przystanek przy ul. Grzybowskiej w Kołobrzegu. W czwartek przed sądem w Koszalinie płakał i przepraszał rodziców 19 - letniej Martyny, którą zabił i jej dwie przyjaciółki, Anię i Karolinę, które okaleczył. Grozi mu dożywocie.

Po trwającym ponad rok śledztwie dziś ruszył proces. Na ławie oskarżonych 22 - latek z Radomia. Jest oskarżony o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa, a także o narażenie życia jednaj i zdrowia drugiej osoby. Odpowiada za napad na policjanta.

W ostatni weekend lipca 2012 r. przyjechał z dziewczyną i znajomymi na odbywający się w Kołobrzegu festiwal muzyki klubowej i techno. W niedzielę, 29 lipca, krótko przed godz. 10, jego volkswagen dosłownie rozniósł przystanek Komunikacji Miejskiej. Daniel C. zaledwie nad ranem wrócił z całonocnej imprezy. Był pod silnym wpływem narkotyków. Na przystanku, na autobus, który miał dojechać na dworzec, czekały trzy dziewczyny. Przyjaciółki z jednej klasowej ławki w kościańskim liceum. Spontanicznie postanowiły uczcić zdaną maturę i rozpoczynające się wkrótce studia. Pojęcia nie miały, że w Kołobrzegu trwa jakiś festiwal. To miał być sobotnio - niedzielny wypad na plażę.

Wypowiedź Piotra Sobola, ojca poszkodowanej Ani

Najcięższe obrażenia odniosła Martyna. Zmarła dwa tygodnie później w szpitalu w Gryficach. Ania i Karolina cudem ocalały. - Pamiętam, że przechodziłyśmy przez pasy w stronę przystanku, a potem już nic. Obudziłam się na OIOM-ie - mówiła z trudem opanowująca emocje Anna Sobol. Jest po siedmiu operacjach, czeka na kolejne. Lekarze z trudem ocalili jej nogę. Była krótsza o 3 cm.
Jakie są rokowania? Trudno powiedzieć, bo kość nie chce się zrastać.

Wypowiedź poszkodowanych Ani i Karoliny

- Zostałam oszpecona, ale to nic. Ważne, że żyję, że mam nogę - mówiła młoda kobieta. Obie - Anna i Karolina przyjechały o kulach: - Dopiero po pięciu miesiącach mogłam zacząć wstawać z łóżka, powoli obciążać jedną nogę - mówi Karolina Kukuła. Przed nią trzecia operacja.

Pytane o to czy już na etapie sprawy karnej chcą wystąpić o zadośćuczynienie za doznane krzywdy, zdezorientowane odwracały się w stronę rodziców: - Nic nam nie przywróci zdrowia, a Martynie życia, ale chyba tak.

Oskarżony Daniel C. w koszalińskim sądzie

Gdy padło pytanie o sumę, każda odpowiedziała 100 tysięcy. Daniel C. niemal od momentu wprowadzenia na salę głośno szlochał. - Płacze, ale łez jakoś nie widać -komentowali cicho siedzący na sali rodzice dziewcząt. Po zeznaniach dziewcząt, Daniel C. wstawał i składał podobnie brzmiące oświadczenie: - Przepraszam panią za ból który spadł na nią. Nie posiadam majątku aby w tej chwili zrekompensować ten cały ból, ale jak tylko wyjdę z więzienia, zrobię wszystko, żeby wszystko naprawić.

Prosił o wybaczenie, ale słowa "wybaczam" nie usłyszał. - Trzeba było się zastanowić po co w nas wjechał? Co myśmy mu takiego zrobiły? - mówiła przed sądem płacząc Anna.

Rozprawa w Koszalinie. Zeznania poszkodowanej Ani

- Nie przyjmuję przeprosin - powiedział też Mirosław Lewandowski, ojciec nieżyjącej Martyny. Mówił, jak będąc w pracy telefonicznie szukał informacji o losie córki. Jak oboje z żoną czuwali przy jej łóżku przez dwa tygodnie walki o życie Martyny. - Była naszym jedynym dzieckiem. Świetnie się uczyła. Chciała zostać policyjnym psychologiem.

Z możliwości nieskładania zeznań (jako osoba bliska oskarżonemu) skorzystała dziewczyna Daniela C., Anna Ł. z Radomia. To ona tego niedzielnego ranka jechała z Danielem C.

O tym co mówiła tuż po wypadku powiedział rozmawiający z nią chwilę po tragedii policjant z Kołobrzegu Robert Krawczyk. Miał od niej usłyszeć, że już po powrocie z imprezy Daniel C. był wyjątkowo pobudzony agresywny. Wyszli z pokoju, który wynajmowali bo chcieli porozmawiać w samochodzie. Wtedy Daniel C. ruszył z duża prędkością w stronę miasta. W pewnej chwili miał krzyknąć: " Zobacz jak rozp... te k...y! ". Przyspieszył i wjechał w przystanek.

W trakcie śledztwa biegi orzekli, że duża ilość marihuany, którą wypalił, miała wywołać u niego stan chorobowy, którego nie mógł przewidzieć.

Stwierdzili, że był niepoczytalny. Teoretycznie mógłby więc nawet uniknąć kary.

Prokurator uznał, ze w tym wypadku stan niepoczytalności nie wyłącza odpowiedzialności karnej bo oskarżony sam wprowadził się w stan odurzenia powodujący wyłączenie swojej poczytalności, a to przynajmniej mógł przewidzieć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!