Zwycięzca jest tylko jeden

- Dziś AZS czeka pojedynek z Kotwicą. Jak oceni pan rywala?
- To dobry zespół. Trener Koniecki postarał się o zbilansowanie swojej ekipy tak pod względem warunków fizycznych, jak i umiejętności. Siłę podkoszową stanowi Chris Daniels, a porządnie rozgrywającym jest Alvin Snow. Moim zdaniem, ta drużyna powinna zakręcić się gdzieś wokół środka tabeli.

- A jaki ma pan plan na Kotwicę?
- Zagramy najlepiej jak potrafimy. Prochu nie wymyślimy... Musimy po prostu odzyskać naszą niedawną, wysoką skuteczność. W Ostrowie ze Stalą zawaliliśmy pierwszą kwartę i później ciężko było nam się odbić. Teraz będziemy chcieli rozpocząć tak jak pojedynki z Anwilem Włocławek czy warszawską Polonią. Zdaję sobie sprawę, że walka przeciwko drużynie Arka Konieckiego jest zawsze ciężka. Pamiętam czas, gdy jako trener zespołu z Rudy Śląskiej pojechałem do Sopotu zmierzyć się z Prokomem. Szkoleniowcem koszykarzy z Sopotu był Koniecki, a my do tego miasta trafiliśmy po tygodniowej podróży, bo wcześniej graliśmy w europejskich pucharach. Choć teoretycznie mieliśmy wówczas znacznie lepszy zespół, to długo nie mogliśmy uzyskać przewagi. W końcówce szczęście się do nas uśmiechnęło i wygraliśmy.

- Teraz gracie tuż przed świętami. Zatem kibice jednej z drużyn otrzymają fajny prezent...
- ... tak wyszło, że ten pojedynek musimy rozegrać tuż przed świętami. Na pewno dla kibiców jednego z zespołów święta będą zatem nieco milsze. Musimy jednak pamiętać o tym, że gra w koszykówkę jest sportem bardzo wymiernym, w którym zwycięża tylko jedna ekipa. Tu remisów nie ma. Dlatego dziś wieczorem, po końcowej syrenie część widzów będzie musiała przełknąć gorycz porażki.

- A co pan spodziewa się znaleźć pod choinką?
- Dla mnie najlepsze prezenty to takie, których się nie spodziewam. Liczę na wyobraźnię moich najbliższych. Święta jak większość Polaków zamierzam bowiem spędzić w gronie rodziny.