Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwolniony z pracy w przychodni radny ze Świdwina dostanie odszkodowanie

Inga Domurat
Zwolniony z pracy radny przed sądem potwierdził, że podczas spotkania z pracownikami powiedział pracodawcy, że jeśli ta przychodnia ma istnieć, to należałoby odciąć od niej żonę doktora i dzieci, które przychodnia utrzymuje.
Zwolniony z pracy radny przed sądem potwierdził, że podczas spotkania z pracownikami powiedział pracodawcy, że jeśli ta przychodnia ma istnieć, to należałoby odciąć od niej żonę doktora i dzieci, które przychodnia utrzymuje. Archiwum
Właściciel przychodni „Ana-Lek” w Świdwinie ma wypłacić odszkodowanie zwolnionemu z pracy radnemu.

Zgodnie z wyrokiem, który zapadł w sądzie pracy w Białogardzie, Piotr Szyposzyński, miejski radny, który jeszcze w ubiegłym roku był kierowcą w przychodni „Ana-Lek” w Świdwinie i na którego zwolnienie nie zgodziła się Rada Miasta Świdwin, ma otrzymać od swojego byłego pracodawcy odszkodowanie w wysokości 2,8 tys. złotych - równowartość jednomiesięcznego wynagrodzenia - wraz z odsetkami.

A to oznacza, że sąd nie uznał racji pracodawcy, który zwolnił Szyposzyńskiego dyscyplinarnie za, jak twierdził, publicznie jego szkalowanie i pomawianie o „hulaszczy tryb życia”, ale też nie przychylił się do żądań radnego, który domagał się zapłaty wynagrodzenia za cały czas pozostawania bez zatrudnienia. Właściciel przychodni więc ma zapłacić, ale jednak mniej niż tego chciał radny. Sąd zwolnił obie strony z kosztów sądowych i zniósł wzajemne koszty zastępstwa procesowego. Wyrok nie jest prawomocny.

Z protokołów zeznań

Dotarliśmy do protokołów z kolejnych rozpraw, a z nich wynika jednoznaczenie, że przychodnia nie jest w dobrej kondycji finansowej, świadkowie i strony sporu, zeznając, przyczynę tego stanu rzeczy upatrywały w czym innym. Właściciel i powołani przez niego świadkowie wskazywali na utratę kontraktu na nocną i świąteczną opiekę w powiecie drawskim oraz spłaty należności względem fundacji i banków. Natomiast radny przed sądem potwierdził, że podczas spotkania z pracownikami powiedział pracodawcy, że jeśli ta przychodnia ma istnieć, to należałoby odciąć od niej żonę doktora i dzieci, które przychodnia utrzymuje.

I to właśnie przez to szczere wyznanie miał stracić posadę. Przez to, że głośno powiedział o luksusowych autach, zagranicznych wycieczkach pracodawców, podczas gdy pracownicy nie otrzymują pensji w terminie, mimo że Narodowy Fundusz Zdrowia zobowiązania kontraktowe wypełnia. Jego słowa uwiarygodniali świadkowie. Sam pozwany tłumaczył się następująco: „Tydzień w Hurgadzie jest tańszy niż w Pogorzelicy. Wyjeżdżam tam z biedy, a nie z bogactwa”.

Dwie osoby zeznające na korzyść radnego jeszcze w trakcie procesu przestały pracować w przychodni, nie przedłużono z nimi umowy cywilno-prawnej.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Zobacz także: Konferencja w sprawie szpitala w Białogardzie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!