Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomni w potrzebie. Koszalińskie schronisko przeżyło oblężenie

Ilona Stec [email protected]
sxc.hu
Minionej zimy koszalińskie schronisko dla bezdomnych przeżyło prawdziwe oblężenie. Nocowało w nim ponad 120 osób. Ponad setka ludzi nadal tu przebywa. Sale są pełne, podopieczni śpią nawet na korytarzach.

- Bezdomność postrzegana jest negatywnie, bo kojarzona zwykle z osobami uzależnionymi od alkoholu. Rzeczywiście wielu bezdomnych nadużywa alkoholu, ale są też wśród nich ludzie chorzy psychicznie, nieporadni życiowo. Osłabienie więzi rodzinnych, uzależnienia, choroby, życiowa nieporadność - to wszystko sprawia, że ludzi ubogich i bezdomnych przybywa.

Wśród nich jest coraz więcej osób młodych - mówi Adam Sadłyk, prezes Schroniska dla Bezdomnych Koszalińskiego Koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Niektórzy trafiają tu na kilka tygodni albo miesięcy, niektórzy przebywają latami. Placówka nie tylko stara się zapewniać bezdomnym dach nad głową, ale także pomóc im w usamodzielnieniu się.

- Trwa to czasem 8 -10 lat, często zależy od sytuacji, zbiegu okoliczności, szczęścia. Każdy, kto chce skorzystać z naszej pomocy w wychodzeniu z bezdomności musi jednak zarejestrować się w powiatowym urzędzie pracy, zrobić badania lekarskie i złożyć wniosek o przydział mieszkania socjalnego.

Osoby, które zdecydują się na to, czekają w kolejce na mieszkanie, mają jakąś perspektywę. To wzmacnia w nich poczucie godności, daje nadzieję na odmianę losu - dodaje Adam Sadłyk. Choć warunki w schronisku są trudne podopieczni się nie skarżą. - Jest dach nad głową i to najważniejsze. Może trochę ciasno, ale na pewno lepiej niż na klatce schodowej, na parkowej ławce, czy w kanale - uważa pan Rafał, 40-latek, który znalazł się w koszalińskim schronisku dla bezdomnych po opuszczeniu zakładu karnego. Mieszkańcy placówki potrzebują jednak wielu rzeczy.

- Przede wszystkim obuwia, odzieży - zarówno ciepłej" jak i letnich ubrań - a także pościeli, ręczników. Gdyby ktoś miał niepotrzebne rzeczy tego rodzaju i chciał je podarować naszym podopiecznym, bylibyśmy naprawdę wdzięczni. - apeluje o pomoc Jerzy Dawidowicz, pracownik schroniska. Potrzebne są też środki higieniczne, materiały opatrunkowe, leki przeciwbólowe, preparaty odkażające.

Bezdomni to często ludzie bardzo zaniedbani, chorzy, z niegojącymi się ranami, okaleczeniami. Tej zimy wielu osobom chirurdzy musieli amputować odmrożone palce i stopy. Schronisko stara się zapewniać potrzebującym niezbędne materiały opatrunkowe i leki, ale bywa, że to nie wystarcza.

Jak zwierzył się pan Ryszard, 60-latek bezdomny od 30 lat, który leczy rany po oparzeniu, nie raz już prał bandaże, bo nowych nie miał. Czasem podopieczni schroniska - zwykle ci, którzy się usamodzielniają - potrzebują różnych domowych sprzętów. Obecnie poszukiwana jest nieduża meblościanka. Bardzo przydałyby się także mebelki dziecięce - łóżka, biurka, regały - dla trójki dzieci samotnej matki, która nie jest mieszkanką przytuliska, ale placówka stara się jej pomagać.

Jeśli ktoś chciałyby przekazać rzeczy podopiecznym koszalińskiego przytuliska, może dostarczyć je sam - placówka mieści się w Koszalinie przy ul. Mieszka I 16. Można też skontaktować się ze schroniskiem telefonicznie pod numerem 94 341 92 69 i poprosić, by pracownicy palcówki sami je odebrali.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!