Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

AZS Koszalin: klub jest dla kibiców

Rozmawiał Jacek Wójcik
Marcin Kozak
Marcin Kozak
Rozmowa z Marcinem Kozakiem, nowym prezesem AZS Koszalin.

- Po tym jak w konkursie na prezesa klubu pozostały tylko dwie kandydatury, Pan - dość niespodziewanie - ogłosił rezygnację. Jaki był powód tej decyzji?
- Osobisty, związany poniekąd z przedłużającym się rozstrzygnięciem konkursu. To nie jest tak, że ja nic nie robię i tylko czekam na propozycje pracy. Pracuję, prowadzę własną działalność i pewne rzeczy musiałem sobie poukładać tak, żeby mieć czas na poświęcenie się AZS-owi. Gdy temat się przedłużał, nie mogłem się dłużej blokować. Poza tym doszły sprawy rodzinne i stąd taka decyzja.

- Co w takim razie przekonało Pana do ponownego podjęcia rozmów i przyjęcia funkcji prezesa?
- Zostałem zaproszony przez Radę Nadzorczą do dalszych negocjacji. Wyjaśniono mi powody, dla których konkurs się przedłuża. Ja ze swojej strony starałem się uzasadnić, że zwłoka gra na niekorzyść klubu. Rada przekonała mnie, że wypracowuje pewien model, który pozwoli to nadrobić.

- Czym, we własnej opinii, przekonał pan Radę Nadzorczą do swojej kandydatury?
- Tak jak to było w warunkach konkursu przedstawiłem koncepcję organizacyjną spółki. Atutami mogła być znajomość języka angielskiego oraz zdobyte doświadczenie w pracy w klubie. Czyli kontakty z zawodnikami, agentami, trenerami, menadżerami i prezesami innych klubów, które wypracowałem przez te lata spędzone w klubie. Nawet w ciągu ostatniego roku, kiedy formalnie w nim nie pracowałem, cały czas byłem w kontakcie, pomagając prezesowi Szumskiemu i kierownikowi zespołu w różnych sprawach.

- Co było powodem tej rocznej przerwy?
- Pojawiła się inna koncepcja ze strony władz klubu. Początkowo miałem w nim być, później zdecydowano, że Damian Zydel poradzi sobie sam. Ja do AZS- u zawsze podchodziłem bardziej ideowo niż zarobkowo. Dlatego przyjąłem tę decyzję władz klubu. Ze swojej strony starałem się nadal pomagać, ale już społecznie.

- Wygrana w konkursie, w którym jednym z rywali był tak znany działacz koszykarski, jak były szef PLK Janusz Wierzbowski to powód do osobistej satysfakcji?
- Ja nie odbieram tego w ten sposób. Oczywiście cieszę się, że zaufano mi, że właściciele klubu uważają, że można tu coś fajnego zrobić i właśnie ja jestem odpowiednią do tego osobą. Myślę jednak, że przede wszystkim chcieli, żeby prezesem był ktoś miejscowy, kto da gwarancję większego zaangażowania w codzienną pracy w klubie. Natomiast model, który wypracowała Rada Nadzorcza - z panem Wierzbowskim jako doradcą - może być bardzo pomocny. Niewątpliwie jest to człowiek bardzo doświadczony w branży. Dla mnie jest to zaszczyt, że będę miał takiego doradcę. Na pewno nie zabraknie okazji do skorzystania z jego doświadczenia.

- W nowym zarządzie wiceprezesem jest Krzysztof Szumski, któremu wcześniej podlegał pan jako kierownik, a później menadżer. Teraz sytuacja zmieniła się. Nie obawia się pan, że może to w jakimś stopniu rzutować na waszą współpracę?
- Przede wszystkim chciałbym zdementować pojawiające się pogłoski o konflikcie pomiędzy mną a prezesem Szumskim. Wręcz przeciwnie, od początku nasza współpraca układała się pozytywnie. Takie też były nasze wzajemne relacje. I są do tej pory. Z mojej strony nie ma potrzeby, ani chęci rywalizacji z prezesem Szumskim. Nie po to się tu znalazłem, żeby rywalizować, ale by wspólnie pracować na rzecz klubu.

Oczywiście nie da się ukryć, że jest nowa sytuacja. Wcześniej z racji innej pozycji w klubie nie wszystkie moje pomysły spotykały się z aprobatą ze strony zarządu. Teraz będę próbował je realizować, bo uważam, że będzie to z korzyścią dla klubu i dla miasta. W pierwszej kolejności chcę skupić się na poprawie wizerunku klubu i na pracy związanej z marketingiem. Myślę, że tam jest najwięcej do zrobienia. Trwają prace nad nową witryną internetową klubu. Do końca lipca ma pojawić się nowa odsłona naszej strony.

Jestem też na bieżąco ze sprawami sportowymi. Rozmawiamy z prezesem Szumskim i trenerem Herktem. Moją rolą jest dopilnowanie, żeby zawierane kontrakty mieściły się w założonym budżecie. Spółka akcyjna musi co najmniej nie przynosić straty. I ja będę pilnował, żeby tak było.

- Od lat dyżurnym tematem jeśli chodzi o AZS jest brak sponsora strategicznego.
- Dopiero zapoznaję się ze stanem rozmów czy też zabiegów zmierzających do pozyskania sponsora tytularnego. Niewątpliwie taki sponsor jest potrzebny, ale też jego pozyskanie - szczególnie w obecnych, trudnych ekonomicznie czasach - nie jest łatwe. Obecnie tę rolę pełni miasto Koszalin. Podzielam zdanie, że relacje środków miejskich w budżecie klubu w stosunku do pozyskanych w inny sposób powinny się zmieniać. Będziemy pracować by tak się stało. Również poprzez zaproszenie do współpracy mniejszych, lokalnych sponsorów. Będziemy szanowali każdego i do każdego wyjdziemy z ofertą. Postaramy się przekonać wszystkich, że AZS to dobra - a najlepsza jeżeli chodzi o sport - forma promocji na naszym terenie.

