Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Wezgraj o krzesłach w hali widowiskowo-sportowej: Przyznaję się do błędu [wywiad]

Rozmawiała: Marzena Sutryk
Artur Wezgraj, kanclerz Politechniki Koszalińskiej.
Artur Wezgraj, kanclerz Politechniki Koszalińskiej. Radek Koleśnik
Rozmowa z Arturem Wezgrajem, kanclerzem Politechniki Koszalińskiej, o kontrowersjach wokół zakupu tysiąca krzeseł do hali widowiskowo-sportowej.

Kilka dni temu pisaliśmy o zakupie tysiąca krzeseł bez atestu do hali widowiskowosportowej za 65 tys. złotych. Krzesła, których nie można używać na imprezach organizowanych w hali, zamówiła Politechnika Koszalińska. O sprawie raz jeszcze rozmawiamy z jej kanclerzem.

Czytaj >>> Hala w Koszalinie. Wydali 65 tys. zł na bezużyteczne krzesła

- Nie cichną kontrowersje wokół tej sprawy. Pan publicznie przyznał się już do błędu...
- Tak, przyznaję się do błędu. W rozmowie z panią podałem informację, że zamawiając sprzęt nie wymagaliśmy atestu. Taką bowiem dostałem wiadomość od pracowników. Ale, gdy wyciągnąłem wszystkie dokumenty, to okazało się, że w specyfikacji przetargu był jednak zapis o wymaganych atestach.

- To prawda. W dokumencie jest zapisane, że "każdy z oferowanych elementów wyposażenia musi posiadać wymagane przepisami atesty".
- Tak, osobiście tego nie sprawdzałem i w efekcie informacja przeze mnie podana okazała się nieprawdziwa. Wygląda na to, że dostawca będzie musiał teraz wymienić krzesła na atestowane albo dostarczyć atest, jeżeli te krzesła, które mamy, są niepalne.

- Kto przygotowywał specyfikację przetargu?
- Politechnika Koszalińska, pracowała przy niej grupa pracowników. Ja byłem osobą, która zatwierdzała jej treść. Coś zostało niedopatrzone...

- Nie doczytał Pan dokładnie zapisów, skoro podał Pan - jak sam Pan mówi - nieprawdziwą informację?
- Doczytałem, ale nie pamiętałem tego. Zadzwoniła Pani do mnie po dwóch latach od czasu prac nad specyfikacją, miałem prawo nie pamiętać wszystkich szczegółów.

- Co teraz z nietrafionym zakupem? Rozmawiał Pan z dostawcą?
- Tak, prowadzę z nim rozmowy i spodziewam się, że w ciągu dwóch tygodni sprawa będzie doprowadzona do pomyślnego finału. Wciąż jednak nie wiadomo, czy to będą nowe krzesła, czy atesty na te, które mamy. Bo wciąż nie mam jeszcze odpowiedzi od dostawcy, czy te krzesła są łatwopalne, czy nie.

- My, po jednym telefonie do producenta, ustaliliśmy, że krzesła są palne, a więc nie ma co liczyć na atesty.
- Postawiłem dostawcy jasne warunki: albo atest, albo nowe krzesła. Dostawca nie uchyla się od odpowiedzialności. Jeżeli rzeczywiście tak będzie, że krzesła są palne, to wówczas dostarczy nowe, na swój koszt. My do tego nie dołożymy ani grosza.

- A co do zamówionego sprzętu, gdy został dostarczony - nikt go wówczas nie sprawdził, czy ma atesty?
- Powinien być sprawdzony, komisja przetargowa to przepuściła.

- A Pan tego nie dopilnował...
- Kierowałem tym przedsięwzięciem, dlatego w tej sytuacji poczuwam się do odpowiedzialności - komisja przyjęła krzesła bez atestu, ja na to nie zwróciłem uwagi.

- Zarządca hali, czyli ZOS, wystąpił niedawno do strażaków o zgodę na dopuszczenie w hali większej liczby użytkowników. Strażacy zgodę dali. Ekspertyza kosztowała 3,6 tys. zł - jeden z właścicieli hali, czyli miasto, zapłaciło połowę. Pan nie chce dać zgody, by Politechnika zapłaciła drugą część.
- Nie neguję samego dopuszczenia większej liczby użytkowników w hali. Ale nikt z ZOS nie ustalał tego z Politechniką, tylko przysłano nam fakturę za ekspertyzę. Dyrektor hali ubolewa nad utraconymi wpływami, z uwagi na to, że z hali mogło korzystać dotąd mniej osób. Dla właścicieli z kolei nie ma różnicy, wpływy od zarządcy są bowiem stałe. A więc to zarządca ma w tym interes. Powtarzam: z Politechniką nikt niczego wcześniej w tej sprawie nie ustalał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!