Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzę domowe - lew. Simba mieszka w przydomowym ogródku (zobacz filmy)

Redakcja
Lew Simba zjada dziennie 4 kg wołowiny. Stojąc na dwóch łapach mierzy ponad 2 metry. Gdzie mieszka? W przydomowym ogródku Leszka Bielendy w Głogowie Małopolskim.

Dziennikarzy z całej Polski przyjmuje po kilka razy w tygodniu. Razem ze swoim pupilem gościł już chyba we wszystkich ogólnopolskich stacjach telewizyjnych. Regularnie jest także bohaterem materiałów prasowych.

Nowiny24 po raz ostatni gościły u Bielendów w styczniu. Simba ważył wtedy 30 kilogramów i zjadał dziennie dwa udka z kurczaka. Wczoraj przekonaliśmy się, że po uroczym kociaku nie ma już śladu. Leszek Bielenda o swoim podopiecznym może opowiadać godzinami.

Lew Simba ma już 150 kg - zdjęcia

- To ten sam kot tyle, że jakieś pięć razy cięższy i znacznie większy. Zjada codziennie 4 kilogramy wołowiny. Stojąc na dwóch łapach ma już ponad dwa metry. Jest niesamowicie silny i piekielnie szybki. O, tu macie na to dowód. Nawet nie zauważyłem, kiedy majdnął mnie łapą w czasie zabawy - mówi Bielenda, pokazując z grymasem ranę na prawej dłoni.

Po chwili do pana Leszka dołącza prawie dwumetrowy, potężny mężczyzna.

- To Remigiusz, który pomaga mi opiekować się kotem. Wszyscy nazywamy go ojcem chrzestnym Simby - śmieje się Bielenda.

W towarzystwie dwóch opiekunów lew czuje się swobodnie i zaczyna brykać. Popycha nosem metalowe wiaderko, łasi się i liże swoich panów. To znak, że możemy wejść na jego wybieg. Zgodnie z instrukcjami jesteśmy cicho i nie mamy ze sobą niczego, co mogłoby rozzłościć kota. Stoimy w kącie. Mimo tego Simba sprawdza, kto dołączył do jego opiekunów. Po chwili moje kolano jest w jego potężnej paszczy. Przez spodnie czuję dotyk kłów.

- Niech się pan nie boi, zaraz puści - mówi Bielenda.

Na szczęście ma rację. Simba odpuszcza i wraca do pana Leszka. Powala go na ziemię i potężnym językiem liże po twarzy.

- Chodźmy na pień - woła Remigiusz, ciągnąć lwa za ogon.
Kot jest wyraźnie pobudzony. Po chwili wielkim susem wskakuje na ok. dwumetrowy, gruby pień. Dopiero teraz widać, jaki jest potężny. Leżąc z otwartym pyskiem prezentuje grube kły. Do słońca lśni jego złota sierść i grzywa, której jeszcze w styczniu nie miał.

- Drzewo to jego ulubiona zabawka. Ostatnio oskubał je z kory. Z pni zrobiliśmy mu też wejście na dach groty. Uwielbia się tu wylegiwać, bo widzi stąd całą naszą posesję. Kiedy zobaczy, że wróciłem do domu, biegnie pod wejście do wybiegu i mruczy - opowiada Bielenda.

Po kilkunastu minutach harców z opiekunami kot zaczyna się niecierpliwić. To znak, że trzeba wyjść z jego wybiegu. Jako ostatni opuszcza go pan Remek. Jest podrapany i zziajany jakby przebiegł kilka kilometrów.

- Zabawa przyjemna, ale bardzo wyczerpująca. Simba lubi szaleć, ale nie rozumie, że jak on nie jesteśmy lwami. Stąd czasami zdarzają się rany - kwituje otrzepując koszulkę z lwiej sierści.

Czy lew zostanie w Głogowie na stałe?

- Tak. Jest u mnie już całkiem legalnie, a po ostatnich inwestycjach w wybieg, jestem przygotowany także na chwilę, w której nie pozwoli już do siebie wejść. Nie mam zamiaru nigdzie go oddawać. Pokochałem go - zapewnia Bielenda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!