- W Koszalinie nie brakuje głosów, że pieniądze podatników nie powinny być wydawane na sport zawodowy.
- Uważam, że AZS jest dobrą wizytówką miasta i jest mu potrzebny. Będę się starał, żeby społeczność Koszalina miała poczucie, że pieniądze na AZS są sensownie wydawane i że wracają do miasta - w formie promocji, rozrywki czy ciekawych wydarzeń. AZS będzie też bardziej aktywny jeżeli chodzi o akcje społeczne.

- Czy przewiduje pan zmiany w strukturze organizacyjnej klubu?
- Struktura powinna się zmienić. Ludzie, którzy dotychczas pracowali byli bardzo oddani i robili co mogli w ramach dotychczasowej struktury. Dla działaczy innych klubów było to nawet zaskakujące, że w tak okrojonym składzie można radzić sobie tak dobrze. To jednak nie musi znaczyć, że jest to dobry model. Można to robić lepiej. Zobaczymy na ile pozwoli budżet, ale poza media menadżerem będę chciał zaangażować przynajmniej jeszcze jedną osobę do pracy w klubie.

- Cieszy się pan dużym poparciem kibiców AZS, zapewne z racji tego, że był pan związany z klubem kibica. Jakie to ma dla pan znaczenie?
- Bardzo duże. Przecież klub to kibice, dla nich on jest. Myślę, że oni spoglądają z nadzieją, że klub jeszcze bardziej wyjdzie w ich stronę. Taki też mam cel. Dlatego chcę rozwinąć politykę informacyjną, żeby kibice mieli poczucie, że klub jest dla nich i wszystkim stara się z nimi dzielić. Trzeba też słuchać ich głosów i wyciągać wnioski z różnych opinii, również tych bardziej radykalnych.

- Jeszcze przed zakończeniem konkursu na prezesa, został zatrudniony trener. Podpisuje się pan pod wyborem Tomasza Herkta?
- Na pewno klub nie jest przygotowany organizacyjnie na trenera zagranicznego. Nam potrzebny był trener, który dobrze porusza się w polskich realiach. Trenera Herkta poznałem już po wyborze na prezesa. W swojej karierze ma duże osiągnięcia z zespołami kobiecymi, ale nie tylko. Ostatnio w Zastalu Zielona Góra wykonał bardzo dobrą pracę. Uważam też, że ma ciekawy pomysł na drużynę. Prezes Szumski dokonał dobrego wyboru. Musimy teraz zapewnić trenerowi jak najlepsze warunki do pracy.

- Jaki wpływ przy zawieraniu kontraktów zawodnikami będzie miał trener Herkt?
- Wyznaję zasadę, że skoro trener bierze odpowiedzialność za wynik sportowy, to ostatecznie wszystkie decyzje personalne powinny mieć jego aprobatę. Oczywiście w naszych ramach finansowych.

- Pierwszymi zawodnikami w klubie są George Reese i Igor Milicić. Kiedy będą kolejni?
- Kontrakty są w trakcie realizacji, ale będziemy o nowych zawodnikach informować dopiero, gdy na umowie będą podopisy obydwu stron. Lada dzień powinien być wysyp kontraktów.

- Czy w związku z powstaniem ligi kontraktowej, umowy z zawodnikami podpisywane będą w dłuższej perspektywie niż na jeden sezon?
- Budżet klubu jest ustalany co roku. Dlatego nie mogę podpisywać kontraktów z zawodnikami na 2 czy 3 lata nie mając zagwarantowanego pokrycia finansowego. Na każdy kontrakt muszę mieć gwarancję, że zostanie on sfinansowany przez spółkę. Tego wymaga prawo. Jestem natomiast zwolennikiem podpisywania - szczególnie z młodymi zawodnikami - kontraktów typu 1+1, czyli z opcją przedłużenia o kolejny rok. Taki model będziemy stosować.

- Jakim budżetem będzie dysponował AZS w nowym sezonie?
- Zakładany jest na poziomie zbliżonym do zeszłorocznego. Rolą zarządu jest żeby go zabezpieczyć, a jak się uda to trochę zwiększyć. Poprzedni budżet został wykonany. Nie został przekroczony i będziemy się tego trzymać.

- Proponowana przez PLK liga kontraktowa to dobry pomysł?
- W ostatnich latach co roku jakaś drużyna miała problemy finansowe, co burzyło harmonię rozgrywek. I chyba to jest główny powód wprowadzenie ligi kontraktowej. To nowy model w polskim sporcie i nie do końca wiadomo jak się sprawdzi. Z punktu widzenia kibica nie jestem wielkim zwolennikiem tego pomysłu. Może to ograniczyć w pewnym stopniu rywalizację. Obawiam się tu o podejście do nowej formy rozgrywek ze strony zawodników. Oczywiście mam nadzieję, że będzie inaczej i zwycięży profesjonalizm. Jeżeli nowy model zafunkcjonuje zgodnie z oczekiwaniami, to podniesie się jakość ligi.

- Cel sportowy akademików na nadchodzący sezon to...
- Awans do play-off to absolutne minimum. Szóste miejsce to cel, który został postawiony przed trenerem i zostanie postawiony przed zawodnikami. Oczywiście jeżeli otworzą się możliwości na uzyskanie lepszego wyniku, to nie będziemy się zatrzymywali, ale zagramy do końca.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!