Upadłość w 2004
Upadłość w 2004
Sąd Gospodarczy w Koszalinie ogłosił w 2004 roku upadłość Agrosu. Wcześniej z wnioskiem o tę upadłość wystąpił Zakład Energetyczny. W tym samym roku z kontrolą do spółki weszli przedstawiciele Najwyższej Izby Kontroli (do kontroli doprowadził ówczesny poseł Samoobrony Jan Łączny). Wnioski pokontrolne NIK były druzgocące - spółka upadła głównie dlatego, że została źle sprywatyzowana, a władze firmy nie dbały o jej interesy.
Zadłużenie Agrosu sięgnęło 20 mln złotych. W 2006 roku pozostałości po zakładzie mięsnym kupiła duńska spółka Royal Greenland, która prowadzi tam obecnie przetwórnię ryb i owoców morza.
Zakończył się trwający blisko trzy latach proces. Przypomnijmy, na ławie oskarżonych zasiadali Krzysztof L., były prezes firmy, Dariusz B., przewodniczący rady nadzorczej i Jerzy S., członek zarządu Agrosu. Wczoraj w sądzie był tylko Jerzy S.
Sąd uznał, że cała trójka działała na szkodę spółki Pomorski Przemysł Mięsny Agros Koszalin S.A. - Do wyrządzenia szkody majątkowej wielkich rozmiarów jednak nie doszło w wyniku działań Sądu Gospodarczego, który nie uwzględnił wniosku Dariusza B. o wyłączenie z masy upadłości spółki linii ubojowej wartej około 1,8 mln złotych - mówiła sędzia Sylwia Wróbel.
Chodzi o aneks do umowy dzierżawy (umowa z grudnia 2002) przez Agros od prywatnej spółki Dariusza B. pięciu mercedesów, które były w leasingu. Według aneksu, gdyby Agros spóźnił się z płaceniem dzierżawy, wówczas linia ubojowa przeszłaby na rzecz Dariusza B. Gdy Sąd Gospodarczy ogłosił upadłość Agrosu, wówczas Dariusz B. starał się o odzyskanie linii - bezskutecznie. Dodajmy, że Krzysztof L. i Jerzy S. byli tymi, którzy podpisali umowę przewłaszczenia. Umowa nie została jednak odnotowana w księgach rachunkowych, nie było też na to zgody walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Stąd też wziął się zarzut braku rzetelności w prowadzeniu finansów w 2002 roku.
- Oskarżeni tłumaczyli, że swoją działalnością dążyli do poprawy sytuacji Agrosu - mówiła sędzia. - Że chcieli, by firma była widoczna na rynku koszalińskim. A ta umowa przenosiła przecież na Agros ciężar spłat należności za samochody wzięte w leasing. A sytuacja Agrosu była coraz trudniejsza i spółka w każdej chwili mogła przestać płacić dzierżawę.
Krzysztof L. i Dariusz B. dostali po dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Do tego Krzysztof L. dostał 15 tys. zł grzywny i trzy lata zakazu zajmowania stanowisk związanych z zarządzaniem majątkiem osób prawnych i pełnienia nadzoru nad taką działalnością. Dariusz B. dostał też grzywnę - 44 tys. złotych i pięć lat zakazu. Najłagodniej został potraktowany Jerzy S. - dostał rok i dwa miesiące w zawieszeniu na dwa lata, 6 tys. zł grzywny i dwa lata zakazu.
- Przy orzekaniu kary sąd kierował się tym, że od popełnienia czynów minęło siedem lat i w tym czasie nie złamali prawa. To dowód, że może zrozumieli naganność czynów i jest możliwość dania im szansy - zakończyła uzasadnienie sędzia Wróbel.
Sąd przychylił się tym samym do wniosków prokuratury w sprawie ukarania. Wyrok nie jest prawomocny. Obrońcy zapowiedzieli odwołanie od orzeczenia sądu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?