W schronisku na nowe domy i właścicieli z sercem czeka około 150 psów i 60
kotów. Ktokolwiek adoptuje psa, odbierze stąd zwierzaka odrobaczonego, zaszczepionego i zaczipowanego. Za najwierniejszego przyjaciela zapłaci raptem 50 złotych. Ale adopcji nie ma znów tak wiele. - Bywają dobre miesiące, ale i czas posuchy - mówi Michał Chojnacki. - Bez względu na częstotliwość adopcji liczba około 150 psów w naszym schronisku jest niemal stała.
Trzeba im zabezpieczyć godziwy byt przed zimą. - Zrobiliśmy już dużo. Kończymy kolejny wybieg, zbudowaliśmy porządne, murowane budy w boksach w tzw. kwarantanniku, czyli w miejscu, do którego bezpośrednio trafiają przywożone do nas psy zanim nie zostaną obejrzane przez lekarza. Ale oczywiście potrzeby się nie kończą. Teraz myślimy o nowych, ocieplanych budach. Przydałaby się każda ich ilość. Moglibyśmy je wystawić nie tylko w hali, ale i na wybiegach - dodaje nasz rozmówca.
Jak słyszymy niespodziewane wsparcie zaproponował Kazimierz Zakrzewski, prezes spółki Haga Partners z Kołobrzegu, deweloper budujący Osiedle Bursztynowe.
- Postaram się sfinansować zakup kilku bud - mówi. Decyzję podjął po tym, gdy odwiedził schronisko z zamiarem adopcji kolejnego psa. Wyszedł z pinczeropodobną suczką. Będzie towarzyszyć podobnej, także wziętej ze schroniska, która już zawojowała serca wszystkich domowników. - Tyle, że zamierzam tę małą przyuczyć w taki sposób, że będzie mi mogła towarzyszyć nawet w czasie służbowych podroży. Nie wyobrażam sobie domu bez psa. Przed laty, gdy mieliśmy gospodarstwo na wsi, mieliśmy ich w sumie siedem. Pozbierane z okolicy, błąkające się, bezdomne. Nie ma wierniejszego i bardziej wdzięcznego stworzenia niż pies. Zwłaszcza pies, który ma za sobą dramatyczną przeszłość i czekają na lepszy los w schronisku. Nie ma więc co się bać takiej adopcji. Moja babcia mawiała, że ten kto nie lubi psów to zły człowiek - mówi nasz rozmówca. - A była bardzo mądrą kobietą, więc w jej słowa wierzę - dorzuca z uśmiechem.
Schronisko wspierają od lat kołobrzeskie szkoły i przedszkola, organizując cykliczne zbiórki karmy, której nigdy za wiele. - Ostatnio duże wrażenie zrobiły na mnie licealistki ze Świdwina - mówi kierownik. - Zorganizowały zbiórkę w mieście i przywiozły nam 95 kg suchej i mokrej karmy, koce wykorzystywane przez nas po zabiegach lekarskich, garnki, które jako bardziej stabilne
używamy jako pojemniki na wodę, smycze i inne drobiazgi. Wsparły nas też szkoły z gminy Manowo. Bardzo dziękujemy, bo każda taka pomoc jest bezcenna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?