Właściciel nie chce brać od nas czynszu!

Boimy się, że zamierza wyrzucić nas z mieszkań - mówią.
Problem, z którym zgłosili się do nas w tym tygodniu mieszkańcy z ul. Kasprowicza, zaczął się na początku roku. Wtedy to budynek z numerem "8" kupił właściciel stojącego nieopodal hotelu "Avangardia".
- Okazało się, że choć chcemy płacić za nasze mieszkania, to nie możemy tego zrobić, bo nie mamy ani komu, ani gdzie tych pieniędzy zapłacić - opowiada nam Leokadia Żak. - Nie dostaliśmy żadnych informacji, a dzwoniąc pod nowy numer administratora ciągle słyszeliśmy, że prezesa nie ma.
Mieszkańcy mówią, że zależy im na zapłaceniu rachunków. Boją się, że niedługo z powodu zaległości zostanie im odcięty prąd. - Ale wszelkie próby kontaktu z właścicielem kończą się niepowodzeniem. Sądzimy, że ten człowiek chce nas po prostu stąd wyrzucić, dlatego nie przyjmuje od nas pieniędzy - mówią nasi rozmówcy.
Budynek, w którym od wielu lat mieszka 13 rodzin, nie pasuje do kompleksu znajdujących się obok obiektów. Dawno nie był remontowany, jest szary, wyraźnie odcina się od sąsiadującego z nim kolorowego apartamentowca. Właścicielem obu budynków już od stycznia jest ta sama osoba - Adam Lipczyk. Od kilku dni przedsiębiorca przebywa za granicą.
- To, co mówią ci ludzie, to jedno wielkie kłamstwo - poinformował nas podczas rozmowy telefonicznej. - Oni nie chcą płacić. Zresztą wszyscy mają wyroki o eksmisję, bo nie płacili także poprzedniemu właścicielowi.
Jak dowiedzieliśmy się w administracji u poprzedniego właściciela - Uzdrowiska Kołobrzeg - z mieszkańcami z Kasprowicza 8 nigdy nie było problemów. - My wystawialiśmy faktury, oni płacili. Tak było wiele lat i nie ma mowy o żadnych wyrokach eksmisji. To niemożliwe - powiedziała nam Halina Dik z administracji Uzdrowiska.
Lokatorzy rozkładają ręce. Nie wiedzą, co robić dalej. - Może być przecież tak, że za pół roku właściciel się odezwie i każe nam płacić jakieś niebagatelne pieniądze za mieszkania, których my po prostu nie będziemy w stanie zapłacić - twierdzi Irena Müller.
Mieszkańcy nie zamierzają się jednak poddawać. - Nadal będziemy się próbować skontaktować z właścicielem. Nie może przecież tak po prostu wyrzucić nas z naszych mieszkań - mówią kołobrzeżanie.
Do sprawy wrócimy.