Akcja saperów w Koszalinie zakończona. Ludzie wrócili do domów

W czwartek w południe na równe nogi zostały postawione niemal wszystkie służby w mieście. W jednym z mieszkań przy ul. Żeromskiego znaleziono arsenał broni. Konieczna była ewakuacja ludzi.

Można powiedzieć, że ta sprawa wyszła na jaw przypadkowo. W nocy ze środy na czwartek policjanci zatrzymali w mieście podczas włamania dwóch mężczyzn - ojca i syna. Podczas przesłuchań okazało się, że panowie posiadają w domu składowisko starej broni, amunicji i wszystkiego, co z tym związane. Policjanci od razu pojechali pod wskazany adres. Efekty przeszukania mieszkania były zaskakujące. Stara meblościanka była po brzegi wypełniona bronią. Prawdopodobnie pochodzącą z drugiej wojny światowej.

Na miejsce zostali wezwani saperzy z jednostki w Złocieńcu. Ponadto zawiadomiono straż pożarną, straż miejską, zakład gazowniczy i energetyczny. Teren wokół bloku został ogrodzony taśmą. Praktycznie przez cały dzień, poza służbami, nikt nie mógł zbliżać się do klatki. Zapadła decyzja o ewakuacji mieszkańców; to było konieczne z uwagi na istniejące zagrożenie. - Przyszedł strażak i powiedział, że musimy z mężem wyjść przed blok, że mają jakieś próby przeciwpożarowe - mówiła jedna z mieszkanek.

Przed blok podjechały skierowane tu przez ratusz autobusy, by ludzie mogli wejść do środka, usiąść, ogrzać się. Kilka starszych osób zostało przewiezionych do Ośrodka Wsparcia Złoty Wiek.

Saperzy, którzy dojechali około godziny 15 na miejsce, kolejno zabierali to, co zostało znalezione przez policję. - W sumie było tego około 60 kilogramów - mówi Urszula Chylińska, rzecznik koszalińskiej policji. - M. in. 40 granatów ręcznych, pociski moździerzowe, strzelby, karabiny, amunicja. Część była skorodowana.
Po kilku godzinach, gdy akcja dobiegła końca, zdenerwowani sytuacją ludzie mogli wrócić do domów.

Obaj mężczyźni zostaną przesłuchani. Za posiadanie broni i amunicji bez pozwolenia grozi do 8 lat więzienia